Tematy odzyskane czy z odzysku?
Bernadetta Darska
Pierwsza połowa trzeciej dekady XXI wieku wydaje się coraz bardziej zdominowana pojawianiem się w literaturze tematów, które dobrze znamy z lat 90. minionego stulecia. Mam na myśli zwłaszcza wątek małych ojczyzn, tematykę feministyczną oraz zaangażowanie społeczne. Choć wydawać by się mogło, że chodzi w tym względzie o kontynuację, już pobieżne przejrzenie ukazujących się utworów w kontekście stylu, wieku autora i jego związku z tematyką, wreszcie tego, co wpływa na zabranie głosu w sprawie, pozwala stwierdzić, że zjawisko jest dużo bardziej skomplikowane. Można bowiem zauważyć przynajmniej trzy tendencje.
Pierwsza wiązać się będzie z uwikłaniem autobiograficznym, które niejednokrotnie okaże się czymś w rodzaju szantażu emocjonalnego w stosunku do czytelnika. Własne doświadczenie jako temat literatury często blokuje bowiem ewentualne krytyczne reakcje, ponieważ jest ryzyko, że intencja wyrażenia opinii na temat prozy zostanie uznana za chęć wypowiadania się na temat cudzego życia. Obok relacji autobiograficznych pojawiać się będą teksty o charakterze poradnikowym. Widać to chociażby w kontekście feminizmu i praw kobiet. To wszystko, co w latach 90. opowiadane było za pomocą fabuł i bohaterek/bohaterów przez Izabelę Filipiak, Manuelę Gretkowską, Zytę Rudzką czy Olgę Tokarczuk, teraz często przyjmuje formę poradników lub manifestów wydawanych przez oficyny. Tendencja ta kojarzyć się może ze zjawiskiem backlashu. Tematy, które zostały przedyskutowane i „przerobione” literacko i publicystycznie wcześniej, dzisiaj powracają jako coś nowego i nieuwzględniającego dorobku wcześniejszych pokoleń. Co ciekawe, ów backlash dotyczy nie tylko kwestii kobiecych, ale także innych wątków społecznie rozpoznanych wcześniej. Przykładem może być nostalgia za latami 80. i 90. oraz próba rozegrania tego czasu przez opowieść o dzieciństwie i dorastaniu.
Druga tendencja stanie się szczególnie widoczna w przesunięciu, jakie dokonało się na naszych oczach. Mam na myśli niemalże całkowite porzucenie zaangażowania społecznego w kwestiach wykluczenia ekonomicznego, postępującego rozdźwięku między centrum a prowincją, wreszcie trwania podziałów społecznych pomimo mody na zainteresowanie kulturą ludową i dziedzictwem chłopskim. Dość powszechne zainteresowanie tymi, których wcześniej pomijano w narracji mainstreamowej, skutkuje z jednej strony nieprawdziwym uproszczeniem, że wszyscy pochodzimy z ludu, z drugiej wytworzeniem otoczki promocyjnej dalekiej od sedna poruszanej tematyki, a bliskiej stylistyce glamour. Wystarczy przejrzeć propozycje wydawnicze wielu oficyn, by zorientować się, że reagują one nadzwyczaj szybko na to zapotrzebowanie społeczne. Kilka ostatnich lat to prawdziwy wysyp publikacji portretujących na różne sposoby kulturę chłopską. Walka o obecność na rynku toczy się więc nie tyle za pomocą generowania nowych treści, ile raczej poprzez doprowadzenie do większej widoczności własnego produktu.
