Pustynia to stan ducha

ks. Jan Sochoń

Książkę Samotność i wspólnota cechuje rzadko wśród uczonych spotykana ostrożność interpretacyjna. Nie dziwi to wszakże, gdyż dotyczy ona wczesnochrześcijańskiej rzeczywistości przesyconej „emocjami konfesyjnymi”, budującej dopiero swój doktrynalny kościec. Jej autorzy, Jerzy Jastrzębski – ojciec i Bartosz Jastrzębski – syn, przynależą do generacji pisarzy niebywale wrażliwych na głosy tradycji, zwłaszcza tej o religijnym zabarwieniu. Przekonani są bowiem o jej źródłowym wpływie na kształt całej zachodniej cywilizacji, nie wyłączając czasów współczesnych. A w niej szczególną uwagę kierują na „epidemię pustelnictwa”, która opanowała pewne kręgi społeczne pomiędzy (w szczytowym momencie) III a VII wiekiem po Chrystusie. Przywołane pojęcie „epidemii” ma nie tylko charakter ironiczny, wskazuje bowiem na niebywały rozwój różnych form religijnie pojętego odosobnienia, które stało się konstytutywną częścią życia zbiorowego w fundacyjnych wiekach chrześcijaństwa, nie tylko zresztą w Europie. Jego praktykujących zwolenników nazywamy w ogólności Ojcami Pustyni.  

Dlaczego tak się stało, jakie czynniki osobiste, wierzeniowe, wynikające z układu sił społeczno-politycznych, napięć pomiędzy cesarstwem a zwolennikami ideałów pustelniczych, rozrostu cezaropapizmu, a może jeszcze inne, skłaniały mężczyzn, rzadziej kobiety, do porzucania zbiorowości i udania się na pustkowia, by próbować w sposób nieraz trudny dzisiaj do wyobrażenia ogołacać się ascetycznie w celu kontemplatywnej więzi z Bogiem? Odpowiedź jest niebywale trudna. Mimo że dysponujemy znaczną liczbą „wielkich tekstów monastycznych” w rodzaju Żywotu Antoniego, pewnymi danymi archeologicznymi, to jednak najgłębsze motywy radykalnego zerwania ze światem nadal muszą pozostawać w sferze naukowych domysłów. Warto jednak dalej dociekać owych przyczyn, także dlatego, że mogą one rozjaśnić fakt dosyć szybkiego zaniku skrajnego odsuwania się od wspólnoty na rzecz różnego typu cenobityzmu, czyli mieszanego modelu łączącego samotność i wspólnotę, co praktyka historyczna szybko potwierdziła, zgodnie zresztą z Biblią, na której kartach nie odnajdujemy specjalnych zachęt do trwałego oddzielania się od zbiorowości.  

Autorzy prezentowanego studium podjęli wysiłek, żeby ponownie spojrzeć na uwarunkowania, strukturę, rozwój, plan wyznaniowy – swoistą teologię, jak też głównych projektodawców ruchu monastycznego. Nad ich interpretacjami unosi się duch zasadniczych metodologii, jakie zaproponowali w swoich pracach Ewa Wipszycka, ks. Marek Starowieyski oraz Ryszard Przybylski. Nie zawsze są one ze sobą zgodne, niekiedy znacznie odbiegają od siebie, lecz klarownie wyznaczają horyzont możliwości badawczych. Przy tym Jastrzębscy ujawniają własne odczytania omawianych kwestii, nie boją się ryzykownych pomysłów, wychodząc z założenia, że autorytetu z długotrwałości tradycji nie należy z góry odrzucać, raczej powinno się mu zaufać.  

Ich monografia ma charakter filozoficzno-kulturoznawczy i poprzez wydarzenia minione chce mówić o nas, współczesnych. Eseiści tropią wspólne znaki wrażliwości zaistniałe w pierwszych wiekach kultury religijnej oraz we współczesności, chociażby to, że obecnie chrześcijanie stanowią mniejszość w wielu krajach Europy (Francja, Holandia), prowadząc aktywność kościelną w otoczeniu nieprzychylnej im na ogół kultury ateistycznej, obojętnej religijnie, a nawet pogańskiej. W związku z tym stale odżywa problem relacji jednostki do wspólnoty, uwikłany w najróżniejsze teorie filozoficzne bądź socjologiczne, powiązane z oddziaływaniem wpływowych środowisk medialnych. Wskazanej kwestii Jastrzębscy poświęcają uwagę w początkowych fragmentach opracowania. Co mianowicie jest „pierwsze”: jednostka czy grupa? Czy wytrzymuje próbę czasu wybór samotnej egzystencji, skoro człowiek z natury jest „kimś społecznym”, „kimś politycznym”, ukierunkowanym na bycie z innymi? A jeżeli już wybiera życie poza murami miasta, to w imię jakich wartości, jakich postaw i nadziei?  

