Okruchy życia
Alicja Piechucka
Choć ostatecznie najbardziej prestiżową nagrodę literacką świata otrzymał w zeszłym roku pochodzący z Zanzibaru Brytyjczyk Abdulrazak Gurnah, do momentu ogłoszenia decyzji Akademii Szwedzkiej bardzo wysoką pozycję na giełdzie noblowskiej zajmowała Annie Ernaux. Komentatorzy zauważali wówczas, że francuska pisarka miałaby szansę na takie wyróżnienie wcześniej, gdyby nie fakt, że jej utwory długo nie mogły doczekać się przekładu na język angielski. Urodzona w 1940 roku Ernaux zadebiutowała w połowie lat siedemdziesiątych powieścią Les Armoires vides. Niemal pół wieku i dwadzieścia tytułów później uznawana jest za autorkę wybitną, wobec której używa się we Francji przymiotnika immense, oznaczającego, że jest się w swojej dziedzinie gigantem. O twórczości Ernaux powstają prace naukowe, a ona sama w kraju, który dał światu jedną z najwspanialszych literatur, cieszy się statusem grande dame prozy. Nie zawsze jednak tak było. W udzielonym niedawno wywiadzie Ernaux, kojarzona przede wszystkim z nurtem autofikcji, wspominała negatywną lub wręcz pogardliwą recepcję, z którą dawniej spotykała się jej autobiograficzna twórczość, poruszająca najbardziej intymne, a nawet drastyczne tematy, jak osobiste doświadczenia seksualne lub przebyta aborcja. Jeden z krytyków przezwał ją na przykład „Madame Ovary”, nawiązując oczywiście do tytułu najsłynniejszej powieści Flauberta i francuskiego słowa ovaire, oznaczającego „jajnik”. Dziennikarze potrafili zadawać Ernaux niezbyt błyskotliwe pytania w rodzaju „Jak mogła pani coś takiego napisać?”, a ona odpowiadała rozbrajająco: „Ale przecież tak to było”. Dziś, gdy proza o charakterze autobiograficznym święci triumfy, czwarta fala feminizmu trwa w najlepsze, a kobietom zaczyna się w końcu przyznawać prawo do mówienia o tym, o czym patriarchalni konserwatyści niekoniecznie lubią słuchać, Ernaux trafia wreszcie w swój czas. Polscy czytelnicy niewładający językami obcymi mogą znać zaledwie jedną jej powieść, opublikowane u nas w 1989 roku Miejsce. W tym roku nakładem wydawnictwa „Czarne” ukazały się Lata, które francuską premierę miały czternaście lat temu i uchodzą za opus magnum pisarki.
Na ostatnich stronach Lat Ernaux tłumaczy, jaki zamysł towarzyszył jej podczas pracy nad książką, określaną jako powieść, choć słowo „opowieść” użyte przez polskiego wydawcę jest być może bardziej trafne. Nie mamy bowiem w tym przypadku do czynienia z powieścią w potocznym rozumieniu terminu: nie znajdziemy tu fabuły, dialogów czy psychologii postaci w tradycyjnym znaczeniu. Lata nie są też konwencjonalną autobiografią. Jak wyjaśnia francuska pisarka, „Dla niej – przeciwnie – liczy się to, by mogła uchwycić swój pobyt na ziemi w określonej epoce, czas, który przez nią przeszedł, świat, który zarejestrowała, po prostu żyjąc”. Już sam fakt, że – jak wskazuje powyższy cytat – Ernaux nie wybiera narracji pierwszoosobowej, że opowiadając o swoim życiu, mówi o sobie per „dziewczyna”, a później „kobieta”, stoi w sprzeczności z tym, jak zwykło się myśleć o prozie autobiograficznej. Decyzja ta wpisuje się jednak doskonale w ogólną koncepcję książki: „W tym, czemu chce nadać formę bezosobowej autobiografii, nie będzie żadnego »ja« – tylko »się« i »my« – jakby teraz była jej kolej snucia opowieści o minionych dniach”.
Ernaux prowadzi swą opowieść, obejmującą okres od własnych narodzin do roku 2006, dwutorowo. Pretekstem do opowiadania o kolejnych etapach życia pisarki i zarazem głównej bohaterki są ekfrazy fotografii z rodzinnych albumów oraz amatorskich filmów z osobistego archiwum. To, co przywykliśmy uważać za esencję autobiografii, czyli wspomnienia, w tym przypadku przywołane przez zdjęcia i nagrania filmowe, dzięki którym Ernaux może z dystansu przyjrzeć się temu, jak zmieniała się na przestrzeni dziesięcioleci, to jednak zaledwie część ambitnego i imponującego projektu literackiego, ale także historycznego, społecznego i kulturowego, którego owocem są Lata. Nawiązująca do barw francuskiej flagi, trójkolorowa okładka polskiego wydania, ozdobiona czarno-białymi zdjęciami dokumentującymi życie zbiorowości, a nie wybranej jednostki, jest pod tym względem strzałem w dziesiątkę. Autobiograficzna opowieść Ernaux nie jest jedynie zbeletryzowanym zapisem siedmiu dekad życia autorki, lecz także – a może przede wszystkim – subiektywną kroniką siedmiu dekad historii Francji i nie tylko. Lata zawierają bowiem także liczne odniesienia do tego, co działo się na świecie – począwszy od drugiej wojny światowej, a skończywszy na pierwszych latach bieżącego stulecia.
