Jaka prawica jest nam dzisiaj potrzebna
Robert Kostro
Słowa „prawica” i „lewica” są odmieniane w politycznych dyskusjach przez wszystkie przypadki. Zwykle używa się ich bezrefleksyjnie. Myślimy, że wiemy, kto jest prawicą, a kto lewicą. Wystarczy jednak chwila zastanowienia, by zorientować się, że rzecz nie jest wcale oczywista. Pomiędzy konserwatyzmem Edmunda Burke’a i Josepha de Maistre’a jest ogromna rozbieżność stanowisk. W Polsce lat dziewięćdziesiątych czołowe ugrupowania prawicy, takie jak Partia Konserwatywna czy Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, reprezentowały kurs tradycjonalistyczny obyczajowo, ale liberalny ekonomicznie – opowiadały się za prywatyzacją i deregulacją gospodarki. Dzisiaj prawica nadal jest konserwatywna obyczajowo, jednak jej najsilniejsza partia, Prawo i Sprawiedliwość, ma prosocjalny i etatystyczny program, bliski raczej tradycji lewicy. W latach dziewięćdziesiątych prawica popierała daleko idącą decentralizację administracji publicznej, dzisiaj opowiada się za silnym rządem i ograniczeniem kompetencji władz lokalnych. W latach dziewięćdziesiątych prawica optowała zwykle za integracją ze strukturami europejskimi i atlantyckimi, dzisiaj jest wciąż proatlantycka, ale niekoniecznie proeuropejska. Kiedy sięgniemy głębiej do polskich i zachodnich tradycji politycznych, tych rozbieżności w czasie i przestrzeni znajdziemy wiele więcej.
Książka Prawica dla opornych Michała Szułdrzyńskiego to pozycja znacząca i dobrze napisana. Autor przedstawia w niej, czym była polityczna prawica w początkach, i przypomina jej historyczne nurty w Polsce, dalej omawia dzisiejsze wyzwania stojące przed tą formacją i wreszcie w trzeciej części formułuje postulaty i rady na przyszłość. Szułdrzyński stawia diagnozę, że podstawy programowe prawicowej polityki uległy w ostatnich dekadach erozji. Pisze: „istotną nowością tej sytuacji jest pojawienie się – na gruzach dawnej prawicowej polityki – nowej, alternatywnej prawicy (alt-prawicy), polityki tożsamościowej czy polityki masowej”.
Autor zwraca uwagę na kryzys chrześcijaństwa. Ugrupowania konserwatywne i chadeckie, które współtworzyły przez cały XX wiek demokratyczne systemy Zachodu, utraciły dzisiaj podstawowy punkt oparcia, jakim były wartości wywiedzione z religii. Kryzys, który można było obserwować na Zachodzie już pod koniec XX wieku, w ostatnich dwóch dekadach stał się faktem również w Polsce. Prawica w ostatnich latach musi też mierzyć się z załamaniem wiary w rozwiązania rynkowe, które w XX wieku należały do programowych podstaw formacji. Po trzydziestu latach dominacji neoliberalnych teorii, w ostatnich dwóch dekadach sztandar demokratycznego kapitalizmu został opuszczony. Wolnorynkowe zasady handlowe doprowadziły do deindustrializacji krajów Zachodu i przeniesienia produkcji do krajów rozwijających się. W krajach Europy i Ameryki Północnej obserwujemy pauperyzację klasy średniej i proces uberyzacji gospodarki – obniżenia standardów pracy i rosnący deficyt firm gwarantujących stabilne warunki zatrudnienia. Ostateczny cios wierze w liberalny kapitalizm zadała pandemia covid-19, kiedy zerwanie łańcuchów dostaw zaburzyło procesy produkcji, co skutkowało ogromnymi wzrostami cen. W odpowiedzi na te wyzwania nastąpił wzrost tendencji protekcjonistycznych, a państwa Zachodu zaczęły silniej premiować bezpieczeństwo niż ograniczanie kosztów produkcji.
Niezwykle ważny jest w książce wątek polityki tożsamościowej. To zjawisko w ogromnej mierze powiązane z przeobrażeniem mediów na początku obecnego wieku, a zwłaszcza z pojawieniem się mediów społecznościowych. Facebook, Twitter („X”) i podobne platformy sprzyjają gromadzeniu się użytkowników pod sztandarami prostych i jednoznacznych haseł. W przypadku prawicy są to zwykle wątki patriotyczne i religijne. Mechanizm gromadzenia się wokół najważniejszych wartości określających kulturową lub ideologiczną tożsamość wpływa również na prasę, media elektroniczne i internetowe. Coraz mniej jest ośrodków, których ambicją jest rzeczowe i rzetelne informowanie. Coraz rzadziej publicyści przyjmują postawę niezależnych arbitrów, analizujących politykę sine ira et studio, a coraz częściej są rzecznikami poszczególnych stron, niejednokrotnie nawet zachęcającymi do radykalizacji politycznego przekazu.
