Uśmiech Gajcego

Maciej Urbanowski

Pięknie uczcili Państwowy Instytut Wydawniczy wraz z Biblioteką Narodową stulecie urodzin Tadeusza Gajcego. Album Tadeusza Gajcego Opowieść z innego świata. Widma to dzieło sztuki edytorskiej, które ze wzruszeniem, ale i przyjemnością bierze się do ręki. Od razu trzeba pochwalić redaktora prowadzącego Pawła Orła oraz autorów koncepcji książki, Michała Trusewicza o oraz Mimi Wasilewską. Ta ostatnia projektowała także obwoluty, okładkę i strony tytułowe, a niezwykłe i liczne fotografie pozyskała Ewa Mazur.

Na album składają się dwie książki złączone wspólną, beżową obwolutą. Beż dominuje zresztą w całości – jest elegancki, ale i skromny. Jak skromne od strony edytorskiej były konspiracyjne wydawnictwa, w które zaangażowany był Gajcy.

Z obwoluty wyciągamy najpierw faksymile Widm, które Gajcy wydał jako Karol Topornicki w 1943 roku. Poemat ukazał się konspiracyjnie, nakładem „Biblioteki Sztuki i Narodu”. Na ostatniej, 25 stronie publikacji umieszczono informację, że Widma wydano na powielaczu w nakładzie 250 egzemplarzy, w tym 6 na papierze czerpanym. To ostatnie było chyba żartem i złośliwością wymierzoną w snobizm międzywojennych poetów.

Jest i tom drugi, znacznie obszerniejszy. Tytuł – Opowieść z innego świata – odnosi się do jednego z przedrukowanych w albumie wierszy, ale jest może dyskretną aluzją do arcydzieła Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i łączy doświadczenia tych niemal równolatków. Obaj pisarze doświadczyli wojennego i totalitarnego „innego świata” i – co również ważne – dali tych doświadczeń niezwykłe artystycznie świadectwa.

Opowieść z innego świata zawiera szkice o poecie autorstwa Rafała Brassego i Karola Samsela przeplatane wyborem czternastu jego wierszy. Jest jeszcze liryk prozą Wacława Bojarskiego Ranny różą i pięćdziesiąt ilustracji, czasem całostronicowych. Widzimy na nich Gajcego, jego rodzinę i przyjaciół. Są reprodukcje rękopisów i maszynopisów wierszy, dramatów, listów. Jedna tylko fotografia dotyczy bezpośrednio wojny – to obraz zniszczonego w czasie powstania warszawskiego na Placu Krasińskich niemieckiego transportera. Jest też słynna fotografia najdroższego przyjaciela Gajcego, Zdzisława Stroińskiego, wykonana tuż po uwolnieniu „Chmury” z Pawiaka.

To chyba celowy zabieg. Walka, konspiracja, okupacja są w tym albumie jakby na drugim planie. O tym już wiemy. Wiemy o pokoleniu Kolumbów i Gajcym jako jego reprezentancie. Tu raczej widzimy syna i brata, otoczonego czułą opieką matki akuszerki i ojca ślusarza, widzimy przyjaciela i narzeczonego. Gajcy pozuje do kolejnych zdjęć w eleganckim ubraniu, czasem samotny, czasem w towarzystwie rodziny. Często w słońcu, łagodnie uśmiechnięty. Twarz Gajcego się zmienia, niekiedy pojawia się na niej buńczuczny wąsik, ale uderza właśnie ów uśmiech. Na przykład na zdjęciu z kolegami z liceum wykonanym w 1940 albo na sąsiadującej z nim fotografii zrobionej nad Świdrem w 1943 roku. Było to zaiste annus horribilis, nic dziwnego, że w Widmach Bóg śni, a światem na opak włada szatan. Ale na fotografii ze strony 69 świeci słońce, lśni rzeka, a radosny Gajcy spaceruje w towarzystwie dwu pięknych dziewczyn, które przytula do siebie.

„Uśmiech dziwaczności”? Upominał się o ten rodzaj humoru Andrzej Trzebiński. O nim myśli się, oglądając fotografie Gajcego wojennego. O radości dwudziestolatka, który próbuje żyć na przekór niemieckiego innego, złego i smutnego świata. O humorze i radości, których manifestacją jest Curruculum vitae albo wiersze, w których świergota śnieg.

Ale myśli się też o literaturze, której się ta młodość poświęcała. Gajcy nie wierzył, że w czasie wojny muzy mają milczeć. Rękopisy jego najwcześniejszych wierszy pochodzą z 1938 roku. Wojna tylko wzmacniała wiarę w siłę i potrzebę literatury. Literatura jest narzędziem walki. Ale literatura inna od tej przedwojennej. I nienaiwnie tyrtejska, propagandowa.

Gajcy pisze bardzo dużo. Piórem i na maszynie. Czasem publikuje w „Sztuce i Narodzie” czy „Kulturze Jutra”. W podziemiu, anonimowo, na kiepskim papierze. Najłatwiej drukować wiersze i krytykę. Dramaty (Misterium niedzielne albo Homer i orchidea) poczekają na druk po wojnie. Przeżyją autora, który zginie wraz ze Stroińskim jako żołnierz powstania warszawskiego. W albumie jednak nie ma zdjęcia grobu Gajcego czy odnalezionych w czasie ekshumacji przedmiotów. Jest jego pisanie. Jest jego życie.

Twórczość autora Widm nie od razu jednak trafiła po roku 1945 do czytelników. Pierwszy wybór jego wierszy wydał PAX w 1952 roku. Potem było już coraz lepiej i w roku 1992 wybór wierszy Gajcego wraz z Misterium… ukazał się w serii Biblioteki Narodowej. Pisarz został jakby kanonizowany. W ostatnich latach twórczość Topornickiego przeżywa renesans. Ukazały się biografia Stanisława Beresia i monografia Brassego, wznawiane są wiersze, a Muzeum Powstania Warszawskiego wydało w roku 2009 świetną płytę z muzycznymi interpretacjami liryki Gajcego. Za swego patrona uznali go Zbigniew Herbert i Jarosław Marek Rymkiewicz. Dzięki Kinderszenen karierę zrobiła makabryczna fraszka Święty kucharz do Hipciego.

Jak dzisiaj czyta się Gajcego? Szkice zamieszczone w Opowieści z innego świata kazałyby stwierdzić, iż jak klasyka, a więc z namaszczeniem, respektem i naukową powagą, czasem zadziwiającą erudycyjnymi paralelami i skojarzeniami. Myślę tu o mocno hermetycznym eseju Karola Samsela, w którym Gajcy łączony jest z Chestertonem, Kafką, Słowackim, Różewiczem, Norwidem, Wyspiańskim, Ibsenem, a nawet Szekspirem! Brasse jest znacznie skromniejszy (i zabawniejszy): zestawił wiersz Do potomnego z Chłopcami z Placu Broni Molnara. Trochę tu ginie osobność poety.

Ale Brasse podkreśla religijność Gajcego. Pisze o „głębokim humanizmie” jego utworów i zarazem obecności w nich „chrześcijańskich motywów i symboli”. Stawia tezę, iż Do potomnego to „zwieńczenie drogi tego poety”, co dość oczywiste, zważywszy, iż utwór powstał tuż przed wybuchem powstania. Dużo mniej oczywiste jest przyrównywanie tego wiersza do Prologu Dylana i Wydrążonych ludzi Eliota. Gajcy i jego pokolenie czytali raczej Francuzów, Rosjan i… Polaków, dla współczesnych ciekawsi – jako kontekst – są Anglosasi.

Kiedyś spory budził związek Gajcego ze „Sztuką i Narodem” i Konfederacją Narodu, a szerzej nacjonalizm, imperializm, a nawet – domniemany – antysemityzm. Autorów szkiców kwestia polityczności Gajcego właściwie nie ciekawi. Interesuje ich Gajcy metafizyczny, ironiczny oraz intertekstualny. Brasse pisze, że wprawdzie były u poety „tony apodyktyczne i partykularne”, ale w sumie to „jawnie wyśmiewał postawy nacjonalistyczne” i jego postawa wyrastała „z ducha ponadnarodowego braterstwa”. Dowodem Misterium niedzielne czytane – przez Brassego – jako groteska o narodowych mitach, których społeczeństwo stało się ofiarą, a przez Samsela jako „archetypowy obraz Warszawy 1943 roku”. Ja czytałem to kiedyś jako satyrę na sanacyjną tromtadrację i zabawny atak na katastrofistów. Co pokazuje, jak niejednoznaczna i podatna na coraz to nowe, a więc też ahistoryczne i „światowe”, odczytania jest ta twórczość.

Aktualne wydały mi się refleksje Brassego o znaczeniu męczeństwa w twórczości Gajcego i „sensie dźwigania żołnierskiego krzyża wraz z innymi”. Z poruszeniem też po raz kolejny czytałem Widma, zwłaszcza sławne napomnienie:

Kochaj pocisk z niedobrego kruszcu,

gdy nad włosem ci leci prosty;

niejednego on przecież nauczył

miłości.