O pamięci po obu stronach lustra
Tomasz Danilecki
Od form pamięci i dziedzictwa może się nam dziś kręcić w głowie i nic nie wskazuje na to, by ten stan miał się w najbliższej przyszłości zmienić. Bo pamięć działa nie tylko wstecz, ale również do przodu. „Europa stała się wręcz krainą pamięci, mającą obsesję na punkcie zanikania i utraty pamięci zbiorowej oraz sposobów jej zachowywania” – twierdzi brytyjska antropolog Sharon Macdonald, i cytując Białą Królową z Alicji po drugiej stronie lustra, przekonuje, że takie są skutki „życia na wspak”. Chociaż Alicja, jak każdy przeciętny zjadacz chleba, jest przekonana, że żyje „normalnie”, a jej pamięć działa tylko wstecz, to twierdzenie Macdonald o lęku przed perspektywą utraty własnej tożsamości przez narody Europy jest prawdziwe.
„Uobecnianie przeszłości” – jak nazywa Macdonald kompleks działań podejmowanych na rzecz zachowania pamięci o minionych czasach i zdarzeniach – jest obecnie wręcz obsesją europejskich narodów. Zwrot historyczny w kierunku upamiętniania przeszłości, jaki nastąpił na kontynencie na przełomie XX i XXI wieku, nazywany jest „gorączką pamięci”, „obsesją pamięci”, „manią”, „obłędem”, „przemysłem pamięci” czy „krucjatą dziedzictwa”. U podstaw powstania Krain pamięci legła próba zrozumienia i dokonania syntetycznego opisu tego fenomenu pragnienia pamiętania. Szczegółowe cele, które postawiła sobie Sharon Macdonald to „zidentyfikowanie ogólnoeuropejskich modeli i wzorców charakteryzujących sposoby doświadczania przeszłości i obchodzenia się z nią” oraz wykazanie, że w ramach tego kompleksu istnieją też „konkretne wariacje, których nie można sprowadzić wyłącznie do kategorii różnorodności”, takie jak pamięć zbiorowa, aktywizacja przeszłości bliskiej i dalekiej w polityce pamięciowej lokalnych społeczności czy łączenie pamięci indywidualnej ze zbiorową.
Dlaczego w dzisiejszych czasach mamy do czynienia z „gorączką upamiętniania”? Skąd pragnienie tworzenia coraz to nowych muzeów? Dlaczego kolekcjonujemy przedmioty, fotografie, wspomnienia? Dlaczego chcemy ocalić jak najwięcej śladów upływającego czasu? Czy jest to sposób na odnalezienie stabilności w błyskawicznie zmieniających się czasach? Jak i dlaczego pojawiają się (a także znikają, tracąc pierwotne znaczenia) muzea i pomniki? Dlaczego dotąd nie udało się wymyślić wspólnego europejskiego dziedzictwa, lecz nadal dominują narracje narodowe? Próbując odpowiedzieć na ten wachlarz pytań, autorka posługuje się przede wszystkim metodologią antropologiczną, choć sięga także do metod historycznych.
Krainy pamięci składają się z dwóch części: w pierwszej Macdonald stara się przeanalizować procesy uobecniania przeszłości z perspektywy antropologicznej oraz historii badań tej tematyki, w drugiej zaś analizuje konkretne aspekty fenomenu pamięci, takie jak opowiadanie przeszłości, jej odczuwanie, sprzedawanie (!) czy muzealizacja codzienności. Stawia tu również pytania o tożsamość narodową i możliwości konstruowania dziedzictwa transkulturowego i kosmopolitycznej pamięci. Wreszcie polemizuje z twierdzeniem amerykańskiego historyka Gavriela Rosenfelda o końcu pamięci. Uważa, że taki finisz jest niemożliwy, gdyż za procesami uobecniania przeszłości, w tym konstruowania modeli dziedzictwa, kryje się lęk jednostek, społeczności i całych narodów przed utratą własnej tożsamości, ale także – jak dotąd niefortunne – próby budowania tożsamości ponadnarodowej, europejskiej, kosmopolitycznej. Choć sama autorka jest zwolenniczką tworzenia dziedzictwa transkulturowego, to zastanawia się, czy „otwartość i pełniejsze zrozumienie są możliwe bez konieczności całkowitej rezygnacji z tego, co narodowe i z pokrewnych modeli kultury”? I odpowiada, że „pamięć kosmopolityczna niekoniecznie wypiera czy »rozbija« naród. To raczej on stara się prezentować jako ciało kosmopolityczne, ujarzmiając i inkorporując inne przeszłości”, w tym zwłaszcza te, które niosą ze sobą wartości uniwersalne.
Końca pamięci nie widać również dlatego, że nie widać końca historii, a – jak pisze Macdonald – „debaty o dziedzictwie końca wieku XX oraz zainteresowanie historią czynią z przeszłości punkt wyjścia do szerszych dyskusji o zagadnieniach natury moralnej i politycznej”. Przeszłość – jej zdaniem – stała się być może „najważniejszym forum etycznym naszych czasów”. Dzięki coraz bardziej powszechnej świadomości różnic występujących pomiędzy historykami, historycznemu rewizjonizmowi, debatom o programach nauczania, polityce tożsamości, kontrowersjom wokół różnych form upamiętniania, a w końcu także koncepcji historii jako czegoś „potencjalnie reakcyjnego i regresywnego zarazem”, historia znajduje się obecnie „w sercu debaty publicznej, stanowiąc impuls do politycznej oraz etycznej zadumy”.
Sharon Macdonald konkluduje, że nie ma sygnałów wskazujących na słabnące znaczenie fenomenu pamięci dla Europejczyków. Stawia przy tym tylko jedno zastrzeżenie: „Chyba że czas stanie w miejscu. Wówczas to samo stanie się z pamięcią”. Ale czas – jak widać co dzień na ekranach telewizorów – ciągle przyspiesza, choć nikt nie wie, ku czemu zmierza.