Krytyk i kompozytor

Anna Woźniakowska

„Jednym z obowiązków muzykologii jest podejmowanie problemów najnowszej twórczości muzycznej bez oczekiwania na czas, w którym można będzie mówić o dystansie i historycznej perspektywie, ułatwiających obiektywność i prawomocność naukowych sądów. Dystans czasowy ułatwia, a nawet warunkuje uogólnienia (…), czy zapewnia jednak ową prawomocność? Czy nie zaciera spraw widocznych z całą jaskrawością właśnie w teraźniejszości?”.  To słowa Andrzeja Chłopeckiego, jednego z najwybitniejszych polskich muzykologów, nadzwyczajnego erudyty, pracownika naukowego uczelni muzycznych Krakowa i Katowic, krytyka i publicysty, animatora nie tylko polskiego życia muzycznego. Żył zbyt krótko, zmarł w 2012 roku, mając sześćdziesiąt dwa lata, ale były to lata intensywnej pracy. Pozostawił blisko dwa tysiące audycji radiowych i wiele tysięcy tekstów poświęconych muzyce, głównie współczesnej. Całe życie pozostawał wierny zacytowanej wcześniej opinii, a co ciekawe, sformułował ją u progu zawodowego życia, w pracy magisterskiej. O muzyce współczesnej pisał dla profesjonalistów i dla melomanów. W jego tece są prace naukowe, recenzje, teksty zamieszczane w drukowanych programach koncertowych i felietony pisane m.in. dla „Tygodnika Powszechnego” i „Gazety Wyborczej”. Co ważne, a nieczęste wśród muzykologów, potrafił dobrać język do recepcji czytelników.

Od ponad dziesięciu lat Polskie Wydawnictwo Muzyczne wydaje spuściznę Andrzeja Chłopeckiego. U schyłku ubiegłego roku ukazał się kolejny tom jego tekstów. I choć przed nami pewnie jeszcze następne tomy, już dziś powiedzieć można, że ten jest szczególny. Wyróżnia go przede wszystkim tematyka. Anonsuje ją tytuł książki: Pasja do Pendereckiego. Muzyka zmarłego przed czterema laty kompozytora fascynowała bowiem Chłopeckiego od pierwszego z nią zetknięcia po ostatnie dni życia. Wielokrotnie powtarzał, że Penderecki stworzył go jako krytyka. Pisać o nim zaczął jeszcze w czasie studiów. W 1974 roku w dwóch artykułach przedstawił sylwetkę Pendereckiego miłośnikom filmu w miesięczniku „Kino” oraz przyszłym lekarzom w ukazującym się wówczas akademickim dwutygodniku „Nowy Medyk”. Pasja według św. Łukasza była tematem jego pracy magisterskiej. Jej obszerny skrót jest Epilogiem omawianej książki. Jednym z ostatnich tekstów napisanych przez Andrzeja Chłopeckiego w 2011 roku był zamieszczony w książce programowej Międzynarodowego Festiwalu Wratislavia Cantans esej o VIII Symfonii „Pieśni przemijania”.

Jan Topolski i Sławomir Wieczorek wybrali i opracowali trzydzieści pięć tekstów Andrzeja Chłopeckiego (oprócz wspomnianej pracy magisterskiej) dotyczących rozmaitych aspektów twórczości Pendereckiego. Podzielili je na siedem rozdziałów. Prolog i Epilog poświęcone są Pasji według św. Łukasza, bo Chłopecki słusznie uważa, że ta kompozycja stworzyła Pendereckiego. To jego „szczytowe osiągnięcie (…) i utwór (jeden z kilku?), który wstrząsnął artystyczno- -politycznymi dziejami XX wieku”. Penderecki po Pasji… „musiał konstruować swą muzykę na wzór wielkiej architektury”. Pasją… jej twórca „przywrócił muzyce porzucony sens i utracony cel (…), jedynie sprawą czasu pozostawał powrót w muzyce i myśleniu o muzyce takich kategorii, jak piękno, liryzm, wzruszenie czy emocja”.

