Wołyńskie piętno
Natalia Pochroń
Czy polska historia Wołynia kończy się w 1945 roku? Adam Rafał Kaczyński pokazuje inną perspektywę. Przekonuje, że ostatnie lata wojny stanowiły tylko preludium do tragedii, która spotkała dawne województwo Rzeczypospolitej i która do dziś mocno kształtuje mentalność jego mieszkańców. W swojej historii Wołyń wielokrotnie zmieniał przynależność państwową. Nigdy nie wydarzyło się to jednak w tak bezwzględny sposób, jak po 1939 roku. Wkroczenie Armii Czerwonej, potem okupacja niemiecka, krwawa działalność ukraińskiego podziemia i ponownie destrukcyjne porządki wprowadzone przez sowiecki reżim sprawiły, że w ciągu jednego dziesięciolecia całkowicie zniszczono tożsamość tej wieloetnicznej krainy.
Trudno znaleźć w polskiej i ukraińskiej historiografii monografię, która kompleksowo i rzetelnie opisywałaby powojenne dzieje Wołynia. Historia tych ziem obciążona jest dużym ładunkiem emocjonalnym, związanym z rzezią dokonaną przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach w latach czterdziestych XX wieku i w związku z tym mocno podporządkowana względom polityki. Dostrzegł to chociażby kanadyjski historyk ukraińskiego pochodzenia John-Paul Himka, pisząc, że nigdzie w światowej literaturze nie ma tak rażących różnic między zawartością źródeł a poglądami historyków i stawianymi przez nich tezami. Większość publikacji traktujących o Wołyniu poświęcona jest tematyce ukraińskiego podziemia, w tym próbom potępiania lub wybielania Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Kwestie społeczne, polityczne czy gospodarcze są najczęściej pomijane lub traktowane w zdawkowy sposób.
Adam Rafał Kaczyński wypełnił tę lukę. W najnowszej książce postanowił skoncentrować się na powojennych losach dawnego województwa Rzeczypospolitej. Zaczyna od krótkiego zarysowania sytuacji Wołynia w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej, prowadząc następnie narrację przez okres okupacji sowieckiej i niemieckiej, ludobójstwo dokonane na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów, ofensywę Armii Czerwonej i walki na Wołyniu po proces instalowania się władzy sowieckiej i postępującej sowietyzacji regionu.
Jednym z narzędzi tej ostatniej były zakrojone na szeroką skalę deportacje i przemieszczenia ludności. Po zakończeniu drugiej wojny światowej ziemie dawnego województwa wołyńskiego opuściło około 140 tysięcy Polaków. Część z nich uciekła przed zbrodniami nacjonalistów z UPA, reszta została zmuszona do wyjazdu przez nowe władze – ich miejsce zajęli Ukraińcy oraz ludność rosyjskojęzyczna ze wschodniej Ukrainy. Oprócz tego Rosjanie przystąpili do bezwzględnej sowietyzacji przestrzeni publicznej. Temu miały służyć reforma szkolnictwa na modłę sowiecką, przeprowadzona w brutalny sposób kolektywizacja rolnictwa czy bezwzględna walka z Cerkwią i Kościołem. Ta pierwsza została podporządkowana Patriarchatowi Moskiewskiemu, drugi – całkowicie rozbity. Katolicyzm, tak istotny w dziejach Wołynia, na kilkadziesiąt lat został zepchnięty do podziemia.
Jak pokazuje Kaczyński, bezwzględne porządki Sowietów pociągnęły za sobą opłakane skutki. W ciągu kilku lat Wołyń stał się najbiedniejszym i najsłabiej zaludnionym regionem Ukrainy. Kolektywizacja połączona z ogromnymi obciążeniami podatkowymi spowodowała pauperyzację ludności i jej całkowite uzależnienie od władz. Nieudolna polityka gospodarcza doprowadziła do upadku rolnictwa i mocno osłabionego po wojnie przemysłu. Chociaż Sowieci przeznaczyli spore inwestycje na jego odbudowę, liczne problemy – jak choćby fatalny stan dróg i brak dostępu do elektryczności – połączone z „socjalistycznymi metodami produkcji”, sprawiły, że próby industrializacji spaliły na panewce. Dodatkowo w wyniku walk oraz przymusowych deportacji region pozbawiono nie tylko elity intelektualnej i gospodarczej, ale i świadomej narodowo części ukraińskiego społeczeństwa. W efekcie Wołyń został zdegradowany do roli zaplecza materiałowego i rezerwuaru taniej siły roboczej dla pozostałych regionów sowieckiego imperium. Dramatyzm sytuacji podkreśla fakt, że szybko mieszkańcy zaczęli z rozrzewnieniem wspominać „syte” czasy wojny i okupacji niemieckiej.
Na wstępie autor zaznaczył, że pragnie spojrzeć na Wołyń z perspektywy zewnętrznego obserwatora, bez opowiadania się po którejś ze stron. Zamiar się powiódł. Swoją publikację oparł na solidnej kwerendzie, korzystając ze źródeł zgromadzonych w archiwach ukraińskich, rosyjskich i polskich. To pozwoliło mu w obiektywny i rzeczowy sposób zmierzyć się z problematyczną historią regionu, szczególnie z rozpalającym historyków tematem zbrodni dokonanej przez ukraińskich nacjonalistów. Posiłkując się źródłami, Kaczyński obalił wiele fałszywych poglądów, m.in. zaniżających liczbę polskich ofiar czy mówiących o krwawym odwecie ze strony polskiej. Przytaczając wyliczenia, dowiódł, że dysproporcja strat zadanych przez Polaków Ukraińcom jest porażająca, dodając, że nie były one w żaden sposób usprawiedliwiane przez dowódców wojskowych.
Jednocześnie Kaczyński stroni od pochopnych sądów czy piętnowania. Pisząc o działaniach ukraińskich nacjonalistów, przede wszystkim próbuje je wytłumaczyć, równolegle pokazując ich tragiczne skutki. Przybliża też wątek mniej znany a pasjonujący – ukraińskie ofiary terroru członków OUN. Po wkroczeniu Sowietów na te ziemie wielu członków tej organizacji podjęło się bowiem dobrowolnej kolaboracji z okupantem, wymierzając ostrze swojej brutalnej polityki przeciwko własnym rodakom. Mordowali ich za rzekome donosicielstwo, opór wobec reform czy bez powodu – dla zastraszenia.
To zresztą niejedyny mniej znany temat podjęty przez Kaczyńskiego. Równie interesująco prezentuje się wątek czeskiego osadnictwa na Wołyniu. W Polsce utarło się przekonanie, że stosunki II RP z Czechosłowacją nie układały się najlepiej, czego dowodzi przykład Zaolzia. Kaczyński pokazuje inny obraz: wołyńscy Czesi nie tylko do końca pozostali lojalni wobec Polski. W wielu przypadkach ratowali Polaków przed zbrodniami Ukraińców, narażając przy tym życie. Ostatecznie spotkał ich podobny los – po wojnie również zostali zmuszeni do opuszczenia tych ziem.
Powojenne losy Wołynia potoczyły się tragicznie. Chociaż 1945 rok położył kres bratobójczym walkom, dla mieszkańców tego regionu stanowił dopiero początek ucisku. Usuwając ślady polskości z Wołynia, Sowieci obiecywali Ukraińcom, że wyzwolą ich spod „polskiego jarzma” i przeprowadzą ambitne reformy prowadzące do rozwoju regionu. Żadna z nich się jednak nie udała. Poza rusyfikacją, która wyrządziła ogromne spustoszenie w ukraińskiej mentalności, i daje o sobie znać po dziś dzień.