Bezkres zawsze będzie

ks. Jan Sochoń

Tę olśniewającą książkę czyta się z narastającą ciekawością i pokorą. Jest próbą ujęcia problemów i zagadnień, które poniekąd wymusza na ludziach realność zwana od czasów greckich kosmosem. Zapewne każdy człowiek, spoglądając na świat, zastanawia się nad jego początkiem albo wiecznością, prawami nim rządzącymi, poszukuje przyczyn zachodzących zdarzeń i zjawisk. Chce wiedzieć i rozumieć. Od zarania dziejów trwa więc proces poznawczego opanowywania i wyjaśniania rzeczywistości. W sferze mitologicznej, religijnej, naukowej czy artystycznej, dzięki kulturowemu przekazowi, kolejne pokolenia dodają do nagromadzonych treści nowe odkrycia, ustalenia czy hipotezy. Stąd akceptowany w danym momencie historii obraz wszechrzeczy musi się zmieniać. Chęć obstawania przy jego skostniałej wykładni powoduje groźne konsekwencje, także gdy chodzi o teologię.

Mimo wielu osiągnięć w rozpoznawaniu wszechświata, jest on nadal okryty cieniem tajemnicy. I tak będzie aż do momentu, kiedy ewolucja kosmosu albo tylko jego części dobiegnie kresu, choć trudno tu o rozstrzygającą pewność. W każdym razie nad interpretacjami Henryka Paprockiego unosi się duch analitycznej ostrożności, dostrzeganego we wszystkim, co istnieje, sensu oraz otwarcie na zdobycze apofatycznego mówienia o Bogu. Przedstawiane studium poświęcił on problematyce przestrzeni, kontynuując rozważania dotyczące czasu pomieszczone w rozprawie Czas. Eseje o wieczności (2018). Czas i przestrzeń są wszakże sobie przydzielone, tworząc czasoprzestrzeń niezależną od ciał, co poświadczają szczególnie zwolennicy teorii względności.

Czymże przeto jest (wieloznaczne) pojęcie przestrzeni? – pyta prawosławny uczony, mając na uwadze głównie przestrzeń w fizyce, przestrzeń kosmiczną i przestrzeń rozważaną w filozofii. Do wspomnianej kategorii przestrzeni dołącza nadto pojęcie próżni jako pustej przestrzeni, niebytu, czyli nicości, oraz pojęcie pozaczasowości lub podnadczasowości. Czy te nazwy odnoszą się do stanów realnych, czy raczej są wytworem umysłu i wyobraźni? By się o tym przekonać, należało najpierw zapoznać się z historią rozumienia przestrzeni w ciągu dziejów, dokonać odpowiedniej selekcji zgromadzonego materiału, wypunktowując teorie, które okazywały się przełomowe i znaczące, by następnie wysunąć własną propozycję.

Tak właśnie uczynił Paprocki. Rozpoczął od przedstawienia wyobrażeń na temat przestrzeni pojawiających się w różnych wersjach podań mitologicznych funkcjonujących w światowych kulturach, począwszy od mitów azjatyckich (Indie, Chiny) i bliskowschodnich (Mezopotamia, Egipt), a skończywszy na symbolicznych opowieściach europejskich (Grecja). Zaznaczył, że nie należy ich traktować antyrealistycznie, gdyż w sposób symboliczny odsłaniają procesy kształtowania się świata, silnie oddziałując na człowieka, nie wyłączając podświadomych warstw jego psychiki. Są to zbiory epifanicznych interpretacji, ukazujące to, co ówcześni ludzie wiedzieli o rzeczywistości i ekspresyjnie wyrażali w rytuałach religijnych.

W kosmogoniach i obyczajowości Grecji znaczenia nabiorą takie pojęcia, jak: Czas, Chaos, Noc, Eter, Los. W ich perspektywie porządek empiryczny wywodzi się na ogół z nieskończonego Chaosu albo z odwiecznego czasu. Mamy tutaj do czynienia ze stałym procesem personifikacji kosmosu, z którym ludzie tamtych wieków odczuwali pewnego rodzaju zespolenie, niemal fizyczną więź. Refleksja filozoficzna nad przestrzenią wiąże się natomiast z rozwojem nauki, zwłaszcza geometrii. Poszukując uzasadniającej rzeczywistość zasady (arche), pierwsi filozofowie wskazywali na różne czynniki materialne, ale przełomowy, wręcz rewolucyjny, okazał się pomysł Anaksymandra, według którego to bezkres (apeiron) jest odpowiedzialny za całą strukturę kosmosu, jako byt boski obejmujący wszystko i wszystkim kierujący, samonieśmiertelny i niezniszczalny. Paprocki uważnie przygląda się tej koncepcji, gdyż z niej zaczerpnie impuls do snucia swoich projektów. Nie pomija naturalnie innych filozoficznych propozycji, zwłaszcza Platona i Arystotelesa, koncentrując się na podawanych przez nich definicjach przestrzeni. Kreśli różnorodną i wielowarstwową siatkę rozumień tej kategorii aż do nadejścia ery chrześcijańskiej, kiedy to grecki absolut został włączony w porządek osobowy, choć, zdaniem Paprockiego, chrześcijańskie objawienie zinterpretowane w horyzoncie myśli greckiej doznało sporego uszczerbku.

