Publicystyka uparta
Dariusz Kawa
Każdy, kto wykazuje choć pobieżną orientację w polskim życiu publicznym, z pewnością kojarzy postać Bronisława Wildsteina. Co więcej, jest to „kojarzenie” z reguły nacechowane emocjonalnie, a im wyraźniejsze poglądy polityczne kojarzącego, tym większą dozą sympatii bądź niechęci, a często wręcz zapiekłej wrogości, obdarzany jest autor Doliny nicości. Nieliczni publicyści w Polsce, nie wspominając już o pisarzach, budzą tak skrajne emocje, ba… nawet niewielu polityków może poszczycić się takim „elektoratem negatywnym”, jakiego dorobił się właśnie Wildstein.
Skąd tak wysoka temperatura sporu związana z tym akurat autorem? Wydaje się, iż wynika ona z tej prostej przyczyny, że choć Wildstein nigdy nie był czynnym politykiem, to od wielu lat jego pisarstwo, a także życiowe wybory, działalność zawodowa i społeczna dotykają istoty polityki, rozumianej nie jako taka czy inna przynależność partyjna, ale jako troska o wspólnotę i jej dobro. Jest on w swojej postawie wyjątkowo nieugięty, a że poglądy ma par excellence konserwatywne, z jednej strony budzi podziw wśród propaństwowej prawicy, z drugiej zaś zajadły opór środowisk liberalnych i lewicowych.
Źródeł tego nieprzejednania (czy też „krnąbrności”, jak chcieliby krytycy) autora Czasu niedokonanego szukać trzeba z pewnością w doświadczeniach z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – tragicznej śmierci Stanisława Pyjasa, powstaniu Studenckiego Komitetu Solidarności w Krakowie i politycznej emigracji. I choć wiele okoliczności (w tym m.in. pochodzenie, młodzieńcze fascynacje anarchizmem, związki z masonerią, liczne znajomości wśród elity emigracyjnej i krajowej) wręcz predestynowały go, by po powrocie do Polski zająć znaczące miejsce po lewicowo-liberalnej stronie światopoglądowego sporu (zwanej też przez część niechętnych jej publicystów „salonem”), on coraz bardziej ciążył ku prawicy, co też dla wielu musiało być niezwykle irytujące.
Potwierdzeniem tej bezkompromisowej postawy jest z pewnością jego najnowsza książka Wobec wojny, zarazy i nicości, którą wydał PIW. Ten obszerny tom, mieszczący w sobie niemal sto trzydzieści tekstów publicystycznych, których większość była drukowana w całości bądź we fragmentach w tygodniku „Sieci”, ma stanowić – wedle słów autorskiego wstępu – „próbę naszkicowania panoramy naszej epoki”. Teksty te, co warte podkreślenia, bardzo różnorodne pod względem gatunkowym – począwszy od erudycyjnych, bogatych w filozoficzne konteksty esejów, przez analizy bieżących wydarzeń, aż po pełne ironii felietony – zostały podzielone na siedem bloków tematycznych. Oprócz tytułowych: Wojny i Zarazy są też tu takie kategorie jak: Tożsamość Europy i Zachodu, Polska, Unia i nowoczesność, Zniszczyć religię, Kościół i człowieka, Konstytucja, prawo, kultura oraz W teatrze naszych czasów.
Już same tytuły dowodzą, że w najnowszym zbiorze Wildstein konsekwentnie podąża ścieżkami, które wyznaczył wieloma wcześniejszymi publikacjami prasowymi i książkowymi. W przypadku tych ostatnich na szczególną uwagę zasługują dwie pozycje: O kulturze i rewolucji (2018) oraz Bunt i afirmacja. Esej o naszych czasach (2020), które również ukazały się nakładem PIW-u. Ostatnia z wymienionych jest swoistą summą założeń światopoglądowych autora, a zarazem wielką polemiką z popularnymi obecnie ideologiami i ich piewcami. Można zaryzykować stwierdzenie, że to, co teoretycznie zostało rozpisane w Buncie i afirmacji, w omawianym zbiorze zostaje skonfrontowane z aktualnymi wydarzeniami.
