Pełen życia i przerażony tym swoim zasobem

Hanna Serkowska

Tytuł powieści wprost opisuje to, z czym w prozie Włocha mamy zazwyczaj do czynienia, choć Wyznanie intryguje mniej niż poprzednie książki, Psikus czy Sznurówki. Nie po raz pierwszy trauma staje się u Domenica Starnonego źródłem literatury. A miłość kogoś wiecznie zranionego jest – czytamy – „jak lawa pierwotnego życia, która trawi życie wzniosłe, erupcja pochłaniająca zrozumienie i litość, rozsądek i wszelkie pobudki”, pozostawiająca manię, udrękę, obsesję, szał, tęsknotę, pożądanie, chorobliwą zazdrość i lęk przed porzuceniem. To wszystko pojawia się we wciąż żywym wspomnieniu neapolitańskiego dzieciństwa bohatera Pietra Velli. Ojca uważającego matkę za niewierną, mającego obsesję na tym punkcie i odpowiadającej wrzaskiem matki – których obraz Pietro zdołał wymazać wraz ze swoją do nich miłością.

O bohaterze, nauczycielu literatury w liceum na rzymskich przedmieściach, a później teoretyku edukacji i pisarzu, jego dawna uczennica Teresa Quadraro, z którą związał się na trzy lata po maturze, powie, że w przeszłości uwielbiał literaturę piękną, ale nigdy nie wspominał o swoich pisarskich ambicjach. Za to teraz „stara się przemienić samego siebie w wytwór literacki. (…) spisał powieść swojego życia, rzecz jasna, z wielkimi pretensjami do autentyczności, choć od zawsze wie, sam mnie tego nauczył, że snucie opowieści to snucie kłamstw”.

Teresa pojawia się w najważniejszych momentach życia głównego bohatera z groźbą, że wyjawi kompromitującą go tajemnicę (pokłosie tytułowego wyznania) i tym samym położy kres jego karierze oraz małżeństwu. Można się zastanawiać, czy Teresa nie jest wytworem jaźni bohatera, widmem przeszłości, rodzajem karcącego superego, instancją cenzurującą poczynania „największego egocentryka”. Z ową zjawą, uosabiającą jego poczucie nieadekwatności, obawę, że ktoś odkryje, kim naprawdę jest, Pietro zawarł oferujący kontrolę na odległość „etyczny związek małżeński”.

Między innymi dzięki niemu zewsząd wyłania się nader pochlebny obraz bohatera. Dla żony Nadii jest jak magnes, który niepostrzeżenie przyciąga do siebie i bez którego nie sposób się obejść. Zdaniem redaktorki jego książek, Tildy Pacini, Pietro to szlachetny i subtelnie inteligentny buntownik, idealista o czystej inteligencji, uczciwy, a zarazem naiwny – ta cenna mieszanka czyni człowieka wolnym. „Tym swoim błękitnym, pogodnym, niewyrażającym surowych sądów wzrokiem widzi o wiele więcej niż inni” – to z kolei idealizujące spojrzenie jego córki, Emmy. Franco Gilara – dawny zajadły antagonista – powie o nim pełen podziwu: „Nikt go nie przebije. Gdy za pierwszym razem słuchałem jego publicznego wystąpienia, zdawało mi się, że opowiada stek banałów, ale mówił tak dobrze, że z trudem obstawałem przy moim osądzie. I również za drugim razem skrytykowałem go punkt po punkcie, nie znosiłem jego książek. Później jednak przemówił do mnie w ten swój sposób, no wiesz, tak autentyczny, dodający otuchy, i coraz silniej zacząłem odczuwać potrzebę, by przy nim pozostać”.

Sam Pietro powiada o sobie, że jest w równym stopniu wytworem fatalnego systemu szkolnego powojnia, co produktem awansu społecznego, który wywołał w nim rodzaj zespołu impostora. Ojciec był elektrykiem, który w ciągu swojego pełnego wyrzeczeń życia z syna starał się zrobić kogoś niezwykłego, „kto dałby nauczkę wszystkim tym, którzy wydawali mu rozkazy, poniżali go”. Być może dlatego Pietro zawsze dążył do doskonałości i nigdy siebie nie lubił. Dorastał w poczuciu niespełnienia i w obawie przed przykrymi uwagami (z trudem zbudował prowizoryczną równowagę między tym, kim chciał być a pogodzeniem się z poczuciem nieadekwatności i niedoskonałości) i umyślnie popełniał drobne świństwa, dokładając starań, żeby ojciec o tym wiedział i żeby pozbawił go ciężaru swoich oczekiwań. Nawet gdy zyskał sławę jako autor esejów o systemie szkolnictwa, wciąż myślał, że jest „nędznym rozumkiem z wierzchu oszlifowanym wykształceniem, osobnikiem po awansie społecznym bez rodzinnych tradycji, wykazującym się przesadą w zachowaniu, w wypowiedziach, w tonacji głosu, pozbawionym tej ogłady, którą przekazuje się z pokolenia na pokolenie w światłych domach”.

Co do systemu edukacji, to nie działa on jego zdaniem, jak powinien. Największą hipokryzją jest powszechny obowiązek szkolny – rozprowadzanie równych porcji wiedzy wśród nierównych sobie uczniów przy jednoczesnym udawaniu, że jest inaczej. Wysokiej jakości oświata dla wszystkich oznacza wywrócenie do góry nogami klas szkolnych, rodzin, społeczeństwa, hierarchii wiedzy, religii, środków produkcji. Nie powinniśmy pozwalać, by władza nas kształciła, lecz sami uczyć się ją kształcić. Skuteczne kształcenie tworzy wspólnotę, a nie układ. Od kogoś z zewnątrz uczymy się więcej niż od własnej kliki.

Wyznanie składa się z trzech opowieści. Pierwsza, rozgrywająca się w latach osiemdziesiątych, której narratorem jest Pietro, kończy się obiecująco z punktu widzenia hipotetycznego terapio-pisania: „Zaczynałem kierować myśli (…) ku mojemu świadomemu byciu w życiu, (…) ku »ja«, (…) ku temu zaimkowi osobowemu, który niczym śrubka wpadł w mechanizm świata”. Akcja drugiej i trzeciej opowieści – zredukowana do kilku epizodów, niczym koda do pierwszej, właściwej części – toczy się ponad trzy dekady później, kiedy Pietro dobiega osiemdziesiątki. Jej narratorkami są odpowiednio najstarsza córka Emma (dziennikarka), za sprawą której Pietra czeka niemiła niespodzianka, i Teresa (obecnie emerytowana profesor w Stanach Zjednoczonych), o której krążą słuchy, że jest jędzą, gotową „mówić źle o wszystkich, a już zwłaszcza o wszystkim, co włoskie”. Ta część spaja wcześniejsze wątki i brzmi najbardziej wiarygodnie. Teresa mówi tu, że Pietro umiał pracować jak żaden inny nauczyciel, „niosąc zamęt, zniszczenie i czułą troskę o uczniów”. Jego lekcje były „tak treściwe, że trzeba było ciągle się uczyć”, a on „emanował jakimiś fluidami, które sprawiały, że właśnie jako nauczyciel stawał się nie do zniesienia”. Nigdy też nie poznała mężczyzny, w którym byłoby więcej życia, a zarazem byłby bardziej przerażony tym swoim zasobem…

Starnone pisze znakomicie i potrafi intrygować. Jego psychologizującą prozę polecam zwłaszcza miłośnikom introspekcji. A na polski przekład czeka jeszcze nagrodzona w 2001 roku Premio Strega Via Gemito.