W związku z powyższym kolejne strony książki teolog poświęca Biblii. Śledzi jej wpływy na dalsze losy ujmowania przestrzeni, choć pojawia się ona w niej pod postacią nieba i „bezkształtnej” ziemi. Rozważa problem stworzenia z niczego, apokatastazy, przywołuje tezy filozoficzne promowane przez pisarzy chrześcijańskich, myślicieli arabskich. Opisuje wszechświat średniowieczny, by dojść do Mikołaja Kopernika, który całkowicie odmienił obraz kosmosu, za którym nie mogła już nadążyć filozofia wieczysta. Teoria heliocentryczna roztrzaskała nie tylko dawną wizję kosmosu, lecz również wpłynęła na rozumienie ludzkich hierarchii społecznych. Filozofowie nowożytni, wrażliwi na odkrycia Galileusza czy Newtona, coraz odważniej kreowali nowe ujęcie przestrzeni, dyskutując między innymi nad jej absolutnością. Kant wprowadził istotną korektę w prowadzonych debatach, uznając czas i przestrzeń za aprioryczne formy poznania zmysłowego i umysłowego, po prostu za warunki formalne rzeczy.

A kiedy pojawiła się teoria względności Einsteina, kiedy okazało się, że położenie Ziemi we Wszechświecie jest właściwie marginalne, należało zacząć zupełnie inaczej patrzeć na istotne dla chrześcijaństwa kwestie. Stąd Paprocki kieruje czytelniczą uwagę na osiągnięcia teologii prawosławnej, zwłaszcza na koncepcje Pawła Fłorienskiego, poddaje namysłowi przestrzeń (świętą) występującą w religiach, nie pomija też przestrzeni imaginacyjnej, tworzonej przez artystów, by na tym tle wykreować osobiste widzenie kosmosu, a w nim przestrzeni jako niewyobrażalnie olbrzymiej pustki, która od prawie czternastu miliardów lat rozszerza się z wielką prędkością.

W tym wszystkim jesteśmy jak bezradne dzieci. Podoba mi się ta stała wrażliwość Paprockiego na to, że nie decydujemy, co się znajduje w świecie, ani nie jesteśmy w stanie wpływać na zjawiska kosmiczne. Nie potrafimy wyjaśnić tajemniczych związków między sferą fizyczną, umysłową i Platońską. Nie wiemy, jak z materii wyłania się świadomość, a o sytuacji sprzed wielkiego wybuchu i samym Wielkim Wybuchu wręcz nie wypada czegokolwiek sugerować. Nawet najbardziej atrakcyjne teorie (na przykład teoria strun) okazują się iluzoryczne. Jesteśmy skazani na nasz układ planetarny. Nie wyobrażajmy więc sobie kosmosu jako naszej „małej ojczyzny”. I chyba nigdy się nie dowiemy, czy wszechświat jest skończony, czy nieskończony. Z tej racji, podkreśla Paprocki, odrzucenie istnienia Boga bez znajomości wszystkich elementów „kosmicznej układanki” jest błędem logicznym. Prowadzi do zaprzeczenia obiektywnych norm etycznych, odrzucenia sensu i zaakceptowania przypadku jako zasady istnienia wszechświata. Co zatem proponuje?

Nową koncepcję przestrzeni, czyli rzeczywistość realną, jaką jest wieczny bezkres bezprzestrzenny. W nim pojawia się wiele wszechświatów tworzących hiperkosmos. Z tej racji nie wydaje się, byśmy w owym bezkresnym ogromie przestrzeni odnaleźli jakieś rozumne istoty. Musimy pozostawać w obszarze oddziaływania matematyki teoretycznej, która współcześnie pełni funkcje dawnych mitologii. Nie gaśnie w nas przecież pasja wyjaśnienia całej rzeczywistości, zdobycia wiedzy ostatecznej, co jest wynikiem bytowej przygodności człowieka. Henryk Paprocki się tym nie martwi. Rozumie, że sama szansa racjonalnego poznawania wpisana w ludzką naturę stanowi „wielki cud”. Istniejemy, by poznawać, kochać i odnaleźć pełne szczęście w Bogu, na którego obraz zostaliśmy stworzeni.