Trzecia tendencja wydaje się najciekawsza, bo nie jest mniej lub bardziej świadomym podtrzymywaniem mody, lecz raczej zabieraniem głosu na własnych zasadach. Mam na myśli opowiedzenie problematyki małych ojczyzn z perspektywy pokolenia wnuków. O ile w latach 90. XX wieku to córki i synowie przejęli narrację na temat miejsc, które wcześniej nie należały do Polaków i miały swoją nieoczywistą historię, o tyle w pierwszej połowie trzeciej dekady XXI wieku da się zauważyć mocny i słyszalny głos trzeciego pokolenia, które słuchało historii babek i dziadków. Jego przedstawiciele nie pamiętają, jak ziemie i domy były przejmowane od Niemców, są u siebie, a zarazem czują, że to wszystko bywa tylko na chwilę i miewa bardzo różne historyczno-społeczne konotacje. Skomplikowane losy takich regionów jak Warmia i Mazury, Kaszuby czy Śląsk to dla nich już historia. Jednocześnie są jej częścią za sprawą przeszłości rodziny. Przedstawiciele literatury faktu (np. Stasia Budzisz, Zbigniew Rokita, Aleksandra Sulava), ale i twórcy prozy (np. Ishbel Szatrawska, Agnieszka Łącka, Joanna Wilengowska) piszą bez uwikłania w spory polityczno-ideowe i mają poczucie własnej pracy na rzecz pamięci. We wspomnianych opowieściach wnuczek i wnuków widać nie tylko zaciekawienie, ale i emocjonalne zaangażowanie. Nie ma natomiast w tych historiach – albo jest go dużo mniej niż w doświadczeniu rodziców – obciążenia polityką historyczną i uwikłaniami natury ideologicznej. Odpominanie historii miejsc poprzez pokazywanie niełatwej przeszłości i eksponowanie chociażby tego, że miejsca te niegdyś należały do Niemców, nie cieszyło się wielką popularnością i niejednokrotnie wywoływało emocje. Dyskusje inicjowane niegdyś przez redakcje takich czasopism jak np. „Borussia” czy „Pogranicza” miały w sobie wymiar rewolucyjny. Dzisiaj, niezależnie od istniejących zwłaszcza w polityce partii prawicowych animozji, możliwa jest opowieść nieoczywista, odsłaniająca kruchość tego wszystkiego, co wydawało się trwałe.
W efekcie zarówno reportaż czy esej kulturowo-historyczny, jak i powieść, włączają się w nurt, który można by określić mianem powrotu do literatury małych ojczyzn lub głosu trzeciego pokolenia na temat małych ojczyzn. Jedną z wyraźnych cech tego nurtu okazuje się odejście od nostalgii i melancholii powiązanej z przeszłością na rzecz odważnego zmierzenia się z tym, o czym wcześniej niechętnie mówiono w narracji oficjalnej. Dwadzieścia kilka lat XXI wieku znacznie zmieniło postrzeganie niektórych tematów oraz społeczną akceptację dla ich obecności w przestrzeni publicznej. Widać to chociażby w kontekście problematyki gwałtów na kobietach, dokonywanych przez żołnierzy Armii Czerwonej, czy uwikłań niemiecko-polsko-śląskich, które różniły często członków jednej rodziny, ale też w kontekście odkrywania własnej tożsamości. Joanna Wilengowska w autobiograficznej prozie Król Warmii i Saturna opisuje nieoczywistą biografię własnego ojca, Warmiaka, ale też o sobie mówi, że jest Warmiaczką. Deklaruje więc przynależność do przedstawianego świata.
Pokolenie wnuków w pewnym sensie uwikłane jest potrójnie. Będzie to z jednej strony to wszystko, co przedstawiciele tej grupy usłyszeli od swoich babek i dziadków lub co zostało przez nich przemilczane, z drugiej strony w jakiś sposób odnoszą się do tego, jak z pamięcią i niełatwą historią radzili sobie ich rodzice, a więc pokolenie dzieci, z trzeciej wreszcie stoi za nimi cała biblioteka tekstów już napisanych, odsłaniających ewoluowanie problemu, pokazujących jego nieustanne rezonowanie w społeczeństwie. Gdzieś między tymi trzema odniesieniami powstaje głos wnuków. Nie używam w tym miejscu pojemnego określenia „młode pokolenie”, bo dokładniejsze i bardziej adekwatne będzie powiedzenie o dojrzewaniu wnuków do tematyki młodych ojczyzn. Zwykle bowiem twórczynie i twórcy, których da się zaliczyć do tej grupy, są już ludźmi z pewnymi doświadczeniami, przemyśleniami i umiejętnością uświadomienia sobie, że postrzeganie własnej tożsamości zmienia się i że do myślenia o tożsamości trzeba w pewnym sensie dorosnąć. Temat ten podejmują zatem zwykle osoby po trzydziestce i starsze. Co ciekawe i warte odnotowania, zainteresowanie pokolenia wnuków przeszłością regionów z nieoczywistą historią nie dotyczy jednej konkretnej przestrzeni. To potwierdza szerszy wymiar zjawiska i stanowi zaprzeczenie ewentualnego oskarżenia o incydentalność. Tendencja ta widoczna jest zarówno w literaturze artystycznej (np. u Joanny Wilengowskiej), środka (np. u Sabiny Waszut czy Ishbel Szatrawskiej), jak i popularnej (np. u Moniki Bisek-Grąz), a także w tekstach z kręgu literatury faktu, oscylujących na pograniczu eseju i reportażu (np. u Zbigniewa Rokity).
W kontekście twórczości przedstawicielek i przedstawicieli trzeciego pokolenia istotna jest również kategoria przypomnienia. A skoro mowa o przypomnieniu, nieuchronne staje się również powtórzenie. Deleuze powiedziałby prawdopodobnie, że za powtórzeniem idzie różnica, a ta z kolei implikuje szereg bardzo konkretnych konsekwencji. Pewne wątki pojawiają się po raz kolejny, ale jednocześnie wrażliwość przedstawicielek i przedstawicieli młodszego pokolenia pozwala im wybrzmieć trochę inaczej niż wcześniej (np. Całe piękno świata Pauliny Buczak).
Istotnym zagadnieniem towarzyszącym przesunięciu akcentów, o których mówię, jest kwestia wypośrodkowania – z jednej strony bazowania na tym, co już opowiedziane, z drugiej na tym, co należy przypomnieć, bo zostało już zapomniane. W tym najbardziej podstawowym odbiorze okazać się może, że to, co dla jednych będzie oczywiste, bo znają wcześniejsze utwory, dla innych będzie odkrywcze, nowe i świeże, bo nawet niemalże kanoniczne elementy przywoływanych wydarzeń staną się dla nich tym, czego wcześniej nie wiedzieli i co właśnie poszerzyło ich wiedzę o świecie i o człowieku. Potencjalnie więc właśnie te fragmenty, które wiążą się z przywołanym przesunięciem, wpływają na jakość książki i jej wtórny bądź wnoszący coś nowego charakter. Kwestie te dotyczą zarówno literatury faktu, jak i literatury fikcjonalnej, zarówno literatury uznawanej za artystyczną, jak i tej, która pozostaje w rejestrach popularnych, zarówno przestrzeni łatwych do rozróżnienia w kontekście przynależności do tego, co bardziej wymagające, lub przeciwnie, co chętnie korzysta ze sprawdzonych rozwiązań typowych dla popkultury, ale też, co warte zaakcentowania, do literatury środka.
Da się zauważyć dwie grupy utworów – książek, których autorzy twórczo wykorzystują to, co zostało wcześniej opisane, i dzięki temu poszerzają świadomość współczesnych czytelników, inspirując ich do dalszych poszukiwań lekturowych, oraz książek, których twórcy rezygnują z dialogowania z ustaleniami drugiego pokolenia i prezentują postawę, jaką można by nazwać „wyważaniem otwartych drzwi”. Paradoksalnie obie postawy mogą się spotkać z pozytywnym odbiorem, zwłaszcza osób młodych, które nie zawsze mają świadomość historycznej ciągłości i tego, co już wcześniej zostało w literaturze sportretowane. Ważna w tym kontekście okazuje się rola wydawców, umiejących potencjalnie zrezygnować z tego, co wtórne, choć jednocześnie łatwe do sprzedania, krytyków i recenzentów, nazywających określone zabiegi autorskie po imieniu i wskazujących to, co w ich tekstach słabe, a także czytelników, wykazujących postawę poszukującą i wymagającą. Przesiewanie ziarna od plew będzie niewątpliwie długim procesem. Okazuje się jednak działaniem ważnym i potrzebnym. To dzięki praktykowaniu uważnej i krytycznej lektury da się wskazać to, co stanowi artystyczną korzyść z operowania powtórzeniem, a co wręcz przeciwnie, pozostaje dalekie od twórczego wkładu w poszerzenie wiedzy na temat małych ojczyzn, ale i innych powracających po latach tematów.