Boy schodzi z piedestału

Andrzej Nowak-Arczewski

Monika Śliwińska nie mogła nie napisać książki Książę. Biografia Tadeusza Boya Żeleńskiego. Wszystkie jej dotychczasowe prace zmierzały do tej publikacji, począwszy od Muz Młodej Polski, poprzez Wyspiańskiego. Dopóki starczy życia do Panien z „Wesela”. 

W jej nowej biografii występuje wiele postaci z poprzednich książek: Zofia Pareńska, żona twórcy Słówek, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Jan Kasprowicz, Stanisław Przybyszewski. Książka przybliża nam ludzi z kolejnych epok literackich, środowisko artystyczne tamtych czasów. Nade wszystko pokazuje głównego bohatera, który inicjował dyskusje literackie, polityczne, prowadził bardzo skuteczne, jak na owe czasy, akcje i kampanie społeczne.

W książce poznajemy człowieka o wielu twarzach, niezwykle pracowitego, o niełatwym, skomplikowanym życiu prywatnym. Dowiadujemy się, że świetnie odnajdywał się wśród ludzi, chociaż miał piskliwy, wysoki głos, co kontrastowało z jego wysoką posturą. Nie zrażał się dowcipami i żartami, które krążyły na jego temat, ale potrafił je przekuć na jeszcze jedną formę promocji swojej osoby.

Autorka pokazuje, jak w tamtych czasach został mistrzem marketingu w literaturze i szerzej, w kulturze. Prowadzone przez niego akcje skupiały wokół książek wielu czytelników i przysparzały rzesze widzów w teatrach. Dla rozgłosu potrafił nawet procesować się z redakcją o naruszenie prawa autorskiego, o czym pisał przytaczany w książce Stanisław Cat-Mackiewicz: „Taki proces z »Czasem« także płynął z chęci autoreklamy, nie bardzo smacznej, lecz przede wszystkim niepotrzebnej, bo Boy jest lepiej i wyżej oceniany, niż to się jemu zdaje”.      

Pokazywanie tak wielu faktów z dużą zręcznością i umiejętnością nie byłoby możliwe,  gdyby nie to, że Monika Śliwińska jest wielką miłośniczką i pasjonatką tamtych czasów, przełomu XIX i XX wieku, Młodej Polski, dwudziestolecia międzywojennego. Założyła blog poświęcony autorowi Słówek. Zgromadziła ponad dwadzieścia oryginalnych książek pisarza wydanych przed wojną. Gromadzi ich pierwsze wydania. Około osiemdziesięciu procent fotografii znajdujących się w książce pochodzi z jej zbiorów. Dla niej, jak podkreśla, istotne jest to, by znajdować się blisko Boya, niemal zaprzyjaźnić się z pisarzem.    

Metodologia przyjęta w książce jest godna pozazdroszczenia. Wiedza o epoce, znajomość publikacji pisarza to jedno, ale najważniejsze jest to, jak mówiła autorka w jednym z wywiadów, by jej bohater nie był wąsatym panem z przeszłości, tylko człowiekiem z krwi i kości, atrakcyjnym dla obecnych pokoleń, w tym dla młodych ludzi, upominającym się o prawa kobiet, walczącym o świecki charakter państwa. Autorka tak poprowadziła narrację swojej książki, by współczesny czytelnik mógł czytać o postaci na miarę naszych czasów, co widoczne jest w wielu rozdziałach.

Zaciekawiło mnie to, że za każdym razem Śliwińska stara się odbrązawiać Boya, pokazywać w całej złożoności. Przytacza wiele nowych faktów, które wydobywa z licznych archiwów, zszywek prasy, wypowiedzi jemu współczesnych. Polemizuje z dotychczasowymi biografami pisarza, Barbarą Winklową, Wojciechem Natansonem. Postępuje zresztą zgodnie z metodą Boya, przypominaną w wielu miejscach książki.

Chodzi oczywiście o wielką akcję Boya Żeleńskiego przeciw brązownikom, o której Śliwińska pisze: „Sprawa kochanki Mickiewicza, zatuszowana w jego oficjalnej biografii, otwiera Żeleńskiemu furtkę do dalszych dociekań na temat podtrzymywania nieskazitelnego wizerunku wieszcza przez mickiewiczologów. Po tym, jak przyjął się chwytliwy i plastyczny termin »brązownicy«, wprowadza kolejny – »załganie«. Współczesny Mickiewicz jest załgany biograficznie i politycznie. Odełgać Mickiewicza znaczy demitologizować jego życiorys, uwzględnić przemilczane elementy biografii”.

