Perfekcyjny homo sovieticus

Krzysztof Kosiński

Wedle oficjalnej wersji zapiski gen. Iwana Sierowa (1905–1990) odnaleziono w 2012 roku podczas remontu jego podmoskiewskiej daczy, którą odziedziczyła wnuczka Wiera Władimirowna. W dwóch walizkach Sierow miał ukryć rękopisy, maszynopisy, notatki, dokumenty o łącznej objętości około stu arkuszy wydawniczych. Przez rok wnuczka Sierowa porządkowała i skanowała znalezisko, a po wykonaniu tej wstępnej pracy zwróciła się do Aleksandra Hinsztejna z propozycją uporządkowania chronologicznie zapisków dziadka, opatrzenia ich objaśnieniami oraz komentarzami, a następnie wydania.

Dlaczego wybór padł akurat na Hinsztejna? Nie dowiemy się tego od polskiego wydawcy, który poprzedził książkę zdawkowym wstępem, zresztą anonimowym. Możemy tu jedynie przeczytać, że Tajemnice walizki generała Sierowa to „projekt redaktora Aleksandra Hinsztejna”, co zresztą jeszcze mocniej wyeksponowano w rosyjskim wydaniu książki.

Aleksandr Jewsiejewicz Hinsztejn, w Polsce raczej mało znany, jest w Rosji postacią znaczącą. Urodził się w 1974 roku. W latach dziewięćdziesiątych pracował jako reporter śledczy w „Moskowskim Komsomolcu”. W 2001 roku ukończył wydział dziennikarstwa na Uniwersytecie Moskiewskim, a w 2007 Moskiewski Uniwersytet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W 2003 wybrany został do Dumy z listy Jednej Rosji. W październiku 2016 roku został doradcą dowódcy Gwardii Narodowej Federacji Rosyjskiej. Równolegle publikował kolejne książki. Najnowsza, reklamowana na jego stronie internetowej, nosi t ytuł Koniec Atlantydy. Dlaczego Putin nigdy nie stanie się Gorbaczowem. Poświęcona jest rozpadowi Związku Sowieckiego w grudniu 1991 roku, czyli „jednemu z najtragiczniejszych momentów rosyjskiej historii”. W konwencji political fiction autor rozważa, co by było, gdyby w roku 1985 na czele partii komunistycznej zamiast Gorbaczowa stanął Putin, sugerując, że ten drugi ocaliłby imperium.

Dokonany przez wnuczkę Sierowa wybór akurat Hinsztejna na edytora raczej nie był przypadkowy. Przypuszczalnie mniej ważyły tu kompetencje autora Końca Atlantydy (nie jest wszak historykiem), a przede wszystkim jego pozycja w kręgach politycznych i literackich współczesnej Rosji. Szkoda, że zapiski Sierowa, będące i tak przecież nośnikiem sowieckiej propagandy, zostały jeszcze dodatkowo upolitycznione, za co polskie wydawnictwo „Rea-SJ” winy wprawdzie nie ponosi, niemniej trzeba ubolewać, że nie zaproponowało współpracy profesjonalnemu historykowi, poprzestało zaś na przetłumaczeniu edycji rosyjskiej.

Co ciekawe, w Rosji po wydaniu zapisków Sierowa rozgorzał spór o ich autentyczność. Podważył ją Gienadij Sokołow, znany publicysta historyczny, w obszernym wywiadzie udzielonym „Komsomolskiej Prawdzie” w październiku 2016 roku. W odpowiedzi Hinsztejn i wnuczka Sierowa wytoczyli mu proces. Niezależnie od rozstrzygnięcia, można chyba zgodzić się z Nikitą Pietrowem, autorem jedynej jak dotąd biografii Sierowa (skrytykowanej zresztą przez Hinsztejna za rzekomą czarno-białą tonację), który to biograf w wywiadzie dla portalu „Meduza” stwierdził: „To, że dzienniki zostały kiepsko wydane, nie czyni ich fałszywką”.

Zakładając autentyczność zapisków Sierowa, należy postawić pytanie, w jakiej mierze mamy tu do czynienia z dziennikiem, a w jakiej z pamiętnikiem. Można zaryzykować hipotezę, że początek służby w NKWD, wydarzenia z lat 1939—1941, Sierow rekonstruował po latach, a mniej czy bardziej regularne notatki sporządzał pod koniec wojny („piszę raz na tydzień”), notatnik o charakterze dziennika przypuszczalnie prowadził po 1953 roku, gdy znalazł się w najściślejszym centrum władzy. Z pewnością nie ujawniał wszystkiego. Prawdopodobnie przeredagowywał swoje notatki z myślą o wydaniu wspomnień, do czego za jego życia jednak nie doszło.

