Chiński spektakl
Marian Hanik
W lipcu 2015 roku ukrywający się pod pseudonimem Murong Xuecun chiński pisarz Hao Qun opublikował na portalu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka tekst Potwór bez łańcucha, w którym stwierdzał: „Życie w Chinach przypomina oglądanie spektaklu na gigantycznej scenie. Fabuła jest absurdalna, scenariusz niewiarygodny do tego stopnia, że nie ogarnia go wyobraźnia żadnego pisarza”. Nie przewidział, że pięć lat później sam znajdzie się na scenie. „Ta książka opowiada o trzęsieniu się ze strachu” – pisze we Wstępie do Śmiertelnie cichego miasta. Strach towarzyszył mu 6 kwietnia 2020 roku w drodze na pekiński dworzec, strach nie opuszczał go w pociągu do ogarniętego wirusem SARS-CoV-2 Wuhanu, budził nocą dźwiękiem kroków na hotelowym korytarzu. Notatki z przeprowadzanych szeptem wywiadów natychmiast wysyłał bezpieczną skrzynką mailową do przyjaciół na Zachodzie, a następnie czyścił dysk komputera. Tajna policja nie pozwalała o sobie zapomnieć: często nieznany głos w telefonie pytał, co robi w mieście, i radził, by „uważał na siebie”. W końcu strach zwyciężył: nie zważając na umówione już spotkania, 7 maja wyjechał z Wuhanu, a w sierpniu 2021 roku uciekł z Chin.
W ciągu miesięcznego pobytu w Wuhanie Murong Xuecun zdołał przeprowadzić kilkanaście wywiadów z osobami, które nie bały się rozmawiać o tym, co działo się w jedenastomilionowym mieście odciętym przez siedemdziesiąt sześć dni od świata. „Niektóre opisane tu sceny są tak surrealistyczne, że właściwie można by je zaliczyć do literatury tego gatunku” – ostrzega autor.
Lin Qingchuan, lekarz w niewielkim szpitalu okręgowym, w połowie listopada 2019 roku zauważył wzrost liczby chorych z wysoką gorączką, co wkrótce potwierdził w mediach społecznościowych personel innych placówek. 25 stycznia 2020 roku szpital dysponuje jednym opakowaniem środka przeciwgorączkowego i czterdziestoma maseczkami; nie ma leków przeciwzapalnych, termometrów ani fartuchów ochronnych. Lekarze otrzymują zakaz rozmowy o chorobie poza miejscem pracy oraz polecenie wpisywania do kart pacjentów zapalenia płuc jako przyczyny zgonu. Władze nakazują szpitalom okręgowym ograniczenie się do selekcji pacjentów – chorzy z gorączką muszą się zgłaszać do covidowego szpitala Wuhan Pu’ai. Wielu do niego nie dociera, ponieważ z powodu zakazu poruszania się samochodami prywatnymi muszą pokonać odległość kilku kilometrów piechotą. Gdy Lin dzwoni na numer alarmowy, by prosić o zorganizowanie jakiegoś transportu, słyszy głos automatu: „Jesteś siedemsetny w kolejce”.
30 grudnia 2019 roku Li Wenliang, okulista ze Szpitala Centralnego, jako pierwszy ostrzega w mediach społecznościowych o możliwości wybuchu epidemii ostrej niewydolności oddechowej (SARS). Jak wielu innych informujących o chorobie lekarzy wezwany zostaje na policję i skarcony za „rozpowszechnianie fałszywych informacji”. Następnego dnia Miejski Komitet Zdrowia wydaje oficjalny komunikat o tym, że zapalenie płuc jest niegroźne i że nie przenosi się z człowieka na człowieka. Dopiero 20 stycznia 2020 roku władze przyznają, że choroba jest wysoce zaraźliwa, a trzy dni później wprowadzają lockdown. Raz na trzy dni jeden członek każdej rodziny może opuścić mieszkanie i poruszać się w obrębie swojej dzielnicy.
