Co zrobiliście z wolnością?

Anna Maślanka

Po ośmiu latach milczenia Jáchym Topol – legenda czeskiego undergroundu, autor kultowej Siostry, pisarz znany i chętnie czytany również w Polsce – powrócił z nową książką. Nic więc dziwnego, że oczekiwania były ogromne. Czy Citlivý člověk – czyli wydany właśnie po polsku w przekładzie Doroty Dobrew Wrażliwy człowiek – zdołał je spełnić?

Najnowsze prozatorskie dzieło Topola to opowieść o podstarzałym hipisie podróżującym po Europie wraz ze swoją dziewczyną i dwójką synów. Rodzina występuje jako wędrowna trupa aktorska, współczesny gąszcz przepisów sprawia jednak, że coraz trudniej w ten sposób zarobić na chleb. Po krótkim pobycie na Węgrzech oraz w fikcyjnym Ajwarystanie (będącym dość oczywistą aluzją do Ukrainy) bohaterowie postanawiają więc wrócić do Czech, w rodzinne strony. Tu, na czeskiej prowincji, opowieść rozgałęzia się na wiele wątków z udziałem dziesiątek bohaterów.

Pod pewnymi względami Wrażliwy człowiek przypomina dotychczasowy dorobek autora, pod innymi wyróżnia się na jego tle. Bohaterami są jak zwykle prości ludzie i społeczny margines – alkoholicy, narkomani, bezdomni, włóczędzy, prostytutki. Pytany w wywiadach, dlaczego właśnie takie postaci najchętniej obsadza w roli bohaterów, Topol odpowiada, że sam, ze względu na swoją przeszłość (przed rokiem ’89 pracował jako robotnik, spędził również trochę czasu w szpitalu psychiatrycznym i w więzieniu), czuje się jednym z nich. Nic więc dziwnego, że jako ważne źródła jego inspiracji wymienia się twórczość Haška i Hrabala.

Tym razem jednak, inaczej niż w większości powieści autora, akcja nie rozgrywa się w wielkim mieście, Pradze, lecz zostaje przeniesiona do prowincjonalnego miasteczka, w rodzinne strony Topola. Bohaterowie są zmęczeni życiem i zapatrzeni w przeszłość, a pisarz zdaje się raz po raz pytać słowami jednego z bohaterów: „Czego dokonaliście przez te trzy dekady, od kiedy mamy w Czechach wolność?”.

Główny bohater jest, jak przyznaje sam autor, trochę autoironicznym obrazem jego samego. Ten podstarzały dysydent myślami wciąż tkwi gdzieś na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, powtarzając, że za Havla wszystko było lepsze, piękniejsze i prostsze. W obecnej rzeczywistości unijnych dyrektyw i wyrastających jak grzyby po deszczu fabryk czy magazynów czuje się zagubiony. Jego dawny nauczyciel brutalnie wytyka mu – i zdaje się to również oskarżeniem Topola wymierzonym w całe jego pokolenie – że on i jego koledzy „spierdolili wolność” oraz że w głębi ducha tęsknią za komunizmem, ponieważ wtedy, w czasach romantycznej walki, żyło im się po prostu łatwiej. „Co jest lepsze, Burasie, ukrywać się po piwnicach, pisać wiersze, walczyć o wolność, od czasu do czasu dostać łomot i być sławnym? Czy wstawać rano do roboty, płacić rachunki i być nikim?” – pyta.

Zmęczeni życiem, osieroceni przez Havla dysydenci ustąpili miejsca pozbawionym skrupułów politykom, takim jak Miloš Zeman. Topol dworuje sobie z czeskiego prezydenta, ukazując go z perspektywy wiejskich kobiecin, które widzą w nim drugiego Jana Husa. Zeman-Hus głosi im swoją prawdę – że „ta piękna czeska ziemia, wyswobodzona od wszelkich przybłęd, zostanie przemieniona w raj”. Równocześnie autor kreśli przerażający obraz Rosji, z którą prezydent Czech flirtuje. Jej żołnierze mianują się „armiją Boga”, stacjonują w monastyrze Madonny Wojny i palą trupy rosyjskich żołnierzy poległych w Ajwarystanie, aby nie pozostawiać śladów. Nauczyciel Burasa mówi wprost: „Rosjanie to żywioł, nie zatrzymasz ich (…). Znowu kozackie konie będą pić z Sazawy”.

