Pionierzy w tweedowych marynarkach

Maciej Krupa

W natłoku książek o tematyce górskiej pojawiła się lektura znakomita. Jej autorem nie jest wspinacz, lecz amerykański historyk i uniwersytecki wykładowca. Tytuł Ponad światem nie wydaje się chwytliwy, a podtytuł Wspinaczka, obłęd i zabójczy wyścig o himalajskie szczyty – długawy. Okładka szara z czarno-białą fotografią. Krótko mówiąc – przeciwieństwo wszechobecnych krzykliwych okładek i tytułów. Odkrycie.

Scott Ellsworth, doktor historii z University of Michigan, napisał fascynującą historię pierwszego okresu podboju Himalajów i Karakorum. Czasów, kiedy dżentelmeni w tweedowych marynarkach i wełnianych swetrach, skórzanych butach i bawełnianych kombinezonach dokonywali rzeczy niezwykłych, wykazując się odwagą, czasem brawurą, i niebywałą wyobraźnią. Autor wykonał ogromną pracę dokumentacyjną, o której pisze w posłowiu i wykazie źródeł. Rozmawiał z dziesiątkami osób, przeczytał setki tekstów, odwiedził Anglię, Niemcy, Austrię, Indie, Pakistan i Nepal.

Znane i wielokrotnie opisane są epickie boje Anglików o Mount Everest – dziewięć wypraw w latach 1921—1953. Dopiero ostatnia z nich zakończyła się sukcesem. Podobnie dramatyczną walkę toczyli Niemcy o Nanga Parbat i Amerykanie o K2. Ale kto – poza specjalistami – słyszał o solowej, dramatycznej wyprawie Anglika Maurice’a Wilsona, który w 1933 roku najpierw poleciał małym samolotem z Londynu do Indii, a potem próbował samotnie zdobyć Mount Everest? Kto wie o zakończonej sukcesem wyprawie czterech młodych Amerykanów na szczyt Minya Konka (7556 m) w Syczuanie? Wówczas, w 1932 roku, była to druga co do wysokości góra zdobyta przez człowieka. Autor przypomina także wczesne, mało znane wyprawy na Kamet (7756 m) w 1931, do Sanktuarium Nanda Devi w 1934 czy też polską wyprawę na Nanda Devi East w 1939 roku.

Często się nam wydaje, że wspinaczka bez tlenu, solowe ataki szczytowe i styl alpejski są wynalazkami kilku ostatnich dekad. Tymczasem to wszystko wydarzyło się już wcześniej. Wspinacze w latach dwudziestych wchodzili bez tlenu powyżej ośmiu tysięcy metrów, w tym samym czasie Eric Shipton był zwolennikiem i praktykiem małych wypraw działających w stylu alpejskim, a Hermann Buhl zdobył samotnie Nanga Parbat już w roku 1953. Właśnie rok 1953 zamyka opowieść Ellswortha. Zdobycie Everestu i Nanga Parbat oraz porażka Amerykanów na K2 kończą pionierską epokę podboju gór najwyższych.

Na tle zwykle dość zgrzebnej literackiej formy wydawanych w Polsce górskich książek styl Ellswortha jest elegancki i wyrazisty, potoczysty i obrazowy. W dodatku Anna Bereta- -Jankowska zgrabnie poradziła sobie z przekładem. Niech za jeden z dowodów posłuży otwierający pierwszy rozdział opis miasta: „Deszcz bębnił o dachy Londynu już od tygodnia, co jakiś czas ustając, by po chwili rozpadać się na nowo. Zmywał sadzę z okien pałacu westminsterskiego i przesączał się przez skórzane podeszwy butów sklepikarzy i urzędników spieszących do pracy po mokrych chodnikach. Piętrowe autobusy toczyły się tam i z powrotem po Oxford Street, niczym olbrzymie mechaniczne żuki, z wycieraczkami pracującymi sumiennie w takt na trzy drugie, podczas gdy w Regent’s Park opiekunowie zoo znów byli zmuszeni zostawić włączone lampy UV w niemal opustoszałych wolierach. Nawet kieszonkowcy na Piccadilly Circus zmyli się, poszukując bardziej obiecujących miejsc gdzieś pod dachem”. Autor nie szczędzi czytelnikowi szczegółów, wrażeń, dźwięków i zapachów, które tworzą atmosferę miejsca, w którym się toczy opowieść.

Nie obyło się bez kilku drobnych wpadek autora, tłumacza i redaktora. W latach dwudziestych w Alpach nie można było „wsłuchać się w podzwanianie sprzętu na uprzężach”, bowiem pierwsze uprzęże wspinaczkowe pojawiły się dopiero czterdzieści lat później. Książka Edwarda Whympera Travels Amongst the Great Andes of the Equator nie dotyczy Andów Ekwadoru, bo „equator” to po polsku „równik”. A Yvon Chouinard, znany amerykański wspinacz, przedsiębiorca i ekolog, nie jest bynajmniej kobietą.

W Ponad światem imponuje liczący trzydzieści stron wykaz źródeł, daleko wykraczający poza standardową bibliografię i otwierający przed czytelnikiem ocean piśmiennictwa poświęconego omawianym tematom, od publikacji klasycznych po niewielkie artykuły w niszowych pisemkach, z zajmującym odautorskim komentarzem. To kolejna wielka zaleta książki, którą uzupełnia wykaz dramatis personae, zestawienie wypraw w góry najwyższe z lat 1931—1953, słownik górskiej terminologii oraz indeks osobowo-rzeczowy.