Obsceniczność na renesansowej scenie

Z Jerzym Limonem rozmawia Tomasz Dobrogoszcz

Fot. Krzysztof Dubiel

Fot. Krzysztof Dubiel

(...) Czytelnik Szekspira bez cenzury ma szansę dowiedzieć się, jak z przekładem ukrytych podtekstów erotycznych radzili sobie tłumacze: reprodukuje pan tekst oryginalny, a obok niego kilka przekładów. Pisze pan między innymi o problemach ze zrozumieniem tekstu, które mogą prowadzić do nieoczekiwanych interpretacji przekładu, na przykład w wypadku Barańczaka, który „z penisa zrobił nożyczki”. Ale czy oddanie tej warstwy utworów Szekspira w przekładzie jest w ogóle wykonalne?

Tłumaczenie takich fragmentów jest sprawą niesłychanie trudną. Trzeba zacząć o tego, że nawet w krajach anglosaskich dziś owe podteksty erotyczne są w dużym stopniu nieczytelne. Niedawno miałem wykład na ten temat dla studentów brytyjskiej Royal Academy of Dramatic Art i oni szeroko otwierali oczy ze zdziwienia. Ich tego w ogóle nie uczą, oni tego nie słyszą. W czasie dyskusji po wykładzie okazało się, że zaczęli inaczej patrzeć na różne teksty, nawet na tak znane, jak rozmowa Hamleta z Ofelią, gdzie dwuznaczność erotyczna została już stosunkowo dawno opisana. W efekcie aktorstwo w krajach anglosaskich staje się coraz bardziej hiperboliczne. Aktorzy, grając ciałem, gestem czy wzrokiem, wskazują, o co w danej scenie chodzi. Ale wskazując na – dajmy na to – rozporek swojego partnera, czynią wypowiedź jednoznaczną. Tam, gdzie jest kalambur, on znika i staje się jednoznaczną wypowiedzią o penisie czy o cipce. A to zubaża oryginał. Podobnie jest z przekładem. Jeżeli mamy trzy warstwy semantyczne, albo chociażby dwie, przekład przeważnie oddaje tylko jedną. Oczywiście można powiedzieć, że to jest poprawne, ale nie oddaje bogactwa całości. To duży problem dla tłumaczy. Tu trzeba mistrzostwa językowego. Nie tylko znajomości elżbietańskiej angielszczyzny, ale przede wszystkim sprawności we władaniu słowem. (...)


Na czym polega dzisiaj obecność Szekspira w polskiej kulturze? Czy w Polsce Szekspir kojarzony jest raczej z literaturą, czy z teatrem?

Tradycja jest filologiczna. Większość Polaków otarła się o Szekspira, czy to w szkole, czy w teatrze. Do teatru chodzi od 2 do 3 procent ludzi w Polsce. Do nas jednak szkoły przychodzą bardzo chętnie, nie tylko na przedstawienia. Organizujemy na przykład warsztaty szekspirowskie dla szkół i przyjeżdżają na nie z całej Polski, z dużych i małych miast. Cieszą się one takim wzięciem, że w tej chwili zapisy są chyba na drugą połowę przyszłego roku. Wydaje mi się, że tego typu działania oraz przedstawienia takie jak wspomniane Wesołe kumoszki z Windsoru, spełniają bardzo ważną funkcję dydaktyczną. Kiedy młodzi ludzie przychodzą i widzą, że teatr może być zabawny, i że się w nim nie nudzą – oglądają. (...)