Od Królowej Śniegu do Mistrzyni

Urszula Glensk

„Szczegół jest rusztowaniem pamięci”, „bardzo ważne okazują się szczegóły”, „pamiętaj o szczegółach”, „szczegóły istotne”, „przywoływany tak chętnie szczegół” – tytułowe słowo pojawia się w książce o Małgorzacie Szejnert wielokrotnie. Charakteryzuje nie tylko metodę dokumentalistyczną reporterki, ale także sposób opisywania jej twórczości przez Bernadettę Darską, wytrawną znawczynię literatury faktu. Szejnert. Szczegół jest dziełem historycznoliterackim prezentującym dorobek pisarki od początku lat 70. do dziś, a raczej do opublikowania Wyspy węży w roku 2018.

Ułożona chronologicznie monografia odsłania kolejne etapy aktywności dokumentalistki – od pisania reportaży prasowych w redakcjach „Kuriera Polskiego”, „Kontrastów” oraz „Literatury”, poprzez publikowanie w „Ekspresie Reporterów”, wywiad rzekę, następnie piętnastoletni okres prowadzenia redakcji reportażu w „Gazecie Wyborczej”, aż po etap wydawania przepastnych książek. To wszystko pomimo późnego debiutu, który miał miejsce około 37 roku życia autorki. Szkoda, że w opracowaniu pominięty został etap poprzedzający pracę dziennikarską, do powstawania pierwszych artykułów w roku 1973. Wiadomo jedynie, że Szejnert studiowała dziennikarstwo, a w dzieciństwie była leczona z powodu choroby płuc w Otwocku, w sierocińcu prowadzonym przez elżbietanki.   

Pracowite życie Małgorzaty Szejnert, uchwycone w sentencjonalne wyznanie „reportaż jest sposobem na życie”, przyniosło obszerne dzieło, które Darska systematycznie omawia. Kolejne rozdziały książki są jednak zróżnicowane. Ich rytm modyfikują zmieniające się dekady, a co za tym idzie, odmienne twórcze aktywności dokumentalistki. Narracja nabiera wigoru od rozdziału piątego, od momentu, kiedy Szejnert włącza się w tworzenie „Gazety Wyborczej”. Redakcja pracuje w budynku dawnego żłobka (w niektórych relacjach – przedszkola), na trudne warunki pracy reagują czytelnicy. Jeden z nich anonimowo przekazuje stół dla Szejnert, aby nie musiała poprawiać tekstów na kolanie albo w piaskownicy. Nawiasem, o stołach literatów można by napisać niejeden esej, zaczynając od ukochanego mebla Susan Sontag, która swój pierwszy własny stół z początku pracy twórczej traktowała jak relikwię i przenosiła do kolejnych domów, aż do bogatego apartamentu na Manhattanie, gdzie wciąż był centrum ogniska domowego. Może koncepcja „własnego pokoju”, powinna zostać rozszerzona o koncepcję „własnego stołu”. Ten przyniesiony dla Szejnert ma swoją siłę obrazowania. Jest znaczącym szczegółem.      

Wróćmy do początku książki Darskiej, która skolekcjonowała reportaże Szejnert pisane w PRL-u, pokazując, że przełamywały one gierkowską opowieść o dobrobycie. Dziennikarka zaglądała wówczas do domów pomocy społecznej, do szpitali psychiatrycznych, demaskowała funkcjonowanie tego rodzaju izolowanych miejsc niewolnych od przemocy. Próbowała też ujawniać, że budowy socjalizmu nie są tak idealne, jak głosi „przekaz kontrolowany”, że Ursynów powstaje w nieładzie urbanistycznym. Jako dokumentalistka potrafiła również pójść tropami historyków sztuki: gdy zainteresowało ją sensacyjne odkrycie obrazu przypisanego El Greco, to zostawiała swoje zainteresowania architekturą i problemami społecznymi.

