Dwa arcydzieła

Elżbieta Żurawska

Tarjei Vesaas (1897–1970) należy do najważniejszych norweskich pisarzy XX wieku. Jego nazwisko kojarzy się przede wszystkim z prozą, choć publikował także poezję i dramaty. Debiutował w latach dwudziestych XX wieku, a przełom w jego karierze literackiej nastąpił w latach czterdziestych. Polskim czytelnikom i czytelniczkom znany był dotąd w dwudziestowiecznych tłumaczeniach Beaty Hłasko – z powieści Ptaki, Nocne czuwanie, Pałac lodowy, Wielka gra, Wiosenna noc i z wyboru opowiadań Koń z Hogget. Już w XXI wieku w przekładzie Anny Marciniakówny ukazał się Dom w ciemności.

Teraz Wydawnictwo Poznańskie w „Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich” proponuje nowe przekłady dwóch powieści Vesaasa – Wiosennej nocy, opublikowanej w Norwegii w 1954 roku i Zamku z lodu (1963), obie w tłumaczeniu Marii Gołębiewskiej-Bijak. O tej ostatniej powieści Henryk Bereza pisał w posłowiu do poprzedniego polskiego przekładu, że „jest utworem rzędu literackich arcydzieł”. Wiosenna noc to również utwór takiej rangi.

Kluczowe wydarzenia rozgrywają się w tych dwóch tekstach w skrajnie różnych okolicznościach przyrody. W pierwszym panuje wiosna, „późna, u progu lata”. Przechodzą nieprzynoszące wytchnienia ulewy z grzmotami. Powietrze jest przesycone zapachami roślin, „morzem woni”. O takiej porze roku nocą nie zapada mrok. Akcja drugiej powieści zaczyna się w ciemnościach „zmrożonej, późnej jesieni”. Wkrótce spadnie śnieg. Wiosenną noc i Zamek z lodu więcej jednak łączy, niż dzieli. Począwszy od nastoletnich bohaterów i bohaterek wkraczających w dorosłość, przez centralne problemy i język.

W Wiosennej nocy świat oglądamy oczami czternastoletniego Hallsteina, który od razu daje się poznać jako chłopiec o ogromnej wrażliwości, żyjący „w swoim bajkowym świecie”. On i jego starsza siostra Sissel zostają w domu sami na jeden dzień, ich rodzice wyjechali na pogrzeb do sąsiedniej wsi. Hallstein cieszy się z czasu, który spędzi tylko z siostrą. Trwają wakacje, a on czuje, że „poczucie bezpieczeństwa i zarazem swoboda są wszechobecne”. Ten błogi stan nie trwa jednak długo. Pośród ulewy spokój nagle zaburza pukanie do drzwi – na progu stoi czworo nieznajomych, kolejna osoba czeka na drodze w zepsutym samochodzie. Do przybyłych należy kilkunastoletnia Gudrun, która nosi to samo imię, co wyimaginowana przyjaciółka Hallsteina, ma nawet taką samą charakterystyczną grzywkę („Gudrun zeszła na ziemię” – nie dowierza chłopiec). Akcja błyskawicznie nabiera tempa, rodzeństwo zostaje wrzucone „w sam środek” niejasnych wydarzeń. Na dodatek po okolicy krąży zakochany w Sissel Tore.

Tej nocy ktoś się urodzi i ktoś umrze. Między tajemniczymi gośćmi toczy się skomplikowana, bliżej nieokreślona psychologiczna gra, w którą przede wszystkim Hallstein, ale także i Sissel, zostają wciągnięci. Pytania tylko się mnożą. Czy ktoś jest tu naprawdę niebezpieczny? Kogo należy bronić i przed kim? Na jaki znak czekać? Hallstein zawiera podczas tych kilkunastu godzin rozmaite przymierza. Zawsze pozostaje jednak wierny Gudrun. Powoli zaciera się granica między jawą a snem. Chłopiec poddaje się temu, „co odczuwa tej nocy jako istne czary”.

