Rwie się dusza do kontusza

Małgorzata Możdżyńska-Nawotka

Ukazanie się książki Beaty Biedrońskiej-Słotowej i Marii Molendy zbiegło się z premierą serialu 1670, który – jak zauważono – stanowi kolejną odsłonę „odwiecznego sporu fraka z kontuszem”, jednego z najważniejszych dla polskiej kultury sporów o narodową tożsamość i patriotyzm, stosunek do nowoczesności i tradycji, miejsce Polski w Europie i na świecie, jej przynależność bądź nieprzystawalność do świata zachodniego, o urządzenie państwa i życia społecznego. Publikacja odnosząca się do tematyki historycznej, ale wciąż aktualnej, to zarazem pozycja, której od lat brakowało na rynku wydawniczym. Ubiór narodowy w dawnej Rzeczypospolitej Ireny Turnau ukazał się w 1991 roku, natomiast Polski ubiór narodowy zwany kontuszowym Beaty Biedrońskiej-Słotowej w 2005 roku, a więc prawie dwadzieścia lat temu. Obie książki miały charakter naukowy, a materiał ilustracyjny i szatę graficzną nieporównanie skromniejsze. Tom obecny imponuje wyborem ilustracji znakomitym i obfitym, piękną oprawą plastyczną oraz poręcznym, przemyślanym i klarownym formatem.

Polski strój narodowy, który w istocie był ubiorem stanowym szlachty, zwano kontuszowym od jego głównego elementu: okrycia z charakterystycznymi częściowo rozciętymi rękawami, o kroju górą dopasowanym, dołem zaś rozkloszowanym. Kontusz rozpowszechnił się równolegle z utrwalaniem się idei sarmatyzmu, która pochodzenie polskiej szlachty wywodziła od starożytnego wojowniczego ludu Sarmatów, co uzasadniać miało kulturową odrębność oraz polityczną wyższość stanu szlacheckiego, jego prawo do rządzenia Rzecząpospolitą i obowiązek czynnego stawania w jej obronie.

Kontusz jest książką przeznaczoną dla szerszego grona odbiorców, ale autorki, obie kompetentne badaczki, zrealizowały ambitną próbę kompleksowego przedstawienia historii polskiego stroju narodowego od późnego średniowiecza aż po okres międzywojenny: od początków procesu kształtowania się polskich ubiorów przez pojawienie się, rozkwit i zmierzch kanonicznego stroju kontuszowego (XVII—XIX wiek) aż po różne formy kostiumowego historyzmu w wieku XIX i XX. Z ciekawego aneksu można się dowiedzieć, ile w dawnej Polsce kosztowały ubiór i akcesoria.

Powstało obszerne kompendium napisane ciekawie i przystępnie, oparte na bogatej bazie źródłowej: dokumentach, inwentarzach, pamiętnikach, listach, relacjach cudzoziemców, dziełach literackich, źródłach ikonograficznych, a także autentycznych ubiorach, nie tylko tych zachowanych w kolekcjach muzealnych polskich i zagranicznych, ale również pochodzących z wykopalisk archeologicznych. Tekst – urozmaicony świetnie dobranymi i w wielu przypadkach wyszukanymi przez autorki cytatami – zaopatrzony jest w przypisy oraz obszerny i aktualny wykaz literatury, co bardzo podnosi jego wartość referencyjną.

Geneza tytułowego kontusza – który od momentu pojawiania się aż do dziś pozostaje metonimią polskiego stroju narodowego, głównym nośnikiem jego znaczeń symbolicznych, politycznych, społecznych i artystycznych – wciąż stanowi zagadkę. Wywołuje ona pewne poczucie bezradności, z którym zdarza się mierzyć historykom ubioru, a które bywa frustrujące, gdy owa zagadka dotyczy – jak w tym przypadku – zjawiska kluczowego. Nawet dysponując obfitością źródeł, stajemy bezradni wobec zasadniczych pytań, bo to, czego naprawdę chcielibyśmy się dowiedzieć o związanych z ubiorem zachowaniach i motywacjach, bywa pomijane milczeniem przez ówczesnych kronikarzy jako powszechnie znane, naturalne i oczywiste. Wkroczenie na polską scenę kontusza to tego rodzaju przypadek.