A przecież w ciągu trzech ostatnich lat na naszych oczach rozegrały się sceny, które wstrząsnęły posadami znanego nam świata. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście agresja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Heroiczna obrona swojego kraju, którą podejmują ukraińscy obywatele, jest dla Wildsteina dowodem na to, jak wbrew współczesnym kosmopolitycznym modom i ideologii emancypacji, wciąż ważne pozostają kategorie narodu i ojczyzny. „Wojna pozwala zobaczyć lepiej” – stwierdza autor, podkreślając, jak wszystkie wyśmiewane wartości „starego świata” – patriotyzm, męstwo, troska o najsłabszych, a w końcu ofiara z własnego życia złożona w interesie wspólnoty – w walce Ukraińców z rosyjskim okupantem odzyskują dawny blask i powszechny szacunek. W jednym z felietonów kąśliwie pyta: „Dlaczego nie pojawiła się kijowska Maria Peszek, która ku zachwytowi opinii publicznej nie wykrzykuje z majdanu: »Nie oddam ci, Ukraino, ani jednej kropli krwi! Nie każ mi walczyć, nie każ wybierać«?”. Jednocześnie Wildstein krytykuje kraje zachodniej Europy za kompromitującą politykę, jaką przez lata prowadziły wobec Putina i imperialnych zakusów Rosji. Analizuje także fenomen rosyjskiej propagandy, w której prawosławie i stalinizm łączą się w ideale wielkiej Rosji toczącej cywilizacyjną walkę z zachodnim antychrystem.
Kolejna część książki to teksty powstałe w reakcji na drugi fenomen naszych czasów, a więc globalną pandemię koronawirusa. W opinii Wildsteina zaraza i związane z nią działania polityków potwierdziły kwestionowany przez wielu fakt, że państwa narodowe są „optymalnym sposobem urządzenia zbiorowego życia”. Dowodem na to jest fiasko zarządzania kryzysem przez UE, w której pod płaszczykiem zapewnień o solidarności i współpracy można było zaobserwować bezwzględną grę rozbieżnych interesów. Wildstein przypomina walkę o to, w którym kraju produkowana będzie szczepionka, promocję swoich i dezawuowanie obcych preparatów oraz działania Niemiec, które już po wynegocjowaniu i ogłoszeniu strategii zakupów szczepionek dla całej UE dokonywały ogromnych zakupów poza tym mechanizmem. Jednak „porażka UE w starciu z pandemią niczego nie nauczyła euroentuzjastów. Jedyną odpowiedzią na problemy Unii ma być przyśpieszenie jej integracji, która ich zdaniem stanowi remedium na wszystkie problemy”. Wildstein w swych rozważaniach okołopandemicznych idzie dalej, opisując patologie liberalnej demokracji i wypierającej tradycyjne religie wiary w niezawodność medycyny, szuka w nich prawdziwych źródeł ruchów negujących pandemię. W opinii autora, najważniejszą lekcją, którą jako ludzkość powinniśmy wyciągnąć z doświadczenia zarazy, jest lekcja pokory, uznania naszych ograniczeń w panowaniu nad naturą, bowiem „świat jest głębszy niż nasze o nim wyobrażenie”.
Wildstein dużo miejsca poświęca także ideologii emancypacji i płynącym z niej zagrożeniom, które uderzają w fundamenty europejskiej cywilizacji. W obszernym eseju Kryzys Europy pisze oskarżycielsko, że jej ambicją „jest wyzwolenie człowieka z wszelkich tradycyjnych tożsamości: od religijnej, kulturowej i narodowej począwszy, a na rodzinnej oraz płciowej kończąc. Wyższy stopień ewolucji, który w ten sposób mieliśmy osiągnąć, okazał się narcystyczną samotnością, bezbronną wobec presji grup interesu, statusem doskonałego klienta zarówno towarów, jak i ideologii”. Interesujące są też rozważania autora o destrukcji języka, kategorii inności czy istocie niepodległości, a także o wierze i nicości, w których odsłania przed czytelnikami osobisty stosunek do chrześcijaństwa. Oczywiście w książce nie brakuje wątków dotyczących politycznej bieżączki, kategorycznych opinii o działaniach rządzącej koalicji i opozycyjnych ugrupowań, które nie każdemu przypadną do gustu, ale mimo to wobec omawianej pozycji nie można przejść obojętnie. Wildstein bowiem uparcie konfrontuje nas ze sferą spraw fundamentalnych.