Poeta poecie bratem

ks. Jerzy Sikora

Książka Braterstwo poezji zawiera korespondencję Tadeusza Różewicza z Czesławem Miłoszem, a także wybór tych wierszy, esejów, rozmów, zapisków intymnych i innych utworów, w których obaj wypowiadają się o sobie nawzajem. Ich komunikowaniu towarzyszy forma oficjalna „per pan”, ale – z upływem czasu – w coraz bardziej złagodzonej, familijnej postaci: „Kochany Panie Tadeuszu”, „Drogi Panie Czesławie”. Obaj odkrywają się, występują raczej bez masek i póz. Przy czym bardziej wylewny jest Różewicz. Relację z Miłoszem określa on mianem „miłości braterskiej”. To korespondencja rzeczywiście braterska, bo przyjazna, szczera. W 1995 roku Różewicz zwierza się Miłoszowi: „Myślałem często o Panu i naszej znajomości (a może przyjaźni? To zależy od Pana)”. W korespondencji Miłosz jest bardziej zdystansowany i pesymistyczny, powściągliwy w ekspresji uczuć niż Różewicz. Z kolei w ich poezji zauważamy odwrotność. Miłosz jawi się przecież jako poeta dnia, natomiast Różewicz jako poeta nocy. Poetycki Miłosz nawet w katastroficznym tomie Trzy zimy z 1936 roku prezentuje katastrofizm ocalający.

Autor Niepokoju życzy autorowi Ocalenia dalszych wspaniałych wierszy, dobrego zdrowia, pięknych snów. Opowiada też własne sny, również te z Miłoszem w roli głównej: „Odwiedził mnie Pan w domu jako bohater snu… Gościłem Pana w naszym mieszkaniu i częstowałem plackiem drożdżowym z rodzynkami i kruszonką”. Dzieli się przeżyciami z codzienności. Na przykład mówi, że nie ma samochodu, a „jeżdżenie tramwajem jest dobrą szkołą życia”, bo umożliwia obserwację zachowań ludzkich, dostrzeganie tego, co się dzieje wokół. Wystarczy przykładowo przywołać chociażby wiersz Ludożercy. W przededniu Bożego Narodzenia dzieli się z adresatem opłatkiem. Pewnego razu pisze: „Myślałem dużo o Panu, o muzyce Pańskiego wiersza”. Przypomnijmy, że we wstępie do Traktatu poetyckiego Miłosz tak postulatywnie wypowiada się o poezji i taką sam uprawia:

Mowa rodzinna niechaj będzie prosta.
Ażeby każdy, kto usłyszy słowo
Widział jabłonie, rzekę, zakręt drogi,
Tak jak się widzi w letniej błyskawicy.
Nie może jednak mowa być obrazem
I niczym więcej.
Wabi ją od wieków
Rozkołysanie rymu, sen, melodia.

Czyżby Różewicz tęsknił do rozkołysanej formy poezji, której nie ma – świadomie, z założenia – u niego, gdyż przejął się i przyjął dewizę Theodora Adorna, iż niemożliwa jest poezja po Oświęcimiu? Wprawdzie tworzy wiersze, ale jakże niepoetyckie, zgrzebne, odarte z metafor, z „ochów” i „achów”. Taki jest przecież zamysł i realizacja Różewiczowskiego wiersza. Miłosz docenia poetycki kunszt Różewicza, chociażby wtedy, gdy chwali poetę za utwór *** („Czas na mnie…”): „I nie waham się powiedzieć, że to jest wielki wiersz i że warto życie przeżyć, żeby taki wiersz napisać”.

