Kolokwium nie tylko z poetyki
Konstanty Pieńkosz
Zanim wypowiem się o Rozmowach istotnych, parę osobistych zdań o głównym bohaterze książki. Otóż w latach dziewięćdziesiątych (1993–1999), przeszło dwadzieścia lat temu, Wiesław Myśliwski był redaktorem naczelnym dwutygodnika kulturalnego „Sycyna”. Zostałem zaproszony do współpracy. I dlatego refleksję o Rozmowach… wzmacniam poprzez świadectwo, odwołanie się do pamięci, a właściwie potwierdzenie tych wszystkich wypowiedzianych opinii, które odnajduję, wsłuchując się w ton i tok spisanej w książce rozmowy.
Bo przynosi ta książka sugestywne potwierdzenie wizerunku pisarza, redaktora i człowieka, jaki mam w pamięci, gdy wspominam redakcję „Sycyny”. Czytając wypowiedzi Myśliwskiego, słyszę jego głos, doskonale tu zapisany, w całym jego dyskursie i stylu, w sposobie mówienia. Gdy pisarz oświadcza: „Nigdy nie uważałem, że literatura jest najważniejszą rzeczą w życiu człowieka, nie, nie – miłość” – to wiem, że nie ma w tym cienia podstępu, kokieterii czy fałszywej skromności. Redagując „Sycynę”, również potwierdzał to przekonanie swoimi decyzjami i wyborami, nie samej literackości szukając, a raczej odnajdując jej przejawy w różnych tekstach kultury. Nie chodziło mu o przyciąganie wybitnych nazwisk – na czym tak często zależy redaktorom – szukał raczej jakiejś głębszej prawdy o losie człowieka, o jego duchowej i fizycznej twórczości, która mogła przybierać różne formy ekspresji. Nosił w sobie bez sentymentalizmu i, może nieco szorstko wyrażaną, miłość, i przyjaźń do ludzi oraz otaczającego świata. Tak to zapamiętałem i postrzegałem, a dziś dołączam do tych kilku myśli o książce, którą w pewnym stopniu traktuję jako twórcze dopełnienie moich wspomnień. Ich potwierdzenie i rozwinięcie.
Inicjatywa Rozmów istotnych wywodzi się z uniwersyteckiego projektu „Wykładów o poetyce”. Na Uniwersytecie Łódzkim zrodziła się ta koncepcja – chyba także z potrzeby odświeżenia wiedzy o literaturze – poprzez dialog, próbę wniknięcia w proces tworzenia i żywe słowo. Samo pojęcie takich rozmów ich inicjator wywodzi od Witkacego. I chociaż ten Witkacowski protektorat nie wydaje się konieczny, to nadaje polonistycznej idei rangę dyskusji o sprawach ostatecznych, wykraczających poza problemy poetyki i teorii literatury. Zresztą Myśliwski nie potrzebuje wsparcia Witkiewicza. Wynalazca i teoretyk Czystej Formy – w tych fragmentach tekstu, gdzie jest przywoływany – raczej skłania do polemiki. Jednak autor Nienasycenia przy całym swym językowym ekstremizmie jest pisarzem idei, wyrasta z modernistycznego kultu sztuki, jednocześnie prognozuje jej kres i parodiuje samego siebie. Powieści i dramaty Myśliwskiego czerpią z innych źródeł. Zapewne Tomasz Bocheński – witkacolog za bardzo zaufał swoim konceptom. Chyba w ogóle „rozmowy istotne” mogą się obywać bez nadmiernego bagażu erudycji, wypracowanych formuł, całej tej wiedzy teoretycznej, która odrywa od realności istnienia i od żywego słowa.
Idea i koncepcja książki wyrastają z propozycji złożonej pisarzowi. Jednak zamiast serii odczytów z cyklu „Wykładów o poetyce” Myśliwski wybrał dialog. Taki dialog, w którym – jak napisałem wyżej – słyszę żywy głos człowieka. Jeżeli nawet poddany korekcie czy stylistycznym retuszom, brzmi z całym autentyzmem, prostotą i szczerością. W dodatku poprzez tak zwaną „żywą dialogiczność”, którą niektórzy postrzegają jako literaturoznawczy projekt przyszłości, dociera żart, ironia, niekiedy chyba także błądzenie po manowcach idei. Trwa swoiste dochodzenie i dobijanie się do sensu i prawdy. Rozmowy Bocheńskiego z Myśliwskim, badacza z twórcą, odbyły się w 2019 roku na Uniwersytecie Łódzkim i zostały na użytek książki wzbogacone o inne, z różnych lat pochodzące wypowiedzi autora Pałacu, fragmenty jego dzieł oraz głosy innych ludzi, krytyków, badaczy. Bocheński dotarł nawet do pierwszej publikacji Myśliwskiego, recenzji drukowanej w paksowskim (sic!) „Tygodniku Powszechnym” w roku 1955. Te fragmenty umieszczone na nieparzystych stronicach książki sąsiadują z łódzkimi „rozmowami istotnymi” na parzystych, tworząc – jak podpowiada profesor Bocheński – oryginalny palimpsest. Dopełnieniem Rozmów… jest Słownik terminów Wiesława Myśliwskiego i Słownik fałszywych pojęć – zapisy stereotypowe fałszujące twórczość Wiesława Myśliwskiego. Ten drugi jest próbą odkłamania i zdarcia klisz, które właściwie od debiutu zrosły się z nazwiskiem twórcy. „Nurt wiejski”, „kultura ludowa”, „folklor” – te pojęcia rzeczywiście fałszują i niefortunnie szufladkują dzieła autora Widnokręgu, wpisując w socjologizujące stereotypy. I ten wulgarny socjologizm trudno zwalczyć, dlatego sprzeciw pisarza jest zrozumiały i potrzebny.
O czym rozmawiają Myśliwski i Bocheński? Z projektowanej rozmowy o poetyce, która z początku wydaje się czymś podstawowym, przenosimy się w świat powieści, ale i biografii, wspomnień, kultury chłopskiej, ludzkiego losu, życia i śmierci. Ale Myśliwski także opowiada o brzytwach robionych z łożysk czołgów, o fascynacji grą na saksofonie i o pokerze. Zasadnicza część dialogu – niekiedy żartobliwie, z poczuciem humoru prowokowanego – staje się formą eksplikacji twórczości, prostowaniem nieporozumień i niezrozumień, wreszcie odsłonięciem własnej ars poetica. Pisarz przyznaje, że jego metoda tworzenia jest w gruncie rzeczy improwizacją w języku. „Godziny przy piórze” – jak nazwał czas tworzenia Stanisław Grochowiak, a właściwie godziny z ołówkiem Myśliwskiego, nawet jałowe i puste, nie są czasem straconym, ale także aktem twórczym, z którego w trudzie wyłoni się świat żywy. Myślę, że strategię autora Nagiego sadu antycypująco ujmują słowa Bolesława Leśmiana z wiersza Wieczorem, otwierającego jego debiutancki Sad rozstajny (też „sad”!):
Mrok się gęstwi po sadzie, ziemny powiał chłód.
Zda się, iż dal zbłąkana podchodzi do wrót…
Wiatr się zsunął ze strzechