Pociąg do filozofii Erica Weinera
Szymon Wróbel
W naszej scjentystycznej kulturze co kilkanaście lat odnawia się potrzeba powrotu do filozofii spontanicznej, naturalnej, bliskiej życia i człowieka. Dość wspomnieć jeszcze ciepłe książki o filozofii życia codziennego Alaina de Bottona, ze Sztuką podróżowania na czele, oraz już chyba ostygłe publikacje norweskiego pisarza Josteina Gaardera i spektakularny sukces jego Świata Zofii z roku 1991. Te powroty filozofii naiwnej i masowo czytanej są prawdopodobnie symptomem wyobcowania i elitarnego zamknięcia filozofii akademickiej, która odstrasza choćby samym językiem – albo tak sformalizowanym, że zupełnie nieinteresującym, albo tak ekscentrycznym, że niezrozumiałym.
Książka Erica Weinera Ekspresem z Sokratesem. Czego martwi filozofowie uczą nas o życiu zachęca do filozofii czytelnika niewtajemniczonego, ale wrażliwego. Od kilkunastu lat Eric Weiner konsekwentnie przekonuje, że filozofii nie należy się bać. Jego Geografia szczęścia (2008), Poznam sympatycznego Boga (2011), Genialni (2016), a obecnie Ekspresem z Sokratesem to udane próby oswojenia filozofii, przybliżenia jej treści osobistemu rozwojowi, przemianie moralnej, prozaicznemu obcowaniu człowieka ze sobą, innymi ludźmi i światem. Filozofia nie ma prawa nas przerażać. Filozofia ma prawo nas zdumiewać, ale nie ma prawa nas onieśmielać. Filozofia jest dziełem życia i ma za zadanie uczyć nas żyć, czyli zmagać się z przeciwnościami losu. Martwi filozofowie nigdy nie są martwi, o ile potrafią wzniecić nowe zasoby życia.
Ekspresem z Sokratesem to swoisty „pociąg myśli” – czasem wykolejony, czasem smutny albo radosny, wygodny bądź wymagający, ale najczęściej melancholijny. Podróżując pociągiem, który – zdaniem autora – jest środkiem komunikacji najbardziej sprzyjającym zadumie, objeżdżamy świat, zatrzymując się w miejscach związanych z wybranymi filozofami. Wybory Erica Weinera zastanawiają mnie zresztą najbardziej. Nie ma wśród odwiedzanych filozofów Arystotelesa, Tomasza z Akwinu, Kartezjusza, Kanta, Hegla, Heideggera, Carnapa, Derridy. W zamian „wstajemy z łóżka” z Markiem Aureliuszem, „wpadamy w zadumę” z Sokratesem, „uczymy się chodzić” z Rousseau, uczymy się „widzieć” jak Thoreau, „słuchać” jak Schopenhauer, „radować się” jak Epikur, „być uważnym” jak Simone Weil, „być życzliwym” jak Konfucjusz, „doceniać małe rzeczy” jak Sei Shōnagon, „niczego nie żałować” jak Nietzsche, „radzić sobie z przeciwnościami losu” jak Epiktet, „starzeć się” jak de Beauvoir i wreszcie „umierać” jak Montaigne. To bardzo napięty program.
Podróż odbywa się pociągiem i jest podzielona jak dzień (lub życie) na trzy części – Świt, Południe, Zmierzch. Potrzebujemy zatem filozofów brzasku, zenitu i wieczoru życia. Potrzebujemy filozofów narodzin i początków, mędrców południa, pełni istnienia i myślicieli odejścia, zmierzchu. Poranek nadaje ton reszcie dnia. Południe wytwarza nastrój entuzjazmu, daje poczucie radości. Starość, która zawsze okazuje się bliższa, niż się wydaje, jest „nieuzmysławialnym”, niezauważalnym przepływem życia. „Starość nie tyle wytwarza nowe cechy, ile wzmacnia już istniejące. Starzejąc się, stajemy się bardziej intensywną wersją siebie samego”. Z tego powodu być może głównym tematem książki jest przemijanie.
Należy zadać pytanie: kto mówi w tej książce? Kim jest Eric Weiner? No cóż, autor z pewnością sprawia wrażenie osoby bardzo sympatycznej, wprowadzającej nas w teksty i praktyki filozofii. Nie boi się świata, nie boi się naiwności i prostoty. W każdym rozdziale przyznaje się do swoich słabości, mankamentów, wad. Deklaruje, że jego podróże to raczej wygodne objazdy, a nie karkołomne wspinaczki lub wyprawy godne grotołaza. Wyznaje: „Pakuję plecak, elegancki model miejski, którego Thoreau nigdy by nie założył”. Z pewnością nie mamy tu filozofa heroicznego, ale raczej prozaicznego. Dla Erica Weinera prawdziwy heroizm to heroizm dnia codziennego.
Eric Weiner to nade wszystko troskliwy ojciec adoptowanej trzynastoletniej dziewczynki, który istotną część swego czasu spędza w Starbucksie, popijając kawę w towarzystwie ulubionych autorów oraz przypadkowo napotkanych przechodniów, towarzyszy nieoczekiwanych rozmów. Być może autor Genialnych, podobnie jak jeden z jego bohaterów – Marek Aureliusz – oddaje się ciągłemu dążeniu do okiełznania swojego przyrodzonego pesymizmu. Z pewnością jednak uwielbia jeździć pociągiem, uznaje bowiem, że wizyta w pociągu ofiarowuje mu rzadką kombinację ekspansji i przytulności. Myśli rodzą się w ruchu. Należy jednak zapytać, czy filozofia i pociągi rzeczywiście pasują do siebie tak bardzo jak to sugeruje autor? Z pewnością filozofia to pociąg, który zawsze odjeżdża, ale czy kiedyś dociera do celu? I czym jest ten cel? Być może istnieje także pociąg do filozofii jako składu niewygodnego, nieprzytulnego, proletariackiego. O klasowym usytuowania wagonów autor Ekspresem z Sokratesem zapomina.
Eric Weiner chce nas wprowadzić w zadumę. Zaduma to w zasadzie cud, przedmiot nieustannego zdumienia. Przedmiotem zdumienia jest samo życie. W naszej cybernetycznej kulturze rozwiązuje się problemy, nie przeżywając związanych z nią pytań. Dla Erica Weinera liczy się jednak bardziej pytanie i samo dążenie. Weinera nie interesuje ostateczne znaczenie życia, ale raczej to, by samemu prowadzić życie pełne znaczenia. Jego celem jest zapobiegnięcie życiu błędnemu. Jego główną potrzebą – uniknięcie sytuacji, w której u kresu stwierdzamy, że nie żyliśmy w ogóle.
Weiner potrzebuje filozofii do wzniecenia ruchu radości. „Świat potrzebuje porywów filozoficznego entuzjazmu. Nie jej studentów, a na pewno nie specjalistów od niej, ale właśnie entuzjastów, z całym ich nieskrępowanym zapałem”. Jedynym poważnym celem kształcenia jest zatem ćwiczenie uważności i rozpalanie ognisk radości. W pełni natężona uwaga okazuje się największą ekstazą. Przeciwieństwa uwagi nie stanowi roztargnienie, ale niecierpliwość. Życie to dar, który pozwala nam okazywać serdeczność wszystkim innym ludziom, doceniać małe rzeczy, powtarzać – jak w Dniu świstaka – scenariusze dnia od początku do końca lub do miejsca oznaczonego słowem fine. To wzniecenie pragnienia powtórzenia życia stanowi jedyny rzeczywisty cel filozofii.