W ich korespondencji są więc nawiązania do własnej i adresata twórczości, do lektur, do sytuacji życiowej – na przykład stanu zdrowia. Różewicz się zwierza: „Zaćma mi dokucza”. Z kolei Miłosz w liście z 2 marca 1995 roku informuje o stopniowym upadku władz fizycznych i umysłowych: „Żyję i co dzień próbuję zrozumieć, jak to jest, że za parę miesięcy skończę osiemdziesiąt cztery lata. I po co to?”. Miłosz mówi o wielkiej przykrości, która go spotkała ze strony Herberta: „Skopał mnie w wierszu pt. Chodasiewicz”. Różewicz współczuje i pociesza. Gdy w 1993 roku autor Trzech zim zamieszkał w Krakowie, najpierw jego mieszkanie przez kilka miesięcy było remontowane i urządzane. Wiedząc o tym, Różewicz w liście poleca krzesła firmy ze swojego rodzinnego Radomska, w której pracował jako pomocnik stolarza w czasie wojennej okupacji. Rekomenduje: „to najlepsze krzesła”. Oprócz artykułowania codzienności są osobiste wspomnienia, plany. Natomiast uwidacznia się mniej komentarzy do tego, co dzieje się w obszarze społecznym, politycznym – krajowym czy międzynarodowym. Chociaż są wyjątki, bo na przykład w liście z 3 stycznia 1997 roku Różewicz wyznaje: „Ciągle jeszcze martwię się, a nawet dręczę tym, co w Ojczyźnie miłej (się) dzieje. Niestety… (ciągle) czytam gazety i oglądam TV”.

W recenzowanym tomie znajdują się także niewysłane do Miłosza listy Różewicza. W jednym z nich – z 20 października 2001 roku – nadawca pisze o procesie twórczym. I swoją wypowiedź artykułuje obrazowym, wręcz poetyckim, językiem: „W pokoju ze słowa na słowo jest coraz ciemniej, z tego mroku, z tej ciemności wyciągam rękę do Pana i coś tam jeszcze mówię, myślę… A poeci tylko wędrują do źródła, ale nie są źródłem… tyle że każdy idzie swoją ścieżką, drogą, bezdrożem”.

Los dał im sprawiedliwie – po równo: po 93 lata życia. Książka zawiera korespondencję, wiersze i inne dialogi z lat 1947— 2013. Miłosz umiera w roku 2004, Różewicz – w 2014, a więc po 2004 roku Różewicz nie może już do Miłosza napisać listu ani zadzwonić. Ale może napisać wspomnieniowy wiersz. Tak na przykład czyni poprzez utwór Cień Miłosza, w którym są wyraźne nawiązania do Miłoszowego Daru z tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada:

dziś 14 VIII 2006 r.
druga rocznica śmierci Miłosza
słyszę jego głos czyta wiersz –
(małą prozę przeźroczystą
jak japoński wiersz… a może rysuneczek)
Stary poeta jest w ogródku widzi
kolibra
nikomu niczego nie zazdrości…

Braterstwo poezji łączy się z braterstwem poetów. Braterstwa, miłości, ciepła bardziej pragnął Różewicz niż Miłosz. Andrzej Franaszek w świetnym wstępie zatytułowanym Starszy brat pisze: „Braterska miłość. Jeśli Czesław Miłosz także odczuwał ją do Różewicza, to chyba tylko przelotnie (…). Miłosz jednak był silniejszy, spadającym nań cierpieniom, udręczeniu, wyrzutom sumienia przeciwstawiał zachłanną pożądliwość istnienia (…). Autor Niepokoju natomiast – niech jego Cień wybaczy nam tę próbę osądu – wydaje się człowiekiem niosącym w sobie nigdy niezabliźnioną ranę osierocenia; ból śmierci brata oraz ból śmierci matki, najbliższych mu osób, którym w starości wystawi wspaniałe epitafia: książki Matka odchodzi i Nasz starszy brat. Czy to właśnie ta rana kazała mu szukać w Miłoszu braterskiego przyjaciela, marzyć o rozmowie, która byłaby dotknięciem serc, poświęcać wiersze, zaczepiać, wysyłać karty, listy?”. Możliwe, że tak.u3