Główną bohaterką Zamku z lodu jest jedenastoletnia Siss, szkolna przywódczyni. Wraz z pojawieniem się nowej uczennicy, Unn, w życiu Siss zachodzą poważne zmiany. Unn nie chce się przyłączyć do wspólnych zabaw, nie należy jednak do „zagubionych biedactw”, a jej pozycja samotnej z wyboru jest na tyle silna, że zagraża roli Siss. To tylko pozornie niesprzyjający początek znajomości – dziewczynki są sobą mocno zaintrygowane, a Siss ocenia zainteresowanie Unn jako „coś nieznanego, a dobrego”. Kiedy jednak Unn jest bliska wyznania Siss swojej tajemnicy, ta nie jest jeszcze gotowa na przyjęcie zwierzeń. Ucieka, chociaż przepełnia ją radość ze spotkania Unn: „Ich przyjaźń otwierała się na przyszłość jak jasna droga. Stała się wielka rzecz”. Kiedy następnego dnia Unn znika na zawsze, Siss składa nieobecnej przyjaciółce obietnicę wierności i przejmuje jej miejsce w grupie, porzucając swoją dawną rolę i przyjaciół.

W obydwu przypadkach Vesaas rozkłada na części pierwsze rodzące się więzi. Jak w scenie, gdy Hallstein przygląda się Sissel i Toremu, słuchającym radiowego koncertu życzeń: „Spotkali się lekko i niezręcznie młodzieńczo gładkimi czołami tuż przy odbiorniku i na oczach Hallsteina. On zaś patrzył i czuł, że ten widok jest chyba godny uwagi i dobry. (…) Co z tego będzie? Bo to początek”. Młodszy brat dojrzewa i rozumie, że podobne przeżycia staną się wkrótce także i jego udziałem. Kiedy Siss i Unn oglądają swoje wspólne odbicie w lustrze, czują, że dzieje się między nimi coś szczególnego: „Iskry i promienie, iskra od ciebie do mnie, ode mnie do ciebie i ode mnie tylko do ciebie… w lustro i z powrotem”. Vesaas analizuje drobiazgowo także mechanizmy w bardziej złożonych ludzkich konstelacjach, jak tajemnicza rodzina w Wiosennej nocy czy szkolna grupa w Zamku z lodu. Gdzie przebiega granica lojalności, jakie są granice wierności? Autor opisuje wspólnoty wystawione na próby, które można przetrwać, o ile punktem wyjścia będzie cierpliwość, otwartość i gotowość wybaczania.

Pojęcie wspólnoty wykracza w tej prozie poza ludzkie kręgi. Świat pełen jest innych istot i sił. Kiedy Siss i Hallstein przyglądają się ślimakom, są zarówno obserwującymi, jak i obserwowanymi. Ślimaki „wyglądały na nieżywe, ale czuło się, że badają człowieka”. Leżącej na tafli zamarzniętego jeziora Unn przygląda się ryba: „Kreska szarozielonego grzbietu, potem przewrót na bok i smagnięcie nieruchomym okiem dla sprawdzenia, co to takiego ta Unn”. W Wiosennej nocy i Zamku z lodu pojawia się podobny, zapadający w pamięć motyw komunikacji z siłami natury – Hallstein przywołuje ulewę, a jeden z członków wyprawy poszukującej Unn głosem zatrzymuje śnieżycę. Nie ma mimo to wątpliwości, że siły natury są potężne, a najwyraźniejszym symbolem tej potęgi jest lodowy zamek powstały z zamarzającego wodospadu. „Miał wielką moc przyciągania” – zaczarował Unn, rzucił czar na poszukujących jej mężczyzn, wabił zwierzęta.

I wreszcie w obydwu powieściach mamy do czynienia z nierozwikłaną tajemnicą. A wszystko to zapisane pięknym, poetyckim językiem Vesaasa.