Co robić, kiedy podstawowe fundamenty polityki prawicy zostały zachwiane – wartości chrześcijańskie przestały łączyć, straciła powab idea wolnego rynku, a media zamiast pełnić rolę czwartej władzy i kontrolować polityków, stają się rzecznikami plemion? Część prawicy – jak niemiecka CDU – skierowała się ku centrum, tracąc swoją ideową tożsamość i akceptując znaczną część agendy lewicy. Inne formacje – jak stojąca za Trumpem część amerykańskich Republikanów – radykalizują swój przekaz, huśtając łódką demokratycznego systemu politycznego. Pojawiają się środowiska prawicy, które marzą o twardej kontrrewolucji i nie cofnęłyby się przed autorytarnymi czy wręcz faszystowskimi rozwiązaniami na podobieństwo dyktatur z dwudziestolecia międzywojennego – we Włoszech, Hiszpanii czy Portugalii.
W ostatniej części książki Michał Szułdrzyński robi przegląd ważniejszych tematów debaty publicznej i analizuje je, szukając racjonalnego stanowiska prawicy. Są to zagadnienia obyczajowe i gospodarcze, ekologiczne i dotyczące kryzysu migracyjnego. Autor słusznie dostrzega wiele tematów, w których prawica, radykalizując przekaz zgodnie z racjami polityki tożsamościowej, odrywa się od realnych wyzwań, formułując fałszywe diagnozy lub fałszywe lekarstwa na prawdziwe problemy. W większości przypadków propozycja Szułdrzyńskiego brzmi, by iść w kierunku polityki mniej zideologizowanej, bardziej zniuansowanej, bardziej pragmatycznej: „Prawica powinna raczej walczyć o to, by ważne dla niej wątki zostały uznane, by nie dopuścić do ich całkowitego wyrugowania z nowej rzeczywistości, by zabezpieczyć niektóre kategorie pochodzące z prawicowego porządku, takie jak godność jednostki i jej prawa. W tym sensie prawica ma wielki potencjał, by stać się siłą zdrowego rozsądku, która nie próbuje odwrócić biegu czasu, ale też nie idzie na skróty”. Autor dokonuje analizy wielu tematów dzisiejszych debat politycznych, wskazując na miejsca, gdzie prawica odrywa się od rzeczywistości, a które, racjonalnie ujmując, można pogodzić z konserwatywnymi wartościami.
Prawica dla opornych, głosząc ideę polityki umiarkowanej, precyzyjnie diagnozującej rzeczywistość, a nie wyprowadzającej swoich zwolenników na ideologiczne bezdroża, bardzo odpowiada konserwatyście starej daty, jak niżej podpisany. Niemniej zanim polecę recepty Szułdrzyńskiego sympatykom prawicy, muszę postawić tu kilka ważnych pytań. Jeżeli ugrupowania prawicy odrzuciły model polityki umiarkowanej, to jest to wynik zagubienia czy też przemian społecznych i medialnych, o których w książce mowa? A jeśli jest to szerszy proces, czy perswazja jest wystarczającym środkiem, żeby zatrzymać te zjawiska? Jeśli mechanizm medialny wymusza polaryzację i radykalizację, to w jaki sposób umiarkowany program ma porwać ludzi i przyciągnąć ich do głosowania? Czy ugrupowanie, które nie będzie miało własnej wizji, a tylko będzie starać się ograniczyć tempo przemian narzucanych przez przeciwnika, będzie w stanie pozyskać umysły i serca wyborców? Jakie narzędzia pozwolą na uzyskanie sukcesu, jeśli politycy odrzucą mechanizmy mobilizacji tożsamościowej i radykalizacji? I tu pojawia się dylemat polityki skutecznej i racjonalnej. Polityka skuteczna zwykle odnosi się do emocji, a nie do racjonalnych uzasadnień, a polityka umiarkowana i zniuansowana jest zwykle mniej skuteczna w pozyskiwaniu głosów.
Czy wobec tego zignorować propozycje Szułdrzyńskiego jako nierealistyczne? Nie sądzę. Ruchy polityczne rozwijają się dzięki konfrontacji myśli i rzeczywistości. Polityka jest po to, żeby zmieniać rzeczywistość, a myśl, by nadawać tej zmianie kierunek. Książka redaktora „Rzeczpospolitej” to głos, który inspiruje, skłania do refleksji i dyskusji. Tylko poważna debata pomoże nam w sposób adekwatny mierzyć się z rzeczywistością, szukać nowych politycznych ścieżek, a nie podążać szerokim i uczęszczanym traktem, który prowadzi donikąd.