Koniec projektu Europa?
Paweł Rzewuski
Europa znajduje się w głębokim kryzysie. Nie jest to przypuszczenie, ale fakt, z którym zgadzają się przedstawiciele różnych środowisk intelektualnych od lewicy po prawicę, przy czym różne bywają ich obserwacje i inne przyczyny wskazują jako źródło upadku Europy. Do polskich czytelników trafiły w ostatnim czasie trzy książki, które z kryzysem Europy starają się zmierzyć.
Pierwsza opisuje filozoficzne i ideologiczne źródła kryzysu, druga wskazuje na ich techniczny, konkretny wymiar, punktuje, w którym miejscu na poziomie samych mechanizmów popełniono błąd, trzecia zaś jest próbą udzielenia odpowiedzi, jak wyjść z kryzysu.
Pascal Bruckner przez lata w Polsce kojarzony był przede wszystkim ze zekranizowaną przez Romana Polańskiego powieścią Gorzkie gody. Działalność prozatorska to jedynie część jego intelektualnej aktywności, przede wszystkim jest on bowiem filozofem, który zabiera głos w aktualnie toczących się debatach ideologicznych. Wśród licznych „interwencyjnych” pozycji w jego dorobku, jedną z najgłośniejszych stanowi właśnie wydana w Polsce Tyrania skruchy. Książka nie należy do najnowszych, we Francji wydano ją w roku 2006, za to cały czas jest aktualna.
Bruckner przedstawia wizję fatalistyczną, według niego źródłem problemów Europy jest sama myśl europejska. Kultura zachodnia w swojej dwudziestowiecznej odsłonie sama stworzyła problemy przez ciągłe szukanie ofiar cywilizacji europejskiej. Tyrania skruchy jest tyranią samobiczowania się, uznania się za winnych całemu (niemalże) złu, jakie istnieje na świecie. Myśl europejska włożyła niemało wysiłku w obrzydzenie własnego dorobku cywilizacyjnego, udowodnienie, że powinniśmy się za niego wstydzić.
Początek załamania się „pewności siebie Europejczyków” datuje Bruckner na okres po drugiej wojnie światowej. Wstrząs, jaki wywołał straszliwy wiek XX, doprowadził do intelektualnej depresji. Skoro Europa doprowadziła do obozów koncentracyjnych, u jej fundamentu tkwi zło, trzeba zatem szukać wszystkich innych przejawów zła, w tej liczbie i kolonializmu, i imperializmu. Bo jak twierdzi cytowany przez Brucknera szwedzki historyk Sven Lindqvist: „ludobójstwo tkwi w sercu myśli europejskiej”.
Książka Brucknera jest punktowaniem biczowników, którzy nawet w atakach terrorystycznych są w stanie znaleźć własną winę. Islamscy bojownicy nie wysadzaliby się przecież, gdyby nie cywilizacyjna dominacja Europy, zło, którym ona zaraża. Tyrania skruchy to wielkie oskarżenie, demaskacja zdradliwego sposobu myślenia. Recepta, jaką daje autor, jest kategoryczna – porzucić skruchę i zastąpić ją na powrót siłą, zaprzeczyć obecnym trendom, wrócić do korzeni mocarstwowości i własnej podmiotowości.
Z nieco innej perspektywy do problemu kryzysu europejskiego podchodzi Monika Gabriela Bartoszewicz w swojej pracy Festung Europa. Inaczej niż Bruckner problem widzi nie w perspektywie filozoficznej, lecz politologicznej. Nie interesują jej przypuszczenia, rozważania nad kulturowymi źródłami kryzysu, tylko fakty oraz procesy, które może prześledzić i opisać w kategoriach nauk politycznych.
Bartoszewicz zwraca uwagę na daleko idącą zmianę, jaka zaszła we współczesnej Europie. Dawne wartości i dawne podziały na prawicę i lewicę przestały wyjaśniać to, co dzieje się na starym kontynencie. Znacznie bardziej przejrzysty jest również nienowy podział na dwie siły – pierwszą dążącą do radykalizacji, drugą zachowawczą. Tak samo jak Bruckner, Bartoszewicz wskazuje, że Europa wpadła w pułapkę założoną przez siebie samą. Najpierw otworzyła się na inne kultury, do rangi dogmatu podnosząc wielokulturowość. Pozwoliła na rozmycie własnej tożsamości, tworząc z kontynentu konglomerat kultur, idei i wartości, a następnie została zmuszona do borykania się z rosnąca falą radykalizmu będącego reakcją na wielość kultur.