Literatura poświęcona odpowiedziom na powyższe pytania jest niemal nie do ogarnięcia, pełna domniemań i sprzecznych propozycji. Jastrzębskich interesuje, jak sami zaznaczają, odrębna perspektywa. W jej horyzoncie stawiają tezę, że nawet w najbardziej radykalnej formie monachizm czerpał swoją wizję „dobrego życia” z filozoficznej tradycji grecko-rzymskiej, a szczególnie z propozycji późnego Cesarstwa Rzymskiego. Chodziło w niej nie tyle o treści ściśle metafizyczne będące wynikiem namysłu teoretycznego (theoria), ile raczej o porządek praktyczny: jak żyć, by osiągnąć szczęście na podobieństwo bogów? Czy odgrodzić się od zewnętrzności, skupiając się na sferze prywatności, a może umniejszać codzienne potrzeby albo z obojętnością znosić kaprysy losu, nie wyłączając z tej gamy ewentualności godne i świadome samobójstwo?  

Autorzy śledzą związki myśli późnego platonizmu, szkół hellenistycznych i rzymskich z rodzącą się powoli zasadą chrześcijańską, styl refleksji pustelniczej konfrontując z ówczesną filozofią i pisarstwem twórców pogańskich, akceptując ważne prawo hermeneutyczne o istnieniu ciągłości kulturowej, której nie niweczą wyjątkowo rewolucyjne odkrycia. Nadto zastanawiają się nad związkami i rozbieżnościami pomiędzy chrześcijańską a pogańską wizją życia i szczęścia, twierdząc, że chrześcijaństwo narodziło się wtedy, kiedy ewidentnie trafiło do świadomości Hellenów i Rzymian, a zwolennicy nauk Chrystusa zdołali je wypowiedzieć w języku zrozumiałym dla współczesnej sobie kultury, przesyconej dogłębnie pierwiastkami neoplatońskimi.  

Ojcowie Pustyni, pochodzący z różnych warstw społecznych, żywo reagowali na wspomniane procesy cywilizacyjne, korzystali (także za pomocą ustnego przekazu) z nazewnictwa wypracowywanego w toczonych wtedy polemikach i dyskusjach. Dzięki temu zdobywali coraz mocniejszy grunt pod własne wybory życia samotniczego, a zarazem zyskiwali głębsze przekonanie o konieczności pozostawania w pewnych relacjach ze wspólnotą. Powstałe w takiej sytuacji napięcie nigdy nie znikło z krajobrazów obyczajowości religijnej, a i obecnie bywa nieraz podnoszone.  

Uzasadnieniem zgłoszonej wyżej tezy zdaje się struktura eseistyki Jastrzębskich. Jej pierwsza część to panorama wczesnych epok, w których formowała się dogmatyka i światoobraz chrześcijaństwa, a więc idee i treści fundujące światopogląd pustelniczy, klasztorny, szerzej chrześcijański. Tutaj autorski język dąży do jak największej dyscypliny, filologicznej sprawności, precyzji i finezji w ujmowaniu analizowanej problematyki. Zapytanie o samotność jako taką, o jej rolę w budowaniu ludzkiej osobowości i w związku z tym, czy pustyni należy poszukiwać w samym sobie, czy wiązać się z szansami niesionymi przez wspólne życie z innymi mnichami, coraz bardziej przechylało się w stronę półpustelnictwa i aktywności klasztornej, nie tylko ze względów materialnych, potrzeby bezpieczeństwa, z wpływów rosnącego w siłę Kościoła, lecz dodatkowo ze względu na zmiany w pojmowaniu człowieka, Boga, świata, świętości i procedury zbawienia. Wiele tutaj różnych poglądów, znoszących się opinii, o których barwnie i z dozą badawczego umiaru opowiadają Jastrzębscy. Podejmują problemy zarysowujące kobierzec egzystencji poświęconej całkowicie Bogu, na przykład: stosunek ludzi do anachoretów, doświadczenia eremickich kobiet, rozwój systemu opieki nad chorymi, „białe męczeństwo”, zdrowie i choroba, pogrzeb i śmierć.  

Drugą część stanowią przedstawienia postaci ważnych w tamtych epokach, które naznaczyły je swą filozoficzno-teologiczną wrażliwością i twórczym geniuszem (Marek Aureliusz, św. Justyn Męczennik, Arnobiusz z Sikki, Bazyli Wielki, Boecjusz). Wszyscy oni potwierdzają umocowane w tkance chrześcijaństwa twierdzenie, że wspólnota była, jest i będzie potrzebna w każdym przeżyciu religijnym. Bez niej człowiek popada w swego rodzaju szaleństwo, co naturalnie nie wyklucza pozawspólnotowych sposobów dochodzenia do jak najbliższej więzi z Bogiem, zwłaszcza że współczesne rozumienie „pustyni” zdaje się w pewnych aspektach współgrać z jego nowoczesnym pojmowaniem. Z tej racji warto pozytywnie nawiązywać do anachoreckich ruchów wczesnochrześcijańskich. Bartosz i Jerzy Jastrzębscy dają pierwszorzędne świadectwo takiego właśnie oryginalnego podejścia.