Inna opowieść

Wit Pietrzak

Colum McCann należy do grona najciekawszych pisarzy irlandzkich pokolenia lat sześćdziesiątych. Takie powieści jak Ta strona jasności czy Niech zawiruje świat ugruntowały jego pozycję jako jednego z najlepszych i najłatwiej rozpoznawalnych stylistow prozy anglojęzycznej ostatnich lat, sytuując go obok takich nazwisk jak starsi odeń John Banville, Ian McEwan czy Kazuo Ishiguro. Siódma w dorobku McCanna powieść Apeirogon (McCann opublikował też trzy zbiory opowiadań) jest pierwszą tak radyklanie zrywającą z konwencjami prozy realistycznej: od konstrukcji fabuły przez styl narracji aż po figurę narratora. I choć książka do najłatwiejszych w odbiorze nie należy, to odpowiada na wyzwania współczesności jak mało która.

Apeirogon podzielony jest na tysiąc jeden fragmentów różnej długości – od jednego zdania lub zdjęcia po kilkunastoakapitowe całostki, przywodzące na myśl powieści Sebalda. Opowiada historię mieszkającego w Jerozolimie Żyda Ramiego Elhanana i Palestyńczyka Bassama Aramina, których łączy ból po utracie córek: prawie trzynastoletniej Smadar, ofiary samobójczego ataku bombowego, i dziesięcioletniej Abir, śmiertelnie postrzelonej przez anonimowego żołnierza izraelskiego. W krwawym konflikcie izraelsko-palestyńskim śmierć dzieci jest tyleż tragedią, co regularnym zdarzeniem, lecz Rami i Bassam, zamiast oddać się pragnieniu zemsty, dołączają do Stowarzyszenia Rodzin, które zrzesza rodziców ofiar z obydwu walczących stron. Przyjaźń mężczyzn i zrozumienie cierpienia po stracie dziecka zaprzecza tezie, jakoby zażegnanie konfliktu oraz zaprzestanie rozlewu krwi było niemożliwe. Rami i Bassam stają się orędownikami pokoju, głosząc idee wybaczenia, koegzystencji Żydów i Palestyńczyków, zarówno na otwartych wykładach w kraju, jak i na międzynarodowych konferencjach. Wszędzie powtarzają zdanie, które przewija się przez całą powieść: „To się nie skończy, dopóki nie zaczniemy rozmawiać”.

Historie Ramiego i Bassama opowiedziane zostały niechronologicznie, a epizody z ich życia, ciągle powracające wspomnienia córek, przeplatają się z rozmaitymi faktami, czasami niezwiązanymi z głównym wątkiem fabuły. Liczne opisy życia ptaków, od drozda aż po sokoła, przechodzą we wspomnienia ostatniej kolacji François Mitterranda, na której spożywał ortolany, „maleńkie ptaszki o żółtym podgardlu”; przywoływany jest kontekst Holokaustu, lecz już po chwili narracja skupia się na podróży Jorge Luisa Borgesa do Jerozolimy. Za każdym razem jednak, czy to fakty ornitologiczne, czy też przywoływane wydarzenia historyczne powracają do okupacji Palestyny, do tragedii dziejących się na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy, do Jerozolimy wstrząsanej samobójczymi atakami. Wydaje się, że nieważne, jak daleko odbiegamy od losów Ramiego i Bassama, siła cierpienia ich oraz tysięcy im podobnych rodziców ofiar konfliktu przyciąga nas na powrót do Jerozolimy, do Betlejem, Bajt Dżali, a wojna izraelsko-palestyńska urasta do archetypu wszelkich okupacji prowadzących do rozlewu krwi pomiędzy ludźmi potencjalnie mogącymi żyć w pokoju. Jedną z takich wojen jest regularnie przywoływany konflikt w Irlandii Północnej. W rezultacie słowa Ramiego i Bassama kierowane są nie tylko do Żydów i Arabów, ale do wszelkich zwaśnionych stron, czasem od stuleci prowadzących pozornie nieuniknione walki.