Lin Qingchuan zostaje przeniesiony do strzeżonego ośrodka kwarantanny dla pacjentów, których nie mogą pomieścić szpitale. W ośrodku nie podaje się leków, zadaniem personelu jest – jak poinformował Lina kierownik, partyjny politruk – „pocieszać pacjentów, żeby byli emocjonalnie stabilni”, ponieważ mnożą się akty agresji doprowadzonych do ostateczności chorych i ich bliskich. Po miesiącu ośrodek zostaje zlikwidowany, ponieważ rząd ogłosił zwycięstwo nad koronawirusem. Mimo protestów lekarzy pacjenci zostają odesłani do domów; po kilku dniach zaczną szturmować szpitale wraz z rodzinami, które zdążyli zarazić.
Zanotowane przez Muronga Xuecuna opowieści malują obraz kraju, w którym armia zastraszonych biurokratów oraz wyposażona w perfekcyjny system inwigilacji i nieograniczoną władzę policja odgrywają spektakl o zjednoczonym pod wodzą światłych przywódców narodzie, zwycięsko pokonującym groźną epidemię. Śmiertelnie ciche miasto ukazuje ogrom wynikających z tego ludzkich tragedii. Do rangi symbolu urasta widok szpitalnego korytarza zapamiętany przez jednego z rozmówców: leżące na podłodze i przygotowane do wywozu zwłoki oddzielają grupę lekarzy wypełniających w pośpiechu karty zgonów od kilku tańczących i śpiewających pielęgniarek nagrywających propagandowy filmik na Douyin (TikToku).
Prawdę o Wuhanie ukazywali w internecie dziennikarze obywatelscy. Ich konta szybko zamykano, a wpisy znikały (często wraz z autorami). Jedną z takich osób była szanghajska prawniczka Zhang Zhan, za publiczne protesty i antypaństwowe wpisy w mediach społecznościowych wielokrotnie aresztowana (spędziła między innymi siedem dni w karcerze, siedząc we własnych odchodach, przykuta za ręce i nogi do betonowej podłogi w sposób uniemożliwiający poruszanie się). 1 lutego 2020 roku zmyliła śledzących ją agentów i przedostała się do Wuhanu. Przez sto cztery dni uciekała przed policją i zamieszczała w sieci filmy z ulic, szpitali, sprzed miejskiego krematorium. Gdy Śmiertelnie ciche miasto ukazało się w druku, przebywała w więzieniu. Pod koniec maja 2024 roku przedostał się na Zachód filmik, w którym Zhang Zhan informuje, że skończyła odbywanie kary i wyszła na wolność. Do dzisiaj (1 czerwca 2024 roku) nie wiadomo, gdzie przebywa ani co się z nią dzieje.
Śmiertelnie ciche miasto kończy rozdział Od redaktora autorstwa Clive’a Hamiltona, profesora etyki na Uniwersytecie Charlesa Sturta w Canberze, który notował reakcje Zachodu na sytuację w Chinach. Warto porównać jego zapiski z relacją Muronga Xuecuna, by ocenić rolę chińskiej propagandy na przebieg epidemii na świecie. 23 stycznia 2020 roku, gdy wuhańskie szpitale nie nadążały z wywożeniem zwłok, a pięć krajów już zgłosiło zachorowania na covid, Światowa Organizacja Zdrowia pogratulowała Chinom sprawnego zarządzania epidemią i postanowiła nie ogłaszać „stanu zagrożenia dla zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym”. Pod koniec stycznia, gdy szpitale w Wuhanie wydawały lekarzom jedną maseczkę na dwudziestoczterogodzinny dyżur, europejska prasa wychwalała wspaniały dar w postaci dwóch milionów maseczek od firmy Huawei. Maseczki trafiły do krajów (w tym Polski), którym elektroniczny gigant usiłował sprzedać swój sprzęt do obsługi sieci 5G. Murong Xuecun się myli, twierdząc, że niewiarygodne spektakle rozgrywają się wyłącznie na chińskiej scenie.