Mroczny horyzont

Marek Misiak

Napaść Rosji na Ukrainę jak żadne chyba inne wydarzenie w najnowszej historii ujawniło rozliczne problemy współczesnej przestrzeni medialnej. Szczególnie dwa: fragmentaryzację przekazu, a także przedstawianie opinii lub spekulacji jako newsów, które przez mniej wyrobionych odbiorców mogą być odbierane jako fakty. Pierwszy problem wynika z natury cyfrowych mediów, w których żywot publikacji jest jeszcze krótszy niż artykułu w tradycyjnej gazecie codziennej. Problem drugi – z pogoni za czytelnikami, których uwagę trzeba przykuć samym tytułem lub leadem, nawet jeśli jedynym przekazem materiału jest to, że ktoś coś powiedział lub napisał. W rezultacie co kilka dni dowiadujemy się, że Rosja jest już na krawędzi upadku, a Władimir Putin umiera – a właściwie nie tyle dowiadujemy się, bo to nie fakty, a jedynie czytamy o tym. Stąd regularnie w kręgu znajomych czy w internetowych komentarzach krążą poglądy, że Rosję należy zdemilitaryzować, podzielić na części, że musi się to stać w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Liczne doniesienia, opinie i pobieżne diagnozy nie tworzą żadnej całości. Ale też nie tylko analizy, lecz nawet poważniejszej opinii eksperta nie sposób wyrazić w jednym lub dwóch akapitach. Lektura medialnego „kontentu” może nas podnieść na duchu, ale nie umożliwi rozumienia. Książka Bartłomieja Radziejewskiego, Bogdana Góralczyka i Marka Budzisza jest ważna nie z uwagi na samą tematykę, ale jako subiektywny obraz naprawdę szerokiej, bo globalnej perspektywy tego konfliktu. Tak, historia dzieje się na naszych oczach – ale jest to historia świata, nie tylko Europy, a jej rozumienie wyłącznie za pomocą analogii z przeszłości jest zwodniczo proste. Autorzy Wielkiej gry o Ukrainę dostarczają nowych idei i kontekstów, a nie jedynie błyskotliwych nawiązań do bliższej i dalszej historii. Uświadamiają, jak bardzo świat zmienił się od zakończenia zimnej wojny.  

Omawiana pozycja jest zapisem rozmowy nagranej między 20 a 28 czerwca ubiegłego roku i ostatecznie zredagowanej w sierpniu, zatem refleksje trzech ekspertów dotyczą jednej z poprzednich faz wojny. Jednak książka zachowała (i zachowa) aktualność. Autorzy nie tyle wyjaśniają czytelnikom świat, co nakierowują ich spojrzenie i dostarczają inspiracji do przemyśleń. Najczęściej powracającym wątkiem są cele i stałość amerykańskiego zaangażowania we wspieranie Ukrainy i całej Europy Środkowo-Wschodniej w perspektywie narastającej rywalizacji amerykańsko-chińskiej, nie tylko w kontekście Tajwanu. Trzej eksperci wskazują, że centrum światowej polityki przenosi się (lub już się przeniosło) daleko od Europy i wojna na Ukrainie ma globalne znaczenie o tyle, o ile można ją osadzić w tym układzie odniesienia. Książka jest jak zimny prysznic – moralizowanie zostaje zastąpione przez Realpolitik. Najbardziej niepokojące wydaje się spostrzeżenie (podzielane przez wszystkich trzech rozmówców), że państwa autorytarne (przede wszystkim Chiny i Rosja) wydają się myśleć w perspektywie dekad i dalekosiężnych celów, a nie wyborów i nastawienia opinii publicznej. Na tym polega specyficzne rozumienie merytokracji przez klasę rządzącą Rosji i Chin: władza nie stanowi emanacji społeczeństwa czy narodu, ponieważ większość ludzi jest nieprzygotowana do kierowania czymś więcej niż własnym życiem, zatem odpowiednio przygotowane osoby realizują plany o horyzoncie czasowym nierzadko dłuższym niż życie tych, którzy je sformułowali, a obowiązkiem obywatela jest włączyć się w tę realizację. To coś więcej niż odrzucenie demokracji – to całkowicie odmienna wizja godności człowieka i sensu jego życia. Budzisz, Góralczyk i Radziejewski wskazują też na skutki wojny dla innych graczy na światowej scenie politycznej – Niemiec, Francji, innych krajów Europy Zachodniej, USA, Japonii, a także jej wpływ na perspektywy dalszego funkcjonowania Unii Europejskiej i ONZ. Reaganowska z ducha wizja walki cywilizowanego świata z imperium zła zastępuje wizję wielobiegunowego świata, o którym – o ironio – w ciągu ostatnich kilkunastu lat szereg razy wspominał Putin.  