Choć przesłanie bohaterów powieści jest w gruncie rzeczy idealistyczne, to McCann nie pozwala sobie na obraz cukierkowej przyszłości, gdy zwaśnione strony usiądą do wspólnego stołu. Ciągle powracające opisy śmierci Smadar i Abir, skontrastowane ze wspomnieniami pokazującymi, jak pełne były życia i optymizmu, podkreślają trudność, wręcz niemożliwość gestu wybaczenia. W połowie powieści, w epizodach noszących numer 500 (kolejne fragmenty ponumerowane są od 1 do 500 i od 500 do 1, a przedziela je jednostronicowy epizod o numerze 1001), przywołane są przemówienia Ramiego i Bassama, w których opowiadają oni swoją historię przed audytorium ludzi chcących pogłębić wiedzę o konflikcie izraelsko-palestyńskim. Nie dowiadujemy się z tych rozdziałów dużo więcej niż z wcześniejszych części powieści, ale po raz kolejny podkreślony zostaje straszliwy ból, który czyni ideę wybaczenia o tyle trudną, co też konieczną, jeśli kolejne pokolenia dzieci mają uniknąć losu Smadar i Abir.

Choć zatem pokojowe przesłanie Ramiego i Bassama pobrzmiewa w każdym zdaniu Apeirogonu, to konstrukcja formalna powieści z jednej strony zaprzecza szansie na zażegnanie konfliktu, a z drugiej sugeruje, że w akcie opowiadania otwiera się możliwość dostrzeżenia drogi wyjścia. Cykliczność numeracji kolejnych fragmentów oraz powracające frazy o konieczności rozmowy i wybaczenia podkreślają niekończącą się tragedię śmierci, zemsty i słów o potrzebie zmiany, po których następuje kolejna śmierć, a cały cykl się powtarza. Apeirogon to bowiem wielokąt o policzalnie nieskończonej liczbie boków – paradoksalność tej definicji odnosi się do zmagań Palestyńczyków z Żydami, bo o ile rachunek krzywd jest przecież policzalny – można wymienić wszystkie ofiary, prześladowanych i przesiedlonych – to jego wynik wynosi zawsze n+1, tak jak śmierć Smadar i Abir pociągają za sobą cierpienia kolejnych ludzi.

A jednak powieść McCanna podsuwa też możliwość bardziej optymistyczną, wpisaną w liczbę 1001. Z jednej strony jako palindrom 1001 przypomina o cykliczności przemocy, ale z drugiej przywodzi na myśl Baśnie tysiąca i jednej nocy – historie opowiadane, aby ocalić życie i choć przecież niegwarantujące nieśmiertelności, to dające nadzieję na kolejny dzień. We fragmencie 1001 narrator, wyjawiwszy, że jest członkiem przybyłego z całego świata audytorium pragnącego wysłuchać historii Ramiego i Bassama, stwierdza, że wszyscy przybyli są tu, „by znaleźć w ich historiach inną opowieść, pieśń nad pieśniami, i odkryć się – ciebie i mnie – w wyłożonej kamienną posadzką kaplicy, gdzie siedzieliśmy godzinami pochłonięci, bezradni, zachwyceni, zagubieni, cyniczni, zadowoleni, milczący”.

W świecie toczonym wojnami, o których my, cieszący się przywilejem wolności i pokoju mieszkańcy Zachodu, pamiętamy rzadko, a jeszcze rzadziej chcemy słyszeć, nadzieja na zaprzestanie rozlewu krwi leży w „innej opowieści”, w opartej na wybaczeniu i miłości bliźniego – miłości mimo wszystko – ponadnarodowej pieśni nad pieśniami. Pieśni niosącej się w tysiącu i jednym fragmencie Apeirogonu, powieści na miarę naszych czasów.