Rozdział Sacrum zawiera teksty o Te Deum, Tryptyku paschalnym i Polskim Requiem. Tytuł kolejnego – Opera i film – wyraźnie określa jego zawartość. Po nim następują Varia. To dla czytelnika niemuzyka chyba najciekawsza część książki, proponuję, by od nich zaczynać lekturę Pasji do Pendereckiego. W rozdziale tym szczególnie interesujące są teksty pisane w latach kolejnych jubileuszy kompozytora, swoiste syntezy mające zdefiniować fenomen Pendereckiego. Chłopecki zwraca tu uwagę na „nieomal biologiczną siłę twórczą” ujawniającą się w jego muzyce i brak kompleksów. „To cecha wyjątkowa w pejzażu zwątpień i kompleksów, jakich niemało nie tylko w polskiej sztuce”.

Rozdział Profanum obejmuje teksty poświęcone wybranym utworom instrumentalnym kompozytora. Koda to wspomniany już ostatni tekst Chłopeckiego poświęcony Pendereckiemu i jego VIII Symfonii. Całość dowodzi nie tylko dogłębnej wiedzy autora o przedmiocie swoich badań, lecz przynosi także ogromny ładunek emocjonalny. Chłopecki swą fascynacją muzyką Pendereckiego i nim samym chwilami zbliża się do granic śmieszności, gdy na kanwie festiwali lusławickich pisze, że mieszkańcy Zakliczyna pragną dostać od fotoreporterów „zdjęcie Elżbiety Pendereckiej, by oprawić je w ramkę i powiesić na ścianie między Matką Boską a swą fotografią ślubną”. Ale gdy idol idzie inną drogą, niż oczekuje tego jego wyznawca, nie waha się rzucać najcięższych oskarżeń. Tu polecam felieton Socrealistyczny Penderecki, który po wykonaniu Koncertu fortepianowego ukazał się w 2002 roku w „Gazecie Wyborczej”. Ileż zawiedzionej miłości jest w kończących go zdaniach, że kompozytor „odwraca znaczenie swych partytur, w które tak bardzo pragnęliśmy wierzyć. Koncertem fortepianowym Penderecki daje nam znać, że żadna w jego partytury wiara nie jest warta naszej wiary”. Jeszcze ostrzej pisze rok później w „Res Publice Nowej”, gdy stwierdza nie tylko artystyczną, ale też etyczną klęskę mistrza, który zrobił wszystko, by spaść z cokołu. Te stwierdzenia wywołały burzę.

A przecież jeśli uważnie czytać teksty Chłopeckiego, to zauważyć można, że mimo fascynacji niemal od początku zimnym okiem krytyka dostrzegał również minusy w postawie twórczej swego idola. Po Diabłach z Loudun pytał: „Gdzie kończy się znamię indywidualnego stylu kompozytora, gdzie zaś zaczyna się powielanie samego siebie”. Po Te Deum nazwał kompozytora „Sienkiewiczem polskiej muzyki”. Ostrzegał Pendereckiego, że otaczają go nie uczniowie, ale apologeci wprowadzający dworskie obyczaje.

Z upływem czasu zawiedziona miłość mniej boli, pozwala na dystans i trzeźwe spojrzenie. Tego wyrazem jest Koda. O VIII Symfonii Pendereckiego. Chłopecki napisał tekst fachowy i zarazem pełen ciepła. Uznał wielkość dzieła zachwycającego „świeżością kompozytorskiego języka, który zachowując przecież wcześniejszą idiomatykę Pendereckiego, »przekręca« ją w zupełnie inny świat”.

A jak kompozytor reagował na wiernego krytyka? Po śmierci Andrzeja Chłopeckiego w jednym z wywiadów Krzysztof Penderecki stwierdził: „Nasze drogi schodziły się i rozchodziły. Był postacią bardzo barwną, impulsywną, znakomite pióro, bezkompromisowy. (…) Będzie wielki brak Andrzeja w życiu muzycznym”. Miał rację.