Pisarski zapał Sierowa z pewnością nie był typowy dla czekistów, poza tym mógł kosztować go oskarżenie o wiarołomstwo bądź wręcz szpiegostwo. Po co zatem pisał? Chyba miał predyspozycje literackie, skoro przez znaczną część życia tworzył też wiersze; z ich próbką możemy zapoznać się w książce. Ważniejszym impulsem było odsunięcie od władzy po 1962 roku. Do końca życia zabiegał o rehabilitację, zarazem chciał wziąć odwet na tych, którzy doprowadzili do jego degradacji, szczególnie na Breżniewie. Rozliczał się z tymi, którzy, jak Abakumow, szkodzili mu, gdy był u szczytu kariery. Ulegał przy tym pokusie autokreacji, próbując ukazać siebie jako postać przez ćwierć wieku znajdującą się w centrum wydarzeń. Postrzegał siebie nie tylko jako lojalnego komunistę, lecz także jako państwowca, który ma obiektywne zasługi dla imperium sowieckiego, a właściwie rosyjskiego (Rosja i Sowiety w języku Sierowa to niemal synonim). Przy okazji odsuwał od siebie zarzuty o udział w terrorze. Stąd też wielokrotnie powtarzana fraza, że nie stosował tortur, a nawet moderował innych (również Radkiewicza czy Romkowskiego w Polsce Ludowej), choć z ustaleń Pietrowa wynika, że w praktyce bywało inaczej. Zapiski Sierowa dokumentują jego błyskawiczną karierę. W następstwie Wielkiego Terroru Stalin potrzebował właśnie takich jak Sierow: młodych ambicjonerów, którzy mu wszystko zawdzięczali, nie znając już innej rzeczywistości niż stalinizm. Stał się człowiekiem „Wożda” do zadań specjalnych. Egzamin dojrzałości w roli czekisty zdał jesienią 1939 roku na ziemiach zabranych Polsce, następnie w Besarabii, Bukowinie i krajach bałtyckich. Wypracował skuteczną technikę sowietyzacji podbitych terytoriów. Miał dryg do psychicznego łamania przeciwników, co doceniał Stalin.

Wątki polskie stanowią znaczną część zapisków Sierowa z lat 1939—1940, a później z lat 1944—1945. To jemu przypadła rola architekta prosowieckiego reżimu w Polsce. Zaczął od pacyfikacji Wileńszczyzny, skończył na aresztowaniu i wywiezieniu do Moskwy przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Nawiasem mówiąc, wbrew pojawiającym się w polskich mediach spekulacjom, z zapisków Sierowa nie wynika, by NKWD złamało czy zwerbowało gen. Okulickiego. Dokonawszy dzieła zniszczenia, Sierow – jak pisał – miał już dość polskich problemów, lecz pocieszał się tym, że zniewalając Polskę, wykonuje „niezwykle pożyteczną pracę na rzecz państwa sowieckiego”.

Można wyłuskać z zapisków Sierowa mnóstwo informacji, niekiedy rewelacyjnych, zarówno o kulisach władzy, jak i o życiu codziennym. Ujawniają one sowiecką inżynierię społeczną: przesiedlenia całych narodów, zarządzanie społeczeństwem poprzez rozrywanie oddolnych więzi, totalne podporządkowanie scentralizowanej gospodarce, ubezwłasnowolnienie chłopstwa poprzez totalny wyzysk, praca niewolnicza jako warunek realizacji wielkich budów socjalizmu, jak kanał Wołga–Don czy niedoszłe osuszenie Morza Kaspijskiego. Interesująco wypada opis systemu eksploatacji pokonanych Niemiec, którym Sierow współzarządzał do początku 1947 roku, w tym deportacji niemieckich inżynierów i konstruktorów. Sądząc po zapiskach Sierowa, sowiecki przemysł rakietowy w znacznej mierze oparty został na technologii rakiety V-2.

O wywiadzie sowieckim (GRU), którym Sierowowi przyszło kierować pod koniec kariery, napisał niewiele. Niemniej znajdziemy tu wzmiankę, że Alger Hiss, doradca Roosevelta podczas konferencji w Jałcie, był sowieckim agentem, a w 1958 roku udało się Sowietom zwerbować ambasadora Francji Maurice’a Dejeana. Nie brak przy tym przechwałek, że złamano szyfry i czytano depesze dyplomatyczne amerykańskiego Departamentu Stanu.

Mamy tu potwierdzenie, że Raoula Wallenberga rozstrzelano w 1947 roku, gdy przestał być użyteczny. Na uwagę zasługują obszerne relacje o pacyfikacji Węgier w 1956 czy kryzysie kubańskim w 1962 roku. Ciekawie wypada opis dworu Chruszczowa, któremu Sierow dwukrotnie pomógł umocnić władzę, nie kryjąc nim potem rozczarowania.

Czytając zapiski Sierowa, ma się wrażenie, że był człowiekiem o ponadprzeciętnej inteligencji, zarazem o umysłowości uformowanej przez edukację i propagandę komunistyczną. Choć wywodził się z ludu, straszny los chłopstwa pozostał mu obojętny. Stał się stalinowskim janczarem. Próżno tu szukać jakichkolwiek pytań o sens komunizmu. Jak sam przyznawał, miał „sumienie partyjne” – i chyba żadnego innego. Nie widać, by w jakimkolwiek okresie życia wykraczał poza horyzont wyznaczony przez partię oraz interesy imperium sowieckiego.

Chyba stąd też przychylna, choć niebezkrytyczna opinia o nim Hinsztejna oraz autora posłowia Michaiła Miagkowa. To dzięki Sierowowi, jak pisze Hinsztejn, KGB stało się „profesjonalną służbą specjalną”, co więcej, „udało nam się osiągnąć pozytywne rezultaty”. Owo „nam” zdaje się wyznaczać granice krytyki i rehabilitacji Związku Sowieckiego: w parze z potępieniem masowych zbrodni ma iść obrona interesu imperialnego oraz afirmacja służb specjalnych. Tym większa szkoda, że polski nabywca zapisków Sierowa nie znajdzie w książce równoważnej i miarodajnej refleksji nad dziejami Związku Sowieckiego.