Fińska herstory

Elżbieta Żurawska

O pomyśle na powieść Powiedziała, że nie żałuje Tommi Kinnunen zajmująco opowiada w jej wstępie. Autor, debiutujący w Finlandii w 2014 roku, opublikował w sumie pięć książek, z których dotąd na polski przełożono trzy. Tym razem chciał napisać powieść drogi. Podjął w niej pewien wątek fińskiej historii z końca drugiej wojny światowej – wątek niezwykle ważny, a jednocześnie, jak zauważył pochodzący z północnej części kraju Kinnunen, „znacznie mniej jasny” dla mieszkających na południu.

W Polsce wojenne losy Finlandii są chyba jeszcze bardziej obce, stąd trafna decyzja o dodaniu do wstępu wyjaśniających przypisów tłumacza – lekturę ułatwi co najmniej podstawowa znajomość historii tego państwa w latach 1939—1945. Po dwóch wojnach radziecko- fińskich, zimowej (listopad 1939 – marzec 1940) i kontynuacyjnej (czerwiec 1941 – wrzesień 1944) Finlandia zawiera we wrześniu 1944 roku rozejm z ZSRR i zobowiązuje się tym samym do usunięcia ze swojego terytorium Niemców, których była sojuszniczką od maja 1941. Ci wycofują się do Norwegii, stosując taktykę spalonej ziemi. Walki trwają kilka miesięcy, do 27 kwietnia 1945 roku.

Szerokie ramy, w które wpisuje się powieść Kinnunena, to temat koegzystencji fińskiej ludności cywilnej z niemieckimi żołnierzami, przy czym szczególne zainteresowanie autora budzi węższa kwestia: co mogło popchnąć Finki do zaciągnięcia się do pracy u nazistów. A jeszcze konkretniej – jak ten etap w ich życiu się skończył, czyli co po kapitulacji Niemiec stało się z tymi, które wraz z armią niemiecką dotarły do Norwegii. W ogólnych zarysach ich los jest znany – niektóre zostały ewakuowane do Niemiec, inne wróciły do Finlandii, spośród nich część najpierw przewieziono do Oslo, a stamtąd, przez morze, do fińskiego obozu w Hanko.

Pisanie powieści poprzedziła praca z materiałami historycznymi, archiwalnymi i naukowymi. Autor czytał o zniszczeniach na północy, odbudowie dróg, ochronie pogranicza, zgłębiał obozowe protokoły z przesłuchań. Na temat dalszych losów Finek, które wróciły z Norwegii do domów, źródła jednak milczą, a same bohaterki tych wydarzeń już nie żyją. Historie o nich Kinnunen (urodzony w 1973 roku) pamięta z własnego dzieciństwa. Z lat szkolnych przypomina sobie także uwagi nauczycielki historii o tych „zmęczonych, milczących kobietach”, które nie chciały z nią rozmawiać o wojennej przeszłości. Swoją książkę autor dedykuje właśnie im, „tym, którym najłatwiej było milczeć”.

W centrum powieści umieszcza grupę pięciu kobiet, decydujących się na pieszą wędrówkę z północnej Norwegii do Finlandii. Tekst poprzedza motto – zaczerpnięty z Księgi Wyjścia cytat o Bogu, który wyprowadza swój lud z niedoli „do ziemi opływającej w mleko i miód”. Biblijną wędrówkę Żydów przez pustynię wspomina także jedna z postaci. Droga, którą pokonuje ona i jej towarzyszki, jest zgoła inna. Wiedzie od względnego dobrobytu do nędzy, od pracy dla zwycięzców do kolaboracji z wrogiem, od wspólnoty interesów do wykluczenia. Nie chodzi przy tym wyłącznie o losy Finek. Jeszcze w obozie w Norwegii bohaterki dochodzą do wniosku, że „Norweżki to chyba najgorsze mają dopiero przed sobą”.

