Szukanie śladów Boga

Elżbieta Wiater

W swojej książce Michał Gołębiowski zapuszcza się w poszukiwaniu teologii, rozumianej też jako wyraz właściwej człowieczeństwu otwartości na Boga (bycie capax Dei), w wysublimowaną krainę poezji. Co ciekawe i cenne, nie zatrzymuje się na wyborach oczywistych, jak Jan Kochanowski czy mistrzowie baroku, ale przemierza także mroczne rejony młodopolskiego nihilizmu i podąża za wędrującymi po bezmiernych przestrzeniach prerii hipisowskimi bardami. Na książkę składają się trzy teksty wstępne, następnie czytelnik napotka pięć tematycznych części, z których każda związana jest z konkretnym okresem lub twórcą poezji, wreszcie zmierzy się z szóstą, która stanowi zbiór recenzji filmowych. Ta ostatnia jest już mniej szukaniem śladów Boga czy też tych po Nim, a bardziej wypatrywaniem w kinowych obrazach poezji i jej właściwego sposobu narracji.

Teksty wstępne przedstawiają po kolei trzy funkcje tego gatunku literackiego w sferze relacji z Bogiem. Pierwsza z nich to impresja, spojrzenie na lirykę jako przygotowanie człowieka na przyjęcie Dobrej Nowiny (preparatio evangelica). W następnym autor ukazuje tę formę literackiej twórczości jako realizację duchowości, wreszcie trzeci esej, dla którego inspiracją jest pożar The Globe Theatre i datujące się od tej chwili milczenie Szekspira, mówi o poezji jako jednym ze źródeł teologii.

Układ następujących potem części (poza ostatnią) wydaje się odwracać kolejność tej tematyki. Z grubsza można uznać, że Gołębiowski przyjmuje kolejność chronologiczną, choć w tekście wciąż będą się przewijać nawiązania do autorów z innych epok, a także Ojców Kościoła i całkiem współczesnych teologów. Zaczyna jednak od autorów najwcześniejszych z tych przez niego omawianych, co jednocześnie sprawia, że wychodzimy od poezji dosłownie będącej miejscem teologicznym, następnie mamy do czynienia z próbami jej ubóstwienia bądź przemiany twórczości w formę realizacji potrzeb duchowych, wreszcie wstępujemy do krainy syntetycznej mistyki i wewnętrznego głodu, w którym poezja staje się wołaniem ukazującym z jednej strony, że człowiek nosi w sobie niezaspokajane przez nic innego pragnienie czegoś lub Kogoś więcej niż doczesności, a z drugiej – głosem Poszukiwanego, który o sobie nieustannie przypomina, także przez piękno i tęsknotę.

Rzecz jasna tematem tekstów są wybrani poeci – książka przypomina nieco zbiór studiów przypadku, które pozwalają zobaczyć szerszy kontekst. Spotkamy więc na tych kartach wspomnianego wyżej mistrza ze Stratfordu, ale także Jana Kochanowskiego, Mikołaja Sępa Szarzyńskiego, Alfreda Tennysona (poświęcono mu aż trzy teksty), Jana Kasprowicza, Johna Keatsa, Jima Morrisona czy Roberta Huntera. Ta krótka lista nazwisk pokazuje też, że Michał Gołębiowski nie zatrzymuje się na polskiej literaturze, lecz przygląda się także tej anglojęzycznej, a dokonane przez niego wybory „personalne” nie polegają na sięganiu wyłącznie po klasykę.

Sporo w tym zbiorze tekstów teologii, ale będącej, w moim odczuciu, dzieleniem się swoją wiarą i relacją z Bogiem. Co ważne, w sposób pozbawiony ekshibicjonizmu, a jednocześnie pełen elegancji w warstwie językowej i narracyjnej. Autor opiera się na mocnych fundamentach tradycji, ale nie jest ona dla niego sztywnym gorsetem, raczej można ją porównać do klawiatury, której używa do zagrania opowieści o relacji z Tym, który jest dla niego jedyną właściwą odpowiedzią na zadawane w poezji pytania.

Także filmy wybrane do ostatniej części książki stają się podstawą do śledzenia złotej nici obecności lub nieobecności Boga w twórczości ludzi. Dzięki temu recenzje stają się nieoczywiste, przynajmniej w zestawieniu ze współczesnym sposobem patrzenia na tego typu twórczość. Tu szczególnie polecam esej o filmie Lighthouse, w którym Gołębiowski zestawia film z poetycką twórczością Edgara A. Poego, H.P. Lovecrafta czy Nathaniela Hawthorne’a, uzyskując w ten sposób zdecydowanie głębszy obraz niż tylko ten odnoszący się do analiz ruchu kamery czy ograniczenia się przez autora do czarno-białych zdjęć.

Książka zdecydowanie warta lektury, dla niektórych być może prowokująca przez wybór autorów lub liczbę nawiązań do teologii oraz przeżywania wiary. Zmierzenie się z przedstawionymi tu tekstami jest jednak na tyle inspirujące, że szkoda ją pominąć.