Daleko od nowoczosności
Michał Przeperski
Paradoksalnie, mało w tym obrazie wsi, a przecież województwa tarnopolskie i stanisławowskie oraz wschodnia cześć lwowskiego, to przede wszystkim właśnie tereny wiejskie. Przez wieki mieszkała tu obok siebie ludność wyznania rzymskokatolickiego, greckokatolickiego, także żydzi i prawosławni. Mieszały się zresztą nie tylko wyznania, ale języki i etnosy. Koniec długiego wieku XIX rozbił w drzazgi ustalony porządek rzeczy – na tereny wiejskie wdarła się nowoczesność. W swoim studium, poświęconym dwudziestoleciu międzywojennemu, Olga Linkiewicz stawia pytanie o rolę, jaką w codziennym życiu społeczności wiejskich na tych terenach odgrywał nacjonalizm. Odpowiedzi, jakie przynoszą jej badania, są frapujące.
Autorka z wielką wprawą korzysta z warsztatu badawczego antropologa, nie stroniąc przy tym od tradycyjnych źródeł historycznych: prasy, archiwaliów, spisanych wspomnień. Wielką wartością jest przede wszystkim wykorzystanie pokaźnego korpusu źródeł wywołanych, zgromadzonych w czasie badań terenowych na terenach dzisiejszej Polski i dzisiejszej Ukrainy. Pozwalają one konstruować narrację oddolnie, patrzeć na świat wiejski oczami jego uczestników, nie narzucając im ahistorycznych kategorii pojęciowych. W efekcie oczom czytelnika ukazuje się obraz daleki od rekonstruowanego przez narracje historii narodowej.
Życie społeczności wiejskich przez okres dwudziestolecia międzywojennego zdaje się mieć więcej wspólnego z rzeczywistością przedstawioną przez Reymonta w Chłopach, niż z romantyczną wizją kresowej polskości. Życie wiejskie nie tylko toczyło się w rytm natury, ale też ogniskowało wokół tradycyjnych wartości i instytucji. Lokalność i swojskość – nierzadko protekcjonalnie ujmowane przez historyków jako „tutejszość” – okazują się naczelnymi kategoriami, trzymającymi się mocno w mentalności wiejskiej tego okresu. Owszem, to świat coraz bardziej odchodzący, co autorka pokazuje. Dynamika zmian jest jednak nieprosta. Szkoła traktowana była często nieufnie, jako rozsadnik niezrozumiałych wzorców kulturowych, podważających tradycyjny porządek. Z kolei rywalizacja o dusze wiernych pomiędzy Kościołem greckokatolickim a Kościołem rzymskokatolickim nie zawsze miała ostry przebieg. Nie brakowało sytuacji, w których jedna rodzina uczestniczyła w ceremoniach w świątyniach obu obrządków. Kiedy indziej o znalezieniu się w metrykach greckokatolickich decydował przypadek, czy – co już częściej – znaczna odległość od świątyni rzymskokatolickiej.
Autorka jest wnikliwym analitykiem wiejskiej rzeczywistości: stawia przed sobą przede wszystkim problemy i pytania badawcze. Bardziej tradycyjnie zorientowany historyk zarzuciłby jej pewnie słabo zarysowany chronologiczny wymiar opowieści. Ale problemowa konstrukcja pracy nie zmienia tego, że obraz przedstawiony w Lokalności i nacjonalizmie jest dynamiczny i żywy. Obserwujemy przemiany w wiejskiej mentalności i w sposobie jej przedstawiania, a także zmieniające się sposoby interakcji ze światem zewnętrznym, miejskim. Nadto podejście problemowe pozwala przekonująco podważyć dominujący paradygmat historiograficzny. Jednym z najbardziej wartościowych elementów tej książki jest bowiem wykazanie, jak wielobarwna była skala tożsamości mieszkańców Galicji Wschodniej. Chociaż w II Rzeczpospolitej chcemy widzieć – niebezzasadnie zresztą – państwo aspirujące do nowoczesności, to Linkiewicz pokazuje, że patrzenie na jej obywateli przez pryzmat dzisiejszych kategorii jest nieporozumieniem. Oddala nas ono od zrozumienia ich mentalności, więcej zaciemniając niż tłumacząc.
Owszem, na wsi wschodniogalicyjskiej nie brakowało osób określających się jako Polacy czy Ukraińcy. Z czasem zresztą, zwłaszcza w latach trzydziestych, konflikty na tle narodowościowym zaczęły mieć coraz większe znaczenie. Podział narodowościowy nie stał się jednak nigdy jedynym kryterium podziałów w wiejskiej społeczności. W gruncie rzeczy nowoczesność – w tym agresywny nacjonalizm – współistniała ze światem tradycyjnym, przenikała się w sposób, który autorka odmalowuje subtelnie i umiejętnie. Cóż bowiem współczesny historyk ma zrobić choćby z kategorią osób określających się konsekwentnie jako Polacy, ale posługujących się na co dzień językiem ruskim i wyznający grecki katolicyzm? Ciśnienie miejskiego życia, intensywność procesów socjalizacyjnych być może zmusiłaby tych ludzi do bardziej czytelnego „opowiedzenia się”, gdyby przyszło im żyć w Tarnopolu czy we Lwowie. Ale w realiach wiejskich wyglądało to inaczej.
Nie wszystko zresztą jesteśmy w stanie odtworzyć. Kultura chłopska, w znacznej mierze oparta na przekazie ustnym, pozostaje dziś tylko w pewnej mierze dostępna badaczom. Autorka jest tego świadoma i powściągliwie formułuje wnioski. Nie zmienia to jednak faktu, że wybrzmiewają one bardzo mocno. W okresie, gdy pomiędzy Polską a Ukrainą trwa konflikt nie tylko o pamięć, lecz również o interpretację tragicznych wydarzeń z najnowszej historii, książka Olgi Linkiewicz jest rzeczą niezwykłą. Nie abstrahuje ona bowiem od kategorii nacjonalizmu, nie ucieka ku abstrakcyjnym konstrukcjom naukowym czy publicystycznym. Inaczej, rekonstruując rzeczywistość Galicji Wschodniej jest do bólu chłodna, bezstronna, pozostając przy tym empatyczna dla bohaterów swojej opowieści. Skupienie się na losach konkretnych ludzi powoduje, że jej książka nie dołącza do licytacji wzajemnych krzywd. Przeciwnie, zmusza do wyjścia z utartych kolein, zachęca do rozumienia.
Lokalność i nacjonalizm warto zatem rozpatrywać na kilku płaszczyznach. To ważny głos w dyskusji nad dziejami II Rzeczypospolitej i nad powikłanymi relacjami polsko-ukraińskimi. To również publikacja skłaniająca do znacznie szerszej refleksji nad nowoczesnością i jej dramatycznymi skutkami w naszej części Europy. W końcu, pozostaje ona dowodem na to, że historia badana z perspektywy antropologicznej jest rzeczą prawdziwie porywającą.