Zaminowanymi drogami, przez zniszczone mosty kobiety przemierzają obrócony w ruinę krajobraz, doskonale zdając sobie sprawę z faktu, że zniszczeń tych dokonała armia, dla której pracowały do samego końca. Nie uciekają od problemu współodpowiedzialności: „Same nie przykładały do tego ręki, ale rozumiały, że brały w tym udział, bo swoją pracą ułatwiały Niemcom podobne działania”. Pytania o ich winę i karę, którą gotowe jest im wymierzyć społeczeństwo, pozostają jednak bez łatwych odpowiedzi.

Kategoria płci ma w snutej przez Kinnunena opowieści znaczenie kluczowe. Tragiczną specyfikę sytuacji kobiet autor zaznacza od razu we wstępie – „Finowie, którzy walczyli u boku armii niemieckiej, mają swoje towarzystwo pamięci, natomiast z pracujących dla tej samej armii Finek zrobiono po wojnie albo kurwy, albo nastolatki, którym miłość uderzyła do głowy” – a potem wielokrotnie podkreśla. W otwierającej powieść scenie od norweskiego nabrzeża odbija statek z ewakuowanymi niemieckimi żołnierzami. Kobiety zostają na lądzie. W ich uniesionych dłoniach odpływający mężczyźni widzą „sentymentalny gest miłości, a nie rozpaczliwe wołanie (…) o umożliwienie ucieczki z tego ślepego zaułka, do którego wpędziła je wojna. (…) Oni nie musieli się bać, bo za nich zawsze ktoś odpowiada, a kobiety są na wojnie zdane na siebie, polują na nie wszyscy”. Tę dramatyczną różnicę w bardziej obcesowych słowach komentuje jedna z Finek: „Nasi chłopcy też poszli z Niemcami. I co? Ich również pędzono ulicami jak bydło?”

Bohaterki wyprawy poznajemy tak, jak one poznają się nawzajem w drodze – stopniowo i raczej pobieżnie. Z czasem okazuje się, że „kobieta w kamaszach” to Siiri – kancelistka, przedwojenna nauczycielka, zaś „ta w płaszczu wojskowym” to Veera z pralni, wiejska prostytutka, a „stara pielęgniarka” ma na imię Aili. Ich przeszłość znamy tylko w zarysach. O powodach, dla których służyły niemieckiej armii, dowiemy się niewiele. Niedużo ujawnia narracja prowadzona z perspektywy postaci, głownie Irene, która wyrasta na główną bohaterkę powieści, ale także, w mniejszym stopniu, z perspektywy jej towarzyszek. Irene opuszcza męża i podąża za Niemcami „w zasadzie bez zastanowienia” – to jej reakcja na życie rodzinne, które „po prostu ucichło”.

Finały historii tych kobiet zaskakują, co jest jednym z wielu atutów powieści. Zwłaszcza w przypadku postaci, które w krytycznych okolicznościach potrafią przekuć swoje dramaty w nowy początek: tak, by moc kiedyś powiedzieć, że nie żałują.

Kolejnym atutem tekstu jest piękny, poetycki język, przede wszystkim w opisach krajobrazu, w kluczowych momentach podkreślający jedność bohaterek z przyrodą. I tak na przykład Irene na pewnym etapie wędrówki stapia się z otaczającym ją lasem: „Jej oddech szumiał wiatrem w koronach chojarów, jej serce stukało dzięciołem w spróchniały pień”.

Zapowiadając temat powieści, autor posługuje się dwoma banalnymi stwierdzeniami, których wagę wciąż chyba za mało sobie uświadamiamy: „Każdy musi dokonywać wyborów, o których dopiero po czasie może powiedzieć, czy były dobre czy złe”. A także: „W życiu każdego człowieka zachodzą wielkie zmiany, często jednak docierają do nas jedynie historie tych najsilniejszych”. Na rodzimym podwórku też mamy historie tych słabszych, które wciąż czekają, aż ktoś je wypowie. Tymczasem możemy sięgnąć po bardzo dobrą powieść Kinnunena.