W źródłach pisanych kontusz wzmiankowany jest od lat czterdziestych XVII wieku, więc można przypuszczać, że pojawił się – wraz z określającym go słowem – nieco wcześniej. Zdaniem autorek, które nie są w tym poglądzie odosobnione, „można przypuszczać, że kontusz narodził się podczas eksperymentów z krojem wierzchnich ubiorów, w wyniku których powstała szata łącząca splendor i praktyczność wierzchniego okrycia ze zgrabną linią bardziej dopasowanych ubiorów w stylu żupic, żupanów czy kabatów”, a zatem ubiorów już znanych, kształtowanych od średniowiecza przez rozmaite czynniki, w tym wpływ ubiorów bizantyjskich i wschodnich, docierający bezpośrednio (przez Imperium Osmańskie) i zapożyczony za pośrednictwem strojów węgierskich. Wraz z pojawieniem się kontusza szybko dokonało się ujednolicenie szlacheckiego stroju, jego uniformizacja w zakresie stylu i poszczególnych elementów składowych (kontusz noszony na żupanie, przepasany ozdobnym pasem, szerokie „buchaste” spodnie, na głowie zaś kołpak z egretą w ozdobnej oprawie) i ich zasadniczej formy, która później ulegała już tylko niewielkim zmianom. To sugeruje, że zadziałał jakiś głębszy impuls o charakterze wykraczającym poza eksperymenty krawieckie i oczywistość stwierdzenia, że kontusz „podbił sarmackie serca, doskonale zaspokajając potrzeby wynikające ze szlacheckiego gustu”. Trochę tak, jakby kryła się tu jakaś czarna dziura, niewidzialna, ale wytwarzająca potężne pole grawitacyjne.

A zatem skąd wziął się kontusz, dlaczego właśnie wtedy, co spowodowało, że szybko uzyskał takie znaczenie, kanoniczną formę i symboliczną rangę w szlacheckiej garderobie i narodowej świadomości? Od dawna zastanawiało mnie uderzające podobieństwo męskich strojów przedstawianych na szesnasto– i siedemnastowiecznych perskich miniaturach do ubiorów polskich: gdyby nie turbany, perscy dostojnicy wyglądaliby jak polska szlachta. Ten trop pojawia się w książce, gdy autorki odnotowują owo niezwykłe podobieństwo ubiorów perskich do stroju polskiego (perskie kaftany podobne do żupana i przypominające kontusz wierzchnie okrycia o rozcinanych, zwisających rękawach) i urywa się – pozornie – gdy w innym miejscu stwierdzają, że „kontusz” to słowo tureckie. Tymczasem to prawie na pewno słowo staroperskie, rekonstruowane na podstawie zapisów u starożytnych autorów greckich, zwłaszcza Ksenofonta, oznaczać zaś miało perski kaftan z rozcinanymi, wiszącymi rękawami. Znajomości współczesnych perskich ubiorów sprzyjały ożywione na początku XVII wieku dyplomatyczne kontakty między Europą, w tym Polską, a Persją przeżywającą rozkwit pod panowaniem Safawidów. Zważywszy, że już u Długosza Sarmaci występowali jako lud irański (współczesna nauka zgadza się tu z kronikarzem), świadome sięgnięcie do wzorów perskich byłoby w gruncie rzeczy logiczne, choć wyjątkowe w estetycznym i ideowym radykalizmie (wpływ perski zaznaczył się także w ówczesnej modzie zachodniej, ale w detalach, na przykład w postaci pojawienia się obcasów). Staropolscy sarmaci stylizowaliby się zatem na starożytnych Persów, godnych przeciwników Aleksandra Wielkiego. Ten akt auto-orientalizacji, pomysł śmiały, wręcz ekstrawagancki, ale porywający, zrealizowany z rozmachem i konsekwencją, mógł przemówić do zbiorowej wyobraźni. Tak czy inaczej, kontusz pomógł sformatować szlachecką wyobraźnię i poczucie tożsamości na tyle skutecznie, że przez kolejne półtora wieku zakorzenione w idei sarmatyzmu, a wyrażane elokwentnie przez strój, poczucie szlacheckiej odrębności i wyższości pomagało mentalnie „obejść” sytuację Polski jako państwa rozkładającego się wewnętrznie, o słabnącej pozycji międzynarodowej, coraz bardziej podrzędnego wobec innych graczy na europejskiej arenie. W dobrym i złym, kontusz to nie tylko kwestia gustu.