Krzysztof Lisowski

Krzysztof Lisowski

W niewidzialnych dłoniach Boga, wybór metafizycznych wierszy Adama Ziemianina, krakowskiego poety rodem z Muszyny, współtwórcy grupy poetyckiej Tylicz, to prawdopodobnie jedna z ostatnich spośród licznych prac redakcyjnych Stanisława Dziedzica.  Dziedzic zmarł z początkiem kwietnia 2021 na COVID-19, był dyrektorem Biblioteki Kraków, znakomitym historykiem literatury, krytykiem i eseistą, edytorem m.in. utworów Jana Pawła II. Wyboru dokonał wspólnie z poetą, a cały tom poprzedził wyczerpującym słowem wstępnym, pokazującym nie tylko kunszt analityczny autora, ale też świadczący o tym, że jako uważny czytelnik wiernie i z empatią towarzyszył przez lata kolejnym realizacjom artystycznym Ziemianina. 

Książka autora Makatek przynosi wiersze z ponad półwiecza, bo od debiutanckiego druku prasowego, Świętego Jana z Kasiny Wielkiej, przez wybrane utwory z prawie dwudziestu tomów po najnowsze liryki. Poeta i krytyk tak dobrali utwory, aby pokazać dominanty tej liryki: franciszkańską radość życia, witalizm i próbę stoicyzmu, zachwyt nad pięknem i różnorodnością świata, harmonią natury, zagadkami egzystencji. Dramatyzm, liryzm, humor. Silne zakotwiczenie w polskim podgórskim pejzażu. · Należy pamiętać, iż Ziemianin debiutował pod patronatem Jerzego Harasymowicza, bliska mu była, przynajmniej z początku, poezja Tadeusza Nowaka, Tadeusza Śliwiaka, Jana Zycha, piewców urody świata, górskiej niezależności, swoistego koloryzmu związanego z przemierzaniem przestrzeni, z korzeniami w pięknej prowincji, gdzie bliżej do „smagłej swobody” i do obcowania z Niewidzialnym. Ale trzeba też pamiętać, że „odwiecznym” patronem tej twórczości jest także Jan Kochanowski, i za wieloma wierszami stoją wielkie cienie staropolskich pieśni, kantyczek, psalmów – szlachetne pierwowzory.

Już po wydanych w 2005 roku Makatkach notowałem, że czytelnik znajdzie tam dwa nurty liryki niezwykle pięknej – jeden odsyła do doświadczeń metafizycznych, coraz częstszych rozmów z Bogiem, motywów psalmów proszalnych i dziękczynnych. Drugi – z poprzednim spokrewniony – to motyw niezależności artysty, a raczej imperatywu owej niezależności, który winien – według poety – stanowić naczelny postulat każdego rzetelnego i uczciwie pojmowanego poezjopisarstwa. To pierwsze przeświadczenie bywa pięknie, ale i jednoznacznie wyartykułowane (Zapaliłeś dzień):

Nikt nie jest sam
Za każdym stoi Boski plan

Potem, po dwudziestu z górą latach, jednym z fundamentalnych przeżyć i tematów poety była wieloletnia walka z chorobą jego żony, Marii, pokazana dramatycznie w Przymierzaniu peruki. Wreszcie – i do dziś – poeta w następnych tomach opisuje dramat śmierci ukochanej, zmaganie się z bólem, samotnością, i zapisuje próby zrozumienia tego Odejścia. Próby oczywiście związane także z rozmyślaniami na temat woli i zamierzeń Boga wobec każdego z nas. ·

Poezja epicedialna w Polsce ma długą, bo sięgającą Jana Kochanowskiego, tradycję. A choć śmierć jest tematem „królewskim” liryki w każdym czasie, realizacja indywidualna tego tematu stanowi zawsze zagadnienie dramatycznie osobne, osobiste, szczególnie gdy twórca rozpamiętuje odchodzenie i śmierć kogoś najbliższego. A Maria Ziemianinowa znajdowała się w centrum świata i domu Adama Ziemianina, poety. Maria Gorzeńska, wnuczka Emila Zegadłowicza, o wniesionych w wianie dobrych koneksjach literackich, Maria – wyrozumiała żona i wspaniała matka, Maria – świetnie osadzona i radząca sobie w środowisku dziennikarskim, autorka książek, Maria – zawsze prawdziwie i emocyjnie pisząca o ludziach, dobrych i trudnych związkach mężczyzn i kobiet, Maria – uważnie słuchająca poezji, Maria – na swój sposób pogodnie i heroicznie walcząca przez kilka lat z wyniszczającą chorobą… ·

Potem, w tomie Co za szczęście!, próbuje Ziemianin odpowiedzieć i opowiedzieć się po stronie wiary, sensu wyższego, ostrożnego optymizmu i zrozumienia, że Ktoś nakazał bohaterowi jego wierszy pchać – jak Syzyfowi – kamienie dalej, to mniejsze, to większe, ale i cieszyć się z „niepowtarzalności powtarzalnych pór roku”. ·

Ziemianin, mimo egzystowania przez kilka dekad w mieście, ciągle rozdarty jest między rodzinną ulicą Ogrodową w Muszynie a Krakowem, gdzie studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracował jako dziennikarz, spierał się o kształt literatury z nieco starszymi kolegami z Nowej Fali, tworzącymi pod Wawelem grupę Teraz, pisał piosenki, wyruszał na podbój Polski i świata, czy to ze śpiewającymi bardami (jak Wojtek Belon) czy zespołami (Stare Dobre Małżeństwo); tu w domu przy Krupniczej 22 budował rodzinne stadło z Marią Zielną i wspólnotę sąsiedzko-towarzyską z kolegami po piórze z różnych generacji. ·

Wydaje się, że owo „rozdarcie” zostało zrozumiane po latach jako element wzbogacający, walor wyróżniający tę zwróconą przyjaźnie ku człowiekowi i światu lirykę, jako wartość, która z czasem zdominowała i „przesłoniła” pewnego rodzaju ludyczność poetyckiej narracji. ·

Jeśli by wymieniać ulubione i często rozważane przez poetę pojęcia, to będą nimi miłość, wolność, śmierć, Bóg, wdzięczność, nadzieja, ufność. Wiara w to, że nasze ziemskie wędrowanie ma cel i realizuje sensowny, nadrzędny plan. Wystarczy zresztą przytoczyć niedawną wypowiedź samego Ziemianina: „Poezja spływa na mnie w dwójnasób: z góry (z wyżyn niebieskich) i z gór, zielonych wyżyn, które mnie tak urzekają. Nie wyobrażam sobie życia bez gór… Nawet w trudnych czasach byłem wewnętrznie wolny! Bo tylko wolność i miłość są przepustką do Poezji”.