„Lodówka do kwadratu"
Stanisław Obirek
Lektura pięciu obszernych rozmów z krakowskim filozofem Karolem Tarnowskim przekonuje, że decyzja, by opublikować ich zbiór w tak dobrze zapowiadającej się serii, była trafna. Oto w katolickim kraju, gdzie wyznanie to jest nie tylko dominujące, ale i intensywnie obecne we wszystkich wymiarach życia publicznego, od dawna (może od przełomu politycznego w 1989 roku) głos Kościoła otwartego, a zwłaszcza świeckich katolików z takim Kościołem się utożsamiających, był i jest boleśnie nieobecny. Dla obserwatorów zewnętrznych katolicyzm nadwiślański kojarzy się niemal jedynie z upolitycznioną religią i krzykliwym fundamentalizmem, niestroniącym od nacjonalistycznych sympatii. Tymczasem to tylko marginalna część polskiego katolicyzmu.
Myśl autora W mroku uczonej niewiedzy jest mi znana. Profesor Karol Tarnowski był moim wykładowcą filozofii nowożytnej w latach siedemdziesiątych w Krakowie i należał do najlepszych nauczycieli akademickich, na których wykłady uczęszczałem. Do dziś zachowałem we wdzięcznej pamięci jego rzetelne analizy tekstów filozoficznych. Tak więc rozmowy z nim, zwłaszcza te związane z intelektualną biografią filozofa, stały się powrotem do lat studiów. Poniekąd jego mistrzowie, jak Stefan Swieżawski, Roman Ingarden, Karol Wojtyła, Władysław Stróżewski czy Józef Tischner, byli również moimi przewodnikami po krętych drogach dwudziestowiecznej myśli filozoficznej. Jednak nie ta warstwa filozoficzna jest, w moim przekonaniu, najważniejszym przesłaniem książki. Ciekawsze są fragmenty rozmów, w których Tarnowski mówi o swoim pojmowaniu katolicyzmu i jego miejsca, zarówno w historii Polski, jak i w dzisiejszej sytuacji religijnej naszego kraju. Właśnie one mogą stanowić spore zaskoczenie dla czytelnika przyzwyczajonego do bezkrytycznego, wręcz apologetycznego stosunku świeckich katolików do poczynań i słów wygłaszanych przez polski kler, a zwłaszcza katolickich biskupów.
Karol Tarnowski nie waha się krytykować również polskiego papieża św. Jana Pawła II, którego znał jak mało kto – najpierw jako student aktywnie uczestniczący w prowadzonym przez Karola Wojtyłę duszpasterstwie akademickim, później jako młodszy kolega i przyjaciel. Właśnie ze względu na tę bliską znajomość pozwalał sobie na krytykę jego encykliki poświęconej relacjom rozumu i wiary – Fides et ratio. Była to krytyka, którą sam papież z pokorą przyjmował jako zasadną i usprawiedliwioną pluralizmem w podejściu do zagadnień filozoficznych. Jak powiada Tarnowski, „to encyklika, która zatrzymuje się w pół drogi. Zwycięża tam przywiązanie do tradycji”. Jego zdaniem działo się tak, gdyż papież zbytnio ulegał wpływom Kurii Rzymskiej (ona prawdopodobnie zablokowała udział w pisaniu tekstu encykliki protestanckiego filozofa Paula Ricoeura) oraz swoich dawnych kolegów z KUL-u, dla których tomizm był najważniejszym nurtem filozofii katolickiej.
Prawdziwy pazur Karol Tarnowski pokazuje jednak wtedy, gdy zaczyna komentować współczesny polski katolicyzm, który – jego zdaniem – nazbyt utożsamił się ze szkodliwą i niebezpieczną dla niego tradycją endecką. Powiada: „Trzeba nam się bronić jak tylko możemy przed endeckością. Endecja wprowadziła do naszej mentalności jady nacjonalizmu, antysemityzmu i ksenofobii. Niestety cechy te akceptuje wielu ludzi i niektóre ruchy, w tym jedna z partii”. By nie pozostawiać niedomówień, dodaje, że to nie dotyczy tylko polityków (z których właśnie ci odwołujący się do tradycji endecji deklarują swoje przywiązanie do Kościoła katolickiego), ale także samego Kościoła: „Kościół przechował ducha endecji, który niewątpliwie wiązał się z religijnym antysemityzmem czy antyjudaizmem. Idea bogobójstwa pozwoliła Kościołowi na antysemityzm. A z tymi zjawiskami powinniśmy czynnie walczyć”. Jest to ogromny problem również ze względu na brak rozliczeń z tym dziedzictwem, co w znacznym stopniu zostało uniemożliwione przez okres komunizmu, ale nie tylko. Już zabory wpłynęły na cywilizacyjne opóźnienie Polski, a w okresie międzywojennym pojawił się faszyzm, z którym sympatyzowała wspomniana endecja. To wszystko sprawiło, że „Kościół, który niesie w sobie wielkie wartości, stał się lodówką do kwadratu”. Nie jest to diagnoza optymistyczna. Owszem, Karol Tarnowski świadomie zwraca się przeciwko coraz bardziej dominującej gloryfikacji wszystkiego, co narodowe (przy jednoczesnym demonizowaniu różnych oblicz Innego). Jego zdaniem „sakralizacja narodu jako takiego jest nie tylko pomyłką – jest bluźnierstwem”. To bardzo istotne i orzeźwiające stwierdzenie. Ważne, że pada z ust gorliwego katolika, przejętego przyszłością zarówno kraju, jak i polskiego katolicyzmu. Chciałoby się powiedzieć, że w tym krytycznym spojrzeniu na obecny kształt polskiego katolicyzmu jest on wiernym synem duchowym Stefana Swieżawskiego, który w swojej korespondencji (opublikowanej w 2002 roku przez Wydawnictwo „Biblos” w tomie Pełny wymiar) wyrażał swoje obawy co do zmian, jakim podlegał polski kler.
Lektura książki W mroku uczonej niewiedzy jest fascynująca, jeśli pamiętać o szczególnej drodze duchowego i intelektualnego rozwoju Karola Tarnowskiego oraz jego bliskich kontaktach z intelektualną i duchową elitą Kościoła katolickiego. Tym bardziej może zadziwić takie oto wyznanie: „Jestem heretykiem. Uważam, że to, co chrześcijaństwo ma naprawdę do wypowiedzenia, to osobisty stosunek do Chrystusa. Zakłada to pewien horyzont metafizyczny, czyli Boski Absolut, ale zarazem intuicję ojcostwa i synostwa bożego. Wchodzą tu też pewne elementy tradycji kościelnej. W moim przekonaniu różnice między denominacjami chrześcijańskimi są całkowicie drugorzędne. Dlatego też doskonale rozumiem chrześcijan »bezkościelnych«, bezwyznaniowych – czyli takich, którzy nie mieszczą się w strukturach kościelnych. Ja też właściwie się nie mieszczę”. Muszę przyznać, że polski głos w tej ważnej serii zabrzmiał równie mocno i przekonująco jak głosy Heschla i Tillicha.