Autor zdaje się sugerować, że zaabsorbowani problemem uchodźców, który w rzeczywistości w ich kraju praktycznie nie istnieje, Czesi nie dostrzegają prawdziwego zagrożenia, jakim jest wciąż opętana imperializmem Rosja. Ciekawie rysuje się w tym kontekście wątek starego radzieckiego czołgu wyłowionego z dna rzeki i odnowionego przez braci Baštów jako prezent na urodziny ich ojca. W kontekście całej powieści może on wskazywać, że dawni dysydenci nie są w stanie pogrzebać przeszłości i zacząć patrzeć w przyszłość, ale być może chodzi również o trupa dawnego imperium, którego Czesi nieopatrznie wskrzeszają?

Wątki polityczne są tu ważne – sam Topol mówi, że jest z pokolenia, dla którego polityka i poetyka zlewały się w jedno. Ale Wrażliwy człowiek to również wciągająca historia, żywy język, mozaika barwnych (choć pod tym względem zdecydowanie bardziej wielowymiarowo wypadają postaci męskie niż kobiece) bohaterów i ich opowieści oraz pejzaż prowincjonalnych Czech – współczesny obraz dawnych sielskich widoczków z rysunków Josefa Lady, autora słynnych ilustracji do Przygód dobrego wojaka Szwejka. W miejscu niegdysiejszych zielonych pustkowi i rozpadających się bud zamieszkiwanych przez wolne duchy wyrastają dziś nowoczesne hale i magazyny. Powieść Topola to także nieco smutny obraz nowoczesnego świata, w którym trudno porozmawiać z obcym w pociągu, bo wszystkie informacje, o które można by zapytać, wyświetlane są na tablicach, a potencjalny rozmówca i tak będzie najpewniej zajęty swoim smartfonem.

Wreszcie – mamy tu bardzo niestandardowy obraz rodziny, zbudowanej jednak na tradycyjnych fundamentach troski i przywiązania. Choć kombinatorowi Burasowi daleko do idealnego ojca, myśli o swoich bliskich i w chwilach niebezpieczeństwa ich chroni. Jego dziewczyna Soňa, mimo że przez większość czasu pozostaje w stanie narkotycznego i alkoholowego zamroczenia, w pewien pierwotny, dziki sposób również otacza synów miłością i opieką, a starszy z nich, w którego myśli momentami mamy wgląd, darzy ją autentycznym uczuciem. Przy okazji Topol umieszcza tu ciekawe tropy-zagadki: dlaczego chłopiec nie mówi? Czy ma być figurą zdystansowanego, milczącego obserwatora chaosu panującego w powieściowej rzeczywistości? Dlaczego niemowlę – co jest podkreślane wiele razy – staje się coraz cięższe? Czy jest symbolem pewnego jarzma, coraz trudniejszego do udźwignięcia?

Nie tylko członków wspomnianej rodziny łączą jednak autentyczne więzi. Także inni bohaterowie, mieszkańcy Poříčí nad Sázavou, starają się na przekór wszystkiemu zbudować jakąś namiastkę normalnego życia, są spragnieni ludzkiego ciepła, poszukują sensu. Żyją ze ściągania długów lub prostytucji, ale marzą o związku na całe życie i chcą, by Bóg istniał. Najnowsza powieść Jáchyma Topola oszałamia więc tempem i językiem, ale i zmusza do refleksji; bywa zabawna, bywa przerażająca, jednak ostatecznie zostawia nadzieję. Z pewnością nie jest to powrót rozczarowujący.