Ten etap pisania przerywa jednak generał w okularach. Nie pozwala obejrzeć „Teleranka” ośmioletniemu wówczas synowi Szejnert, a jego matce chwilę później odbiera pracę w tygodniku „Literatura”. Prawie cały dział reportażu odmawia poddania się dyscyplinującej weryfikacji i odchodzi. Wyłamuje się tylko jeden z kolegów i zostaje w redakcji. Reszta dziennikarzy podejmuje dość heroiczną decyzję, w efekcie czego na początku stanu wojennego pozostaje bez pracy. Chaos, beznadzieja, rozerwane więzi. Aktualizuje się pytanie o kolaborację. I w latach 80. Szejnert zadaje je w kontekście okupacji hitlerowskiej badaczowi teatru, profesorowi Bohdanowi Korzeniewskiemu. Rozmawiają o aktorach, którzy występowali w czasie wojny w wodewilach. W rozmowie rzece Sława i infamia Korzeniewski opowiadał o okupacyjnych postawach artystów. Znał je z konspiracji, bo pracował w Radzie Teatralnej AK, piętnującej kolaborujących aktorów i nakładającej na nich różnego rodzaju infamie. Rozmowa jest demaskatorska i bolesna, pełna środowiskowych szczegółów. Nikt poza Korzeniewskim nie miał tak naocznej wiedzy o kolaboracji ludzi sceny, a rozmówca Szejnert zmarł zaledwie kilka lat po opowiedzeniu konspiracyjnych historii. Idą one w poprzek heroicznej opowieści narodowej, pokazują realne życie, dokumentują wybory ludzi, nie bohaterów. Rozmowy z Bohdanem Korzeniewskim należą do tej wagi dziennikarstwa co rozmowy Teresy Torańskiej ze stalinowcami zebrane w tomie Oni. Torańska i Szejnert pracowały nad swoimi książkami w tej samej dekadzie, była to ostatnia szansa, aby usłyszeć relacje ważnych świadków i uczestników. Dziennikarki znały się i wspierały.

Darska dobrze uchwyciła wpływ Szejnert na grupę reporterów – nazwałabym ją – drugiego pokolenia. O ile pierwsze pokolenie – Kapuściński, Krall, Torańska – wypracowało swój sposób opowiadania o rzeczywistości, wymijania przeszkód cenzorskich, języka aluzji, to pokolenie Tochmana, Szczygła, Łazarewicza, Ostałowskiej stworzyło spójne środowisko pochodzące z jednej redakcji, później sprawnie podpierające się instytutami, księgarniami, wydawnictwami. Szejnert odegrała wyjątkową rolę w obu tych środowiskach. Współtworzyła pierwsze, uczyła drugie. Być może sława reportażu jako gatunku w polskiej literaturze współczesnej nie byłaby tak ogromna, gdyby dokumentaliści z „Gazety Wyborczej” nie przechodzili przez szkołę „Chłodni” czy „Królowej Śniegu”, jak ją nazywali, lecząc rany po mrożących uwagach redakcyjnych i po uporczywym poprawianiu, dopracowywaniu, głośnym czytaniu tekstów. Mityczny poradnik Mała książka kucharska reportera z przypiskiem był bez wątpienia jedną z najważniejszych książek Szejnert, mimo że nigdy nie został opublikowany, a jedynie odczytany na początku 1995 roku na zebraniu działu reportażu „Gazety”. W każdym razie owe przepisy reporterskie miały swój inicjacyjny wpływ na całą formację pokoleniową, której Szejnert oddała 15 lat swojej pracy. Darska opisała proces, w którym Królowa Śniegu zmienia się – w oczach swoich wychowanków – w Mistrzynię. 

Książka ukazała się w serii biografii pisarskich „Egzystencja i literatura” i ktokolwiek zechce kontynuować literaturoznawczy namysł nad pisarstwem Małgorzaty Szejnert, ten nie będzie mógł pominąć szczegółowej i porządkującej pracy Bernadetty Darskiej.