Autorka przypomina wielką aferę wokół drukowanych w „Wiadomościach Literackich” kolejnych rozdziałów Marysieńki Sobieskiej. Publikacja wzbudza olbrzymie zainteresowanie czytelników, drażni jednak prawicę sanacyjną. Julian Jerzy Babiński „nazywa Żeleńskiego pisarzem, który plasuje się między lokajem i fryzjerem literackim. Lokaj podgląda, fryzjer rozsiewa plotki”. Jest tu mowa o szperaniu po listach, podpatrywaniu sypialni przez dziurkę od klucza, obwąchiwaniu podwiązek.

Żeleński odpowiada w odczycie radiowym, że docenia bohatera spod Wiednia, chrześcijańskiego triumfatora, ale trzeba też docenić jego sztukę epistolograficzną jako autora listów do Marysieńki. Chodzi tu o „ożywianie rzeczy zakrzepłych w martwym obrzędowym kulcie. Obecnie czas byłby może przywrócić równowagę, nie ujmując ceny bohaterowi, oddać pisarzowi to, czego jest godzien”.

Podobnie postępuje Śliwińska, którą interesuje prawdziwa biografia, nie hagiografia. Przytacza esej Wacława Rogowicza Posąg czy żywy człowiek z 1929 roku, który jest zdumiewająco aktualny obecnie: „Czytelnik nowoczesny, trawiony nałogiem analizy, szarpany wątpieniem, szuka w życiorysie »braci w niepokoju« i wdzięczny jest biografowi, który mu pokaże swego bohatera, te walki wewnętrzne, te zmagania się, którym sam ulegał. Żyjemy w epoce wątpienia i dlatego radzi szukamy w życiu wielkich ludzi dowodu, że oni też wątpili, a mimo to potrafili działać”.

Tym tropem idzie autorka, która nie ufa dotychczasowym ustaleniom biografów Boya, z nieufnością podchodzi do licznych publikacji, weryfikuje wiele znanych sądów. Stara się przedstawić Żeleńskiego jak najpełniej i jak najuczciwiej. Szczególnie krytyczna jest wobec opinii Jacka Trznadla, który dość kategorycznie w książce Kolaboranci wypowiadał się o postawie Boya podczas jego pobytu we Lwowie w latach 1939-1941 i orzekał o winie lub niewinności pisarzy.

Autorka pokazuje liczne niuanse w życiu literackim, decyzje podejmowane między innymi przez Karola Kuryluka, Jerzego Putramenta, Leona Pasternaka. Nie ukrywa zdarzenia, gdy wraz z trzynastoma innymi pisarzami Boy podpisał deklarację wyrażającą radość z zajęcia Kresów Wschodnich przez ZSRR. Jednak w świetle licznie przytaczanych źródeł nie wytrzymują formułowane wobec niego oskarżenia. Autorka przytacza opinię redaktora Józefa Hurwica: „W zarzutach, że Boy pracował we Lwowie dla władz sowieckich, zapomina się, że wszystkie placówki, od oficyny wydawniczej czy szkoły po zakład fryzjerski lub kawiarnie, były państwowe, a ściślej mówiąc, publiczne. Nie można więc było nie pracować tam w (lub dla) instytucji sowieckiej”.

Mamy w książce postać Boya daleką od jednostronnego widzenia, człowieka o wielu zdolnościach, skrywanych kompleksach, niezwykle popularnego i jednocześnie zamkniętego w sobie. Pisarza, którego życie i dokonania wywołują wiele dyskusji, kontrowersji, sprzecznych ocen i co najważniejsze – człowieka, który, o czym przypomina autorka, napisał i wydał więcej książek, niż niektórzy przeczytali w całym swoim życiu. Zdumiewające są wręcz jego dokonania literackie, dziennikarskie.

Stał się on też niedościgłym tłumaczem literatury francuskiej. Dzięki niemu poznaliśmy dzieła wybitnych pisarzy, między innymi Villona, Pascala, Musseta, Moliera, Balzaka, Prousta. Ponad dwieście tomów liczy „Biblioteka Boya”. To była wręcz benedyktyńska praca przekładowa. 

Oczywiście ciągle trwają spory dotyczące dokładności jego tłumaczeń, wierności oryginałom. Śliwińska przytacza fragment eseju Szekspir przekładu Jana Błońskiego: „idealnie prawie wierny, kiedy tłumaczył pisarzy dziewiętnastego i dwudziestego wieku, przekładał nad precyzję słów prawdę sensu zajmując się autorami dawniejszymi. (…) wiedział, że ma tłumaczyć nie słowa, ale sens; i to sens nie tylko dosłowny: pragnął oddać także nastrój, temperament, nawet manie stylistyczne pisarza”.   