Gdyby książka Ernaux miała podtytuł, mógłby on brzmieć nie tyle Taka byłam, co Tacy byliśmy, ewentualnie Taka była Francja lub Taki był świat. Mógłby również brzmieć Okruchy życia, gdyby tej frazy nie wykorzystał w 1970 roku Claude Sautet w tytule swego najsłynniejszego zapewne filmu, wspomnianego zresztą w Latach dwukrotnie. Zachowując porządek chronologiczny, autorka stworzyła narrację, w której znalazło się miejsce dla niezwykle szerokiej gamy zjawisk i zagadnień. Nakreślony przez nią fresk obejmuje historię polityczną i społeczną oraz historię kultury. Wydaje się, że w Latach odnotowane zostało niemal wszystko, bez pominięcia żadnej z kluczowych dziedzin ludzkiej egzystencji. Odliczają się zatem sylwetki i pomysły kolejnych rządzących, literatura, sztuka i życie intelektualne, ale także popkultura, edukacja, sport, media i reklama, jedzenie, moda, a nawet pogoda; nie zabrakło również tego, co często najbardziej rozpala opinię publiczną, czyli seksu i głośnych zbrodni. Ernaux prowadzi czytelników przez różne domeny życia społecznego, a jednocześnie przez następujące po sobie epoki. Spacerując z nią po osi czasu, przeżywamy okupację i okołowojenną biedę, a później obfitość les Trente Glorieuses, jak określa się we Francji okres prosperity, który przypadł na lata 1945—1975. Przed naszymi oczami przewija się kawalkada wydarzeń, wśród których wojny – zimna, indochińska, algierska, wietnamska i wreszcie, po 11 września, wojna z terroryzmem – Maj ’68, „pierwszego roku istnienia świata”, upadek komunizmu czy powstanie Unii Europejskiej to zaledwie ułamek tego, nad czym pochyla się francuska pisarka. Odnotowane zostają przemiany społeczno-obyczajowe, rozkwit społeczeństwa konsumpcyjnego i permisywnego, kwestie klasowe, ewolucja języka, postęp technologiczny i medyczny oraz jego wpływ na umysł i ciało. Równolegle do zdarzeń naznaczających społeczno-polityczny makrokosmos, śledzimy to, co dzieje się w prywatnym mikrokosmosie autorki i zarazem protagonistki, poznając poszczególne etapy jej losu: dzieciństwo, dojrzewanie i dojrzałość, małżeństwo, macierzyństwo i rozwód, nowe miłości, pracę zawodową i twórczą.
Reputacja dzieła wybitnego, którą cieszy się omawiany tu utwór Ernaux, jest moim zdaniem zasłużona. Lata to proza utkana ze wspomnień, osobistych i zbiorowych, z doznań i wrażeń, z okruchów, fragmentów i katalogów, z historycznych faktów i pozornie nieistotnych szczegółów indywidualnej egzystencji, oddająca atmosferę „czasu, w którym się już nigdy nie będzie”. To proza eksplorująca fenomen pamięci oraz tożsamości jednostki i wspólnoty, których nośnikami mogą być produkty masowej konsumpcji i reklamy, tytuły filmów i piosenek oraz tysiące innych rzeczy. To proza świetna pod względem stylistycznym, rzeczowa, czerpiąca z dyskursu socjologicznego, ale miejscami także zaskakująco poetycka. To proza czerpiąca z dziedzictwa wymienionych zresztą w tekście książek Marcela Prousta, Georges’a Pereca i Marguerite Duras, ale zarazem odmienna od twórczości każdego z nich. To proza autofikcyjna, autotematyczna i feministyczna, ukazująca emancypację bohaterki i artystki, która zdążyła wejść w dorosłe życie, nim wybuchły druga fala feminizmu i rewolucja seksualna, a we Francji zalegalizowano aborcję.
Zadanie, które postawiła przed sobą Ernaux, nie sprowadza się tylko do – przekonującego skądinąd – prześledzenia ewolucji bohaterki i świata. Lata stanowią – niezwykle w moim mniemaniu udane – poszukiwanie odpowiedzi na pytania o to, w jakim stopniu kształtują nas historia, polityka, kultura i społeczeństwo, idee, poglądy, trendy i zmieniający się styl życia lub dlaczego jedne wydarzenia historyczne głęboko przeżywamy, a inne niemal nas nie dotykają. Ernaux podejmuje ponadto przejmującą refleksję na temat czasu, przemijania i śmierci. To dużo, ale wielkość Lat zasadza się tak naprawdę na czymś innym, czymś, co przyprawia o zawrót głowy. „Czy pewnego dnia będzie można odczytać zapisaną w mózgu człowieka całą jego historię, to, co zrobił, co powiedział, zobaczył i usłyszał?”, pyta francuska pisarka, gdy jej opowieść zaczyna dobiegać końca. Lata są właśnie beletrystyczną próbą zbliżenia się do tej nieistniejącej technologii. Książka Ernaux to kronika zmieniającego się świata i kronika świadomości jednostki, która w tym świecie żyła, czuła, myślała i tworzyła, rejestrując to, co osobiste, i to, co bezosobowe, to, co przełomowe, i to, co trywialne, ale zaskakująco poruszające, wchłaniając całą sobą ni mniej, ni więcej, tylko życie we wszelkich jego formach i przejawach.