Dramat na trzy role

Elżbieta Żurawska

Po nowych tłumaczeniach Wiosennej nocy i Zamku z lodu Tarjei Vesaasa (1897–1970) Wydawnictwo Poznańskie publikuje w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Ptaki, również w przekładzie Marii Gołębiewskiej-Bijak. Powieść ta, zaliczana do najważniejszych dzieł Vesaasa, została wydana w Norwegii w 1957 roku. Polskiemu czytelnikowi Ptaki mogą być znane nie tylko ze starszego tłumaczenia Beaty Hłasko, ale także z filmu na podstawie powieści, zatytułowanego Żywot Mateusza w reżyserii Witolda Leszczyńskiego, z niezapomnianym Franciszkiem Pieczką w głównej roli. Tegoroczne wydanie Ptaków zostało wzbogacone o swego rodzaju prolog do powieści – opowiadanie Niedojda, które Vesaas opublikował w 1952 roku. Wydane wcześniej po polsku w zbiorze Koń z Hogget, teraz również zostaje zaprezentowane w nowym tłumaczeniu.

Opowieść, którą Vesaas snuje w Ptakach, jest fabularnie nieskomplikowana. Czas i miejsce akcji pozostają niedookreślone. Na skraju pewnej norweskiej wsi, w pobliżu jeziora, mieszka rodzeństwo, Mattis i Hege. Mają po około czterdzieści lat i żyją samotnie, aż do czasu, kiedy w ich codzienność niespodziewanie wkracza pracujący przy wyrębie lasu Jorgen.

Szczególną uwagę przykuwa w Ptakach narracja prowadzona głównie z perspektywy Mattisa, a to perspektywa nietuzinkowa. Otoczenie widzi w nim niedojdę, klasyfikuje jako „takiego trochę głupka”. We wstępie do powieści tłumaczka przytacza słowa Vesaasa, który najwyraźniejszą z cech Mattisa nazywa inaczej – nieporadnością. Autor zaznacza przy tym, że dzięki niej bohater może „mówić (ważne) rzeczy”. Przy innej okazji Vesaas dodaje: „Wolałbym, żeby na postać bezradnego Mattisa patrzono jak na poetę”.

Ogromną wrażliwość Mattisa dostrzegamy od pierwszych stron powieści. Jego nieprzeciętny sposób przeżywania rzeczywistości rychło udziela się czytającym. Oglądamy świat jego oczami, a te są niezwykłe: „Zawsze niespokojne, płochliwe niczym ptaki”. Sam Mattis jest jak ptak. Wiecznie nierozumiany przez otoczenie, w trudnych chwilach „bije samotnie skrzydłami po ziemi”.

Powszedni dzień Mattisa wypełniają zagadkowe znaki i osobliwe wydarzenia. Należą do nich wyprawy do wsi w poszukiwaniu dorywczej pracy, spotkanie na jeziorze dziewcząt w łódce czy wreszcie kontakt z ptakami. Po tym, jak Mattis dostrzega na leśnej ścieżce nieznanego, lśniącego ptaka, czuje, że „w duszy zrobiło mu się nie do poznania przestrzennie”.

Do rangi święta urastają zwłaszcza loty tokowe słonek, które Mattis z przejęciem obserwuje nad swoim domem. Uznaje, że w ten sposób on i jego siostra dostąpili wyróżnienia, a przeloty słonki muszą oznaczać jakiś przełom: „tam w górze coś zaszło, po tym będzie inaczej”. Mattis nie tylko dostrzega ptaka ponad dachem, ale także wychwytuje jego obecność we wnętrzu samego siebie: „Miękkie, mroczne muśnięcie czegoś niepojętego. To go napełniało. Jakby ja i słonka, pomyślał bez słów”. Wymienia ze słonką wiadomości w jej języku, „wyrażone ptasim pismem”, i odczytuje przesłanie o wielkiej przyjaźni wypisane przez słonkę pazurkami i dziobem na wilgotnej ziemi.