Podaje też ocenę Andrzeja Siemka, romanisty, wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego, który analizował przekład Niebezpiecznych związków: „Boy opuszcza w całości kilka listów, pomija należącą integralnie do tekstu przedmowę-mistyfikację i znaczną część współgrających z nią przekornie »przypisów«; gorzej: bywa, że w tekście rzekomo przełożonym brakuje nie tylko zdań, ale i akapitów, stron całych!”.

Poznajemy w książce czas największej popularności Boya, gdy publikował felietony teatralne w najbardziej znanych czasopismach dwudziestolecia: w krakowskim „Czasie”, warszawskim „Kurierze Porannym”, tygodniku społeczno-kulturalnym „Wiadomości Literackie”. Często ich lekturę czytelnicy zaczynali od felietonów, recenzji Boya. Z jego ocenami liczyli się dyrektorzy teatrów, aktorzy, publiczność. Recenzje teatralne zostały później wydane w kilku tomach pod wspólną nazwą Flirt z Melpomeną. Dla nas współczesnych jest to swoistego rodzaju kronika dwudziestolecia, źródło do wielu badań literackich, obyczajowych.

Jego życie prywatne mogłoby być kanwą wielu książek. Przez cały czas był związany z jedną kobietą, Zofią, chociaż miał wiele romansów. Śliwińska pokazuje, że prywatnie był introwertykiem, melancholikiem, miał wysoki głos i problemy z nogą. Roztaczał jednak wokół siebie tajemniczy magnetyzm.

Wśród kobiet, które pojawiły się w jego życiu, znalazła się najpierw słynna Dagny Przybyszewska. Spotykał się z wieloma popularnymi w tym okresie aktorkami, Jadwigą Mrozowską, Anną „Niusią” Leszczyńską, Janiną Szreniawą. Wielką jego miłością była znana publicystka, młodsza o dwadzieścia lat mężatka Irena Krzywicka, która odegrała w jego życiu szczególną rolę. Kontaktował się z nią przez wiele lat, dyskutował, wymieniał poglądy. 

W ostatnim okresie swego życia, gdy przebywał we Lwowie, stworzył ciekawą relację z Zofią Ładniewską-Blankenheimową. Śliwińska na podstawie różnych relacji odtwarza ten okres, gdy codziennie o godzinie piętnastej rozmawiał telefonicznie z młodą kobietą, a o osiemnastej spotykał się z nią na Wysokim Zamku lub w teatrze na Jagiellońskiej. W tych historiach widzimy, jak szukał z kobietami porozumienia intelektualnego.

Niezwykle intrygujący jest ostatni okres życia Boya. Śliwińska rekonstruuje czas, gdy pisarz uciekł do Lwowa i szybko znalazł się pod okupacją sowiecką.  Autorka stwierdza: „Zależało mi na tym, aby przekazać czytelnikom możliwie najpełniejszy obraz tamtej rzeczywistości, przedstawić perspektywę Boya. Wnioski z oceny tych wydarzeń i jego obecności w sowieckim Lwowie pozostawiam czytającym”.

Wstrząsająca jest opowieść, gdy dwa dni po zajęciu Lwowa przez Niemców, w nocy z 3 na 4 lipca 1941 roku, Boy został aresztowany. Nad ranem 4 lipca on i dwudziestu dwóch  lwowskich uczonych wraz z członkami rodzin zostało rozstrzelanych przez niemieckie Einsatzkommando. O jego śmierci zadecydował przypadek. Nazwisko Boya nie widniało na liście osób do rozstrzelania. Znalazł się jednak w mieszkaniu swojego szwagra, prof. Jana Greka. Szwagier i jego sąsiedzi Ostrowscy posiadali bardzo bogate zbiory dzieł sztuki, wschodnie dywany, meble antyczne, stare srebra, klejnoty i obrazy mistrzów średniowiecza, którymi był zainteresowany współpracujący z Niemcami holenderski kupiec, kolekcjoner Pieter Nicolaas Menten. Obie rodziny zostały wyprowadzone z mieszkań wraz ze wszystkimi znajdującymi się w nich lokatorami. Wszystkich rozstrzelano, by nie było żadnych świadków grabieży cennych zbiorów. To wtedy też zginął Boy Żeleński.    

To nie jest przypadkowa publikacja. Widać w niej gigantyczną robotę faktograficzną, którą wykonała autorka. Blisko sto stron zajmują przypisy, bibliografie, tytuły literatury przedmiotowej, czasopism, indeksy osób. Przedstawiane z głównym bohaterem postaci, zdarzenia, decyzje, dyskusje są świetnie udokumentowane. Boy pokazywany jest na szerokim tle swojej epoki, ze znawstwem, pasją, czułością. Z wielką przyjemnością czyta się książkę Moniki Śliwińskiej.