Jednocześnie autorzy mądrze krytykują tzw. polityczny realizm (w znaczeniu nadawanym obecnie temu pojęciu w USA), szczególnie w wydaniu prezentowanym przez amerykańskiego myśliciela Johna J. Mearsheimera. Jego poglądy w kontekście obecnej wojny sprowadzić można do następującego stwierdzenia: imperia mają swoje strefy wpływów i mają prawo tworzyć wokół siebie zależne od siebie państwa buforowe. Co ważne: ich krytyka nie wypływa z polityczno-moralnych pryncypiów związanych z samostanowieniem narodów, ale ze świadomości konsekwencji, jakie niosłoby ze sobą istnienie Ukrainy wyłącznie w roli takiego bufora – także dla Polski. Przytaczają sformułowane przez rosyjskich politologów pojęcie „wstęgi niestabilności”, poszerzając w ten sposób rozumienie, czym może być strefa wpływów – może ona oznaczać nie tylko (jak w doktrynie Breżniewa czy podejściu Rosji do Białorusi) ograniczoną suwerenność państw w takiej strefie, ale także – gdy przejęcie kontroli jest niemożliwe – tworzenie wokół imperium pasa państw upadłych, z których chaos będzie się rozlewał na wrogów, ale nigdy na samo imperium. To chyba najbardziej zaskakujący wniosek: Rosja nie chce bezpośrednio kontrolować rozległych nowych terytoriów, ale siać chaos, a następnie przedstawiać samą siebie jako rozwiązanie problemu (dobrym przykładem jest pogłębianie kryzysu żywnościowego w krajach rozwijających się poprzez blokowanie eksportu ukraińskiego zboża). Nie jest jasne, na ile Zachód jest przygotowany do radzenia sobie z taką strategią. Budzisz, Góralczyk i Radziejewski przedstawiają kilka scenariuszy wygranej i przegranej Ukrainy i Rosji (w odniesieniu do tej ostatniej zarówno wojny z Ukrainą, jak i nowej zimnej wojny z Zachodem) – scenariuszy nieoczywistych, ponieważ wygrana militarna nie gwarantuje spokoju i stabilności w przyszłości.

Właśnie w dłuższym horyzoncie czasowym autorzy nie boją się wprost odnieść do – mam wrażenie – wypieranego w ciągu ostatniego roku w naszej części Europy lęku: czy jeśli Ukraina przegra lub zostanie tak osłabiona, że ulegnie przy kolejnej napaści, my będziemy następni? Dlatego nie pozostawiają złudzeń: Polska musi rozbudowywać armię, nawiązywać nowe sojusze – a przede wszystkim planować. Gdy do Polski pod koniec lutego 2022 roku zaczęła wlewać się kilkumilionowa fala uchodźców z Ukrainy, wielu z nich – przerażonych i zdezorientowanych – słyszało na polskich dworcach: Spokojnie, jesteście już bezpieczni. Autorzy Wielkiej gry o Ukrainę wskazują, że czym innym jest bezpieczeństwo w perspektywie dwóch lat, a czym innym dwudziestu. Nie roztaczają kasandrycznych wizji, nie namawiają do „realizmu” (tj. poddawania się silniejszym). Potwierdza się prawdziwość spostrzeżenia Umberta Eco, że nie ma ucieczki przed złożonością świata, granica pomiędzy syntetycznym ujęciem a zafałszowującym skrótem myślowym bywa bardzo cienka.