Wielokulturowość jest jednym z objawów kryzysu europejskiego. Bartoszewicz wskazuje, jak wiąże się on z innymi elementami prowadzącymi do zapaści, w jakiej znalazła się Europa – terroryzmem i kryzysem demokracji liberalnej. Zarzewiem kryzysu jest według autorki rozminięcie się ideałów elit politycznych (i intelektualnych) ze społeczeństwami. Europejski establishment wyśnił sobie jakąś Europę, którą próbował wprowadzić w życie, co samo w sobie było pokłosiem strachu elit przed ludem, reakcją na koszmar drugiej wojny światowej. Elity starały się odseparować od ludu i na nowo pokierować losami świata. Nie wzięły pod uwagę tego, że społeczeństwa nie tylko ich nie rozumieją, ale również nie aprobują takiej wizji, że stawią opór. Unia Europejska, która miała być remedium na kryzys, w jakim znalazła się Europa po drugiej wojnie światowej, stała się źródłem nowego kryzysu. Projekt demokracji reprezentatywnej, gdzie polityka jest wykonywana przez specjalistów, okazał się pełen problemów, z których trzeba teraz, w coraz bardziej dramatycznych okolicznościach, znaleźć wyjście. Rosnąca fala populizmu stanowi naturalną reakcję ludzi na to, co ich boli, z czym sobie nie radzą. To, co Bartoszewicz nazywa „Festung Europa” jest reakcją na efekty polityki europejskich elit, książka Bartoszewicz zaś staje się raportem z kryzysu. Odpowiedź jak z niego wyjść do pewnego stopnia daje inna pozycja.
Książką trzecią, najbardziej optymistyczną w wymowie, jest zbiór esejów Historia świadomości europejskiej, wydanych pod kierownictwem Antoine Arjakovskiego, doktora nauk historycznych, związanego z Kolegium Bernardynów w Paryżu. Praca to pod wieloma względami niezwykła, podążająca wbrew powszechnie przyjętym podziałom i tendencjom intelektualnym. Wśród autorów nie zabrakło takich nazwisk jak filozofowie Chantal Delsol, Jean- Marc Ferry, arcybiskup Canterbury Rowan Williams oraz jedna z dyrektorów Domu Europejskiego w Paryżu, Ursula Serafin.
Historia świadomości europejskiej jest przede wszystkim pytaniem o tożsamość. Co to znaczy być Europejczykiem? Jakie są tego konsekwencje i czy należy być z tego dumnym? Odpowiedzi, jakich udzieliła ponad trzydziestka autorów z większości europejskich krajów, są różne, ale z zasady konserwatywne. Autorzy nie tylko mówią wprost o chrześcijańskich korzeniach Europy, ale również podkreślają konieczność powrotu do tej tradycji. Po drugie dobór autorów i wygłaszanych przez nich tematów rozszerza pojęcie Europy, która nie kończy się ani na Odrze, ani na Bugu, ale sięga aż po Ural. W zbiorze redagowanym przez Arjakovskiego znalazło się miejsce dla rosyjskiego i ukraińskiego punktów widzenia. Założenie jest oczywiste – to również dziedzictwo myśli europejskiej. Po trzecie wreszcie, książka stanowi reakcję na to, o czym pisał ponad dekadę wcześniej Pascal Bruckner – koniec z samobiczowaniem, należy pokazać, że Europa to nie tylko „chory człowiek Świata”, lecz odwrotnie – twórcza przestrzeń, w której działo się wiele dobrego. Historia świadomości europejskiej stanowi obronę wartości europejskich i obronę Unii Europejskiej, przy jednoczesnym uczciwym rozprawieniu się z tym, co w jej tradycji było niewłaściwe.
Wspólnym dziedzictwem europejskim jest chrześcijaństwo rozumiane nie tylko jako religia, lecz także jako kulturowa siła sprawcza, która pozwoliła na rozwinięcie się humanizmu. Autorzy mówią wprost, że chrześcijańskie wartości połączone z tradycją starożytnego Rzymu i Grecji są fundamentem Europy. W przestrzeni europejskiej powstały wyjątkowe dzieła, powstała wyjątkowa cywilizacja. Gdyby konieczne było podsumowanie jednym zdaniem założeń książki, należałoby sparafrazować tezę Marka Cichockiego z Północy i południa: „Europa będzie łacińska albo nie będzie jej wcale”. Historia świadomości europejskiej stawia czytelnika przed możliwością nadziei na lepszą przyszłość dla Europy. Jeszcze nie wszystko stracone, zdają się mówić autorzy.
Czy Europa odeszła na zawsze, czy rzeczywiście jest chorym człowiekiem świata? Na pewno w najbliższym czasie dojdzie do istotnego przewartościowania wielu dawnych kategorii. Europa znajduje się w kryzysie i zaczyna wykuwać siebie na nowo. Kluczowe pozostaje pytanie, jaka będzie ta nowa Europa? Monika Bartoszewicz wskazuje, że będzie postępował kryzys, rozminięcie się elit ze społeczeństwami, coraz dalej idąca radykalizacja i populizm, który doprowadzi do odcięcia się od modeli wypracowanych w ostatnim półwieczu. Z drugiej strony są głosy zgromadzone podczas seminarium w Kolegium Bernardynów, podczas którego widziano możliwość powrotu do dawnych wartości, przy konieczności zreinterpretowania na nowo dorobku. Konieczne też jest zdecydowane odcięcie się od koncepcji powojennych, w tym dogmatu laicyzacji, i powrót do chrześcijańskich wartości.