Jak to często ma miejsce w prozie Vesaasa, tej kreatywnej czy wręcz kreacyjnej sile nieodłącznie towarzyszy siła destrukcyjna, którą Mattis kieruje ku sobie samemu. Autor zapowiada ją już w Niedojdzie, w scenie, gdy główny bohater wyrąbuje nieporadne świerki. W Ptakach to Mattis mimowolnie sprowadza na słonkę śmiertelne niebezpieczeństwo. To on zauważa osobliwe ścieżki na tafli jeziora, wyznaczone przez unoszące się na wodzie bale drewna. Wreszcie to za jego sprawą z rodzeństwem zamieszkuje Jorgen – jedyna osoba, jaką Mattis przeprawia przez jezioro w swojej „pracy” promowego: „to, co dobre, i to, co złe, stało się z jego własnej winy: to on przywlókł drwala do domu”. Mattis, który „nigdy nie doświadczył niczego innego poza tym, że miał Hege na wyciągnięcie ręki”, musi teraz na nowo przemyśleć swoją relację z nią, odnaleźć się wobec zmian, które zachodzą w szczęśliwie zakochanej siostrze. Okaże się, że stery przejmie w bohaterze ta destrukcyjna strona. Co intrygujące, dzieje się to niejako mimo jego woli. Mattis pozornie oddaje swój los „w nieznane ręce”, nie chce niczego rozstrzygać sam. „To już nie ja o tym decyduję, przekazałem to” – argumentuje.

Głównym bohaterem Ptaków jest bez wątpienia Mattis, ale i Hege, choć przesunięta na dalszy plan, zapada w pamięć i nurtuje, mimo (a może właśnie – dlatego) że tak niewiele o niej wiemy, a narrator prezentuje ją niemal wyłącznie z punktu widzenia innych postaci. W tych rzadkich chwilach, kiedy poświęca jej uwagę, oszczędne opisy pozwalają jedynie domyślać się ogromu targających nią emocji. Poruszające są szczególnie te nieliczne momenty, kiedy Hege traci nad sobą panowanie. Znamienne, że dopiero jej związek z Jorgenem pozwala Mattisowi odkryć, jak radośnie potrafi śmiać się jego siostra, która „tak długo gryzła się nieszczęsnym losem niewydarzonego brata”.

Mimo samotności Hege i Mattis nie żyją w próżni. Ptaki to także portret niewielkiej wiejskiej zbiorowości, pozostającej w tle, a jednak obecnej w życiu rodzeństwa. To wspólnota na dobre i na złe, choć Vesaasa bardziej chyba interesuje jej dobra strona. A zatem raczej sklepikarz, który nigdy nie śmieje się z Mattisa i oferuje mu dającą poczucie bezpieczeństwa rozmowę, niż ten sam sklepikarz, wyjaśniający nieznajomym, że Mattis ma intelektualne braki; raczej wyrozumiali młodzi ludzie niż dokuczliwe dzieci.

Tworząc postacie, autor koncentruje się na ich reakcjach i słowach. Powieść oparta jest na dialogach, które paradoksalnie kierują naszą uwagę przede wszystkim na to, co zostało przez bohaterów przemilczane. Opisy otoczenia zostają zaledwie naszkicowane, bez zbędnego wchodzenia w szczegóły, co, rzecz dziwna, wcale nie stoi w sprzeczności z faktem, że narracja polega na rejestrowaniu wrażeń – dotykowych, dźwiękowych i zapachowych. Narrator opowiada o tym, co widać, i o tym, co ukryte przed wzrokiem, jak w opisie opadów: „Ciepły deszcz. W glebie kipiał i kiełkował, z drzew wokół domu lał się strumieniami”. Poetycki język pozwala odczuć, „że to wszystko jest osobliwe. Że być na ziemi to tajemnica”.

Proza Vesaasa nieodmiennie zadziwia i zachwyca. Zawsze warto do niej wrócić.