Legenda Dzielskiego

Maciej Zakrzewski

Mirosław Dzielski, krakowski filozof, liberał, opozycjonista, ale niepierwszoplanowy. Jego działalność jako niezależnego publicysty i członka opozycji antykomunistycznej trwała niewiele ponad dekadę. Zmarł w październiku 1989 roku.  W Krakowie uwielbia się legendy, opowieści, anegdoty. Te o smoku, Franciszku Józefie, Piotrze Skrzyneckim i… o sprzedawcy skarpetek na Floriańskiej. Pławią się w nich i inteligenci, i dziarscy chłopcy. Każda grupa ma własne. To jest naturalna otulina dla miasta, która jakimś cudem nie została jeszcze zabudowana przez nachalną deweloperkę wyobraźni. Właśnie w tym, że legendy nie mają wiele wspólnego z rozumem, kalkulacją, a więcej z tymi trudno uchwytnymi siłami w człowieku, tkwi sekret ich trwałości. „Dzielski” jest jedną z najpiękniejszych opowieści dawnego inteligenckiego Krakowa, co ciekawe wcale niewygasającą. Nie ma głośnych konferencji naukowych, grantów, festiwali z zagranicznymi naukowcami, akademii ku czci. Jest ulica Dzielskiego, są jeszcze, coraz bardziej leciwi, dawni znajomi, raz na dekadę wyjdzie zbiór tekstów. Tyle. Wystarczy jednak, aby trafiać w umysły co bystrzejszych młodych adeptów myślenia, szukających niesztampowych odpowiedzi na pytanie o wolność.

Szymon Bródka, redaktor wydanej nakładem „Znaku” książki Mirosław Dzielski i krakowscy liberałowie, zebrał w jednym tomie nie tylko analizy dorobku, ale i wielobarwność opowieści o jednym z najważniejszych prekursorów powojennego liberalizmu w Polsce (wtedy jeszcze socjalistycznej). Obok monumentalnego wyboru pism z 1995 roku (Odrodzenie ducha – budowa wolności. Pisma zebrane), księgi pamiątkowej z 1991 (Widzieć mądrość w wolności. Księga pamięci Mirosława Dzielskiego) i znakomitego opracowania Adama Plichty z 2019 (Wolność i polityka. Myśl społeczno-polityczna Mirosława Dzielskiego) jest to najważniejsza pozycja na ten temat. Nie tylko udało się połączyć wątki naukowe z osobistymi wspomnieniami; nie tylko zestawiono autorów z różnych pokoleń, ale co istotniejsze, i co jest rzeczywiście znacznym osiągnięciem, zebrano teksty autorów z różnych opcji ideowych i politycznych. Niewiele jest współcześnie książek, w których obok siebie można zobaczyć nazwiska Bronisława Łagowskiego, Bronisława Wildsteina, Ryszarda Legutki, Jana Woleńskiego, Andrzeja Walickiego, Pawła Kłoczowskiego czy Aleksandra Halla. Udało się, często posiłkując się tekstami już uprzednio ogłoszonymi, stworzyć nie tylko rzetelną narrację, ale właśnie pokazać – coś co trudno uchwycić – fenomen Dzielskiego, intelektualisty, który dzięki uczciwości myślenia potrafił wchodzić w interakcje z różnymi stronami polskiej, tak często skłonnej do wchodzenia w alianse z politykami i masami, inteligencji. Dzielski dobrze rozumiał powołanie klerka, łączącego postawę społecznego zaangażowania i intelektualnego dystansu. Precyzyjnie tę cechę oddał Ryszard Legutko, który zawsze podkreślał wagę czynników osobowościowych dla zrozumienia znaczenia Dzielskiego. Pisał: „Główną cechą wyróżniającą go była samodzielność i to samodzielność świadoma. W tamtych czasach, a mówię o końcówce lat siedemdziesiątych i latach osiemdziesiątych, kiedy rodziła się nowa fala antykomunistycznej opozycji, zaczęły w środowisku opozycyjnym powstawać odruchy stadne. Nie dostrzegałem tego jeszcze, natomiast widział to Dzielski i mówił o tym otwarcie (…). Jeśli opozycja stanowiła zalążek III RP, to już wtedy rozmaite złe rzeczy można było dostrzec, o ile ktoś miał bystry wzrok i ostrość sądu. A Dzielski dysponował jednym i drugim”. Antystadność myślenia Dzielskiego, najjaskrawiej widoczna w jego związkach z Solidarnością, o których obszerniej wspomina Tadeusz Syryjczyk. Po sierpniu 1980 roku Dzielski, zadeklarowany liberał, zaangażował się w działalność związkową. Był m.in. rzecznikiem zarządu regionu struktur małopolskich, próbował przekonywać działaczy związkowych i robotników do pomysłów wolnorynkowych. Bez większego odzewu. Niemal do rangi symbolu urasta fakt, iż w czasie I Zjazdu Solidarności w Gdańsku w wyborach na ogólnopolskiego rzecznika związku otrzymał… 10 głosów. Masy odwzajemniają nieufność. Naturalnym jego otoczeniem i polem oddziaływania była podziemna „13” i Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe, słowem, inteligencja. Znaczenie Dzielskiego, i kilku jeszcze innych nielicznych Don Kichotów, polegało na wykształceniu w kraju robotniczym, z gospodarką centralnie planowaną, gdzie formy własności prywatnej poza rolnictwem przetrwały w formie szczątkowej, liberalnej inteligencji, która skutecznie starała się wzbudzić w postsocjalistycznym społeczeństwie marzenie o kapitalizmie i nadać tym samym kierunek przyszłej transformacji.

Dawni przyjaciele, współpracownicy, bez akademijnej czołobitności piszą o sporach z Dzielskim, czasem po latach przyznawali mu racje, czasem przeciwnie – wskazywali na pomyłki. Czynią to już z perspektywy trzydziestu lat istnienia III Rzeczypospolitej. Nachalnie jednak na kartach książki powraca pytanie, co Dzielski zrobiłby, jakby się zachował, jaki miałby osąd zachodzących procesów, gdyby nie zmarł przedwcześnie, u progu niepodległości. Pytania z konieczności pozostają bez odpowiedzi, wyrażają jednak poczucie braku, wyrzutu… Że coś poszło nie tak; że można było lepiej, sprawniej, uczciwej… Być może właśnie zabrakło tego „bystrego wzroku i ostrości osądu”, cech wtedy i współcześnie wyraźnie deficytowych.

Nieustannie wraca, nie tylko w tekście Adama Plichty, motyw aktualności publicystyki autora skandalizujących życzeń noworocznych dla porucznika Borewicza. Po trzech dekadach kosztownych sukcesów kapitalizmu, całkowitej klęsce chrześcijańskiego liberalizmu, kwestia tego, co Dzielski ma do powiedzenia współczesnemu pokoleniu, jest kluczowa. Czy Dzielski jest inteligencką legendą, jednak bez konsekwencji?

Nie będzie wielkim odkryciem stwierdzenie, że wigowski liberalizm Hayeka, który tak przemawiał do autora koncepcji historycznego kompromisu, w obecnych warunkach gospodarczych, społecznych i politycznych z dużym prawdopodobieństwem odchodzi w przeszłość. Czy jednak dezaktualizuje się również sprawa wolności? Nie. Wymaga ona ciągłego konfrontowania pojęć z rzeczywistością, ze zmiennymi warunkami, krytycznego myślenia i dyskusji. I to jest najważniejsza nauka Dzielskiego, ta która niezależnie od czasów pozostanie aktualna.

Zebrane teksty, nadmieńmy, znakomitych autorów, pokazują, iż Dzielskiego nie można sprowadzić wyłącznie do doktryny, zamknąć w formule liberała. Takie legendy nie tyle szybko umierają, ile nigdy się nie rodzą. Dzielski to szkoła myślenia, również przykład niezwykłej wrażliwości moralnej. Przypomnienie w tak przemyślanej formie postaci Dzielskiego w obecnym stanie napięcia umysłów, niesamowitej polaryzacji, ideologizacji i polityzacji polskiej inteligencji jest cennym przedsięwzięciem; przypomnieniem o zbyt często „zdradzanym” powołaniu.