Biografia wielokrotna
Danuta Ulicka
Biografią Arthura Koestlera można by obdzielić niemało ludzi, a i tak pozostałaby intensywnie gęsta, intrygująca, trudna do zrozumienia i niemożliwa do wyjaśnienia. Pod warunkiem jednak, że byliby to ludzie urodzeni na początku dwudziestego wieku na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej. Tu bowiem zaczęły się wydarzenia decydujące o wielkiej historii stulecia, w którą Koestler wplątywał się i bywał wplątywany. Jego biograf, brytyjski historyk, literaturoznawca i tłumacz literatur słowiańskich (m.in. Dostojewskiego, Tołstoja, Nabokova), pracujący na uczelniach amerykańskich, Michael Scammell, ujął to lapidarnie (choć wedle etnopsychologicznych stereotypów): „węgierski charakter, niemiecka zaradność, żydowskie ambicje intelektualne”.
Dopiero ta obszerna, blisko ośmiusetstronicowa „literacka i polityczna odyseja dwudziestowiecznego sceptyka”, jak brzmi podtytuł biografii Scammella, daje pojęcie, jak niewiele przeciętny czytelnik wiedział dotąd nie tylko o samym jej bohaterze, ale i w ogóle o historii politycznej świata długiego wieku dwudziestego (który zdaje się nie mieć końca, za to mieć wyjątkową zdolność do ponawiania sytuacji, splątań i przypadłości ludzkich i nieludzkich). Ukończył studia politechniczne i nawet pracował w koncernie Ullsteina. Te scjentystyczne zainteresowania odcisnęły zresztą piętno na jego twórczości, podobnie jak pasje z przeciwnego bieguna: fascynacje parapsychologią, kosmologią i psychoanalizą. Zaczął od publicystyki politycznej i dzięki temu, jako dziennikarz, mógł śledzić własnymi oczami wydarzenia w Palestynie, Izraelu, ZSRR, Niemczech, Hiszpanii (był korespondentem wojny domowej, aresztowanym i uwięzionym jako komunistyczny agent; ciekawe, czy zbiegiem okoliczności spotkał wtedy Jerzego Borejszę o podobnej – naonczas – biografii „międzynarodowego komunisty”, by przywołać tytuł książki Eryka Krasuckiego). W Berlinie w 1931 roku wstąpił do partii komunistycznej, chyba wtedy i jeszcze długo później nieświadom jej sterowania z ZSRR, mimo że znał wielu zakulisowych reżyserów wielkiej historii. Został agentem podwójnym albo i potrójnym (oficjalnie – Kominternu). Długo pozostawał oczarowany komunizmem, do tego stopnia zaczadzonym, że – nie inaczej niż fizyk Aleksander Weissberg-Cybulski, z którym mieszkał w Charkowie – uznał mordy i wielki głód na Ukrainie za niezbędny etap prowadzący ku postępowi ludzkości. Zapewne podobna wiara zadecydowała o zadenuncjowaniu w 1932 roku sowieckiej tajnej policji własnej przyjaciółki, skazanej w rezultacie na śmierć. Długo też wypierał swoje żydowskie pochodzenie. Właściwie nie miał stałego domu, nigdzie nie zagrzał miejsca, choć nawet kupował siedziby, stale w drodze: z Niemiec do Izraela, z Izraela do Francji, z Francji do Anglii, z Anglii do Stanów Zjednoczonych i znów do Europy (The Homeless Mind brzmi podtytuł innej jego biografii z 1998 roku, pióra Davida Cesaraniego). Był zaznajomiony z czołowymi osobistościami oficjalnej polityki. Znał węgierski, hebrajski, jidysz, rosyjski, niemiecki, francuski, angielski.
I pisał, gorączkowo pisał – powieści, opowiadania, sztuki teatralne, scenariusze filmowe, tysiące artykułów, odezw, manifestów, programów, dzienników i listów. Z tej twórczości pamięta się najlepiej Krucjatę bez krzyża (na polski przełożoną przez Gustawa Herlinga- Grudzińskiego, wydaną w Londynie w 1947 roku) i Ciemność w południe z 1940 roku (opublikowaną po polsku w 1949 w Paryżu w tłumaczeniu Tymona Terleckiego). Zwłaszcza ta ostatnia, powstała na podstawie wiedzy o wielkich czystkach, procesach pokazowych, tajnych mordach w stalinowskiej Rosji. Otwierała Europejczykom oczy, które sam Koestler miał już otwarte, na totalitaryzm sowiecki – i nie tylko sowiecki. Ciemność… porównywano potem z o trzydzieści lat późniejszym Archipelagiem GUŁag Sołżenicyna i niemal równoczesnym, wydanym w 1949 roku, Rokiem 1984 Orwella (z którym Koestler pozostawał może nie w zażyłości, ale w intelektualnym kontakcie). Dojrzewanie do antykomunizmu (antytotalitaryzmu) trwało względnie długo, ale było bezkompromisowe. Koestler jako jeden z pierwszych uwierzył informacjom Jana Karskiego o masowych mordach Żydów w okupowanej Polsce, przygotował też audycję dla sekcji europejskiej BBC, w której je przekazał.
Nie wszędzie był hołubiony. Jego bezwzględne negliżowanie francuskich powojennych intelektualistów (egzystencjalistów, a potem marksistów-strukturalistów), sięgające aż relacji erotycznych, głuchych na to, co było już wiedzą niepodważalną o Sowietach (procesy pokazowe, mordy polityczne, terror), nie mogły przysporzyć mu popularności w wielu miejscach Europy Zachodniej. Przymykanie oczu na fakty, uleganie Stalinowi należało do strategicznych posunięć podczas zimnej wojny. Chyba i dziś te fakty bywają wymazywane, a w każdym razie żyjący jeszcze ówcześni sympatycy ZSRR i Chin Ludowych niechętnie przyznają się do niegdysiejszych fascynacji. Nie mniej zdecydowanie Koestler demaskował hipokryzję brytyjską i amerykańską, z ONZ włącznie, z ich nadziejami „jakoś to będzie”, „nie drażnić bestii”, a przede wszystkim – nie stracić, ani prestiżowo, ani finansowo. A przy tym był typowym europejskim liberalnym humanistą, przenikniętym wiarą w ocalającą moc kultury i sztuki.
Nie da się opowiedzieć w kilkunastu zdaniach tej nieprawdopodobnej, graniczącej z fikcją biografii, w której powieść historyczna połączyła się z powieścią polityczną, awanturniczą, przygodową, podróżniczą, a i z brukowym romansem. Sam Koestler uświadomił sobie, że jego życie jest znacznie bardziej intrygujące, niż wymyślane przez niego (nie najlepsze, czarno-białe) fabuły, które w końcu zarzucił, by poświęcić się życioopisaniu. Przypadłości wystarczyło mu na cztery tomy autobiografii (po polsku dostępny jest tylko wybór z nich, zatytułowany Płomień i lód).
Scammell próbował odwzorować tę biografię w skali niemal jeden do jednego. Zaczął intrygująco – od końca, od wyreżyserowanej samobójczej śmierci Koestlera i jego żony w ich londyńskim apartamencie, by dalej dzień po dniu, czasem godzina po godzinie, rekonstruować poszczególne wydarzenia, dziejące się na oczach Koestlera i za jego plecami, i umieszczając je na rozległym tle stulecia. Zadanie miał ułatwione dzięki autobiografii, dziennikom i rozległej zachowanej korespondencji. Jego narracja jest jednak pęknięta. Dokumentacja, źródła, z których korzystał, rzetelne informacje zostały zsunięte do przypisów. Powyżej tych swoistych didaskaliów zostały natomiast pomieszczone nie tylko rekonstrukcje faktów, ale i ich interpretacje. To najsłabsze, irytujące naiwnością i przerostem alkowianych szczegółów partie książki. Do tego biograf wspiera je na autointerpretacjach samego bohatera, wierząc głęboko w jego nie tylko prawdomówność, ale i w umiejętność przeprowadzenia autopsychoanalizy. Ilustruje to Dostojewskim, pisarzem skądinąd bliskim Koestlerowi, często przez niego przywoływanym, z którego postaciami, a i z nim samym, się identyfikował, pytanie tylko – czy zrozumianym inaczej niż na najbardziej powierzchniowym poziomie.
Biografia to gatunek trudny i etycznie dyskomfortowy. Są badacze, którzy porównują ją do kanibalizmu i voyeuryzmu. Jest jednak zastanawiające, że po latach dezawuacji (głównie metodologicznej) tak bardzo się rozpowszechniła, i to właśnie w postaci opasłych ksiąg. Niedawno ukazał się tom pierwszy, siedmiusetstronicowy, trzytomowej biografii Franza Kafki (obejmujący tylko „wczesne lata”) Reinera Stacha. Bohatera także o żydowskich korzeniach i z tego samego regionu Europy, co Koestler – i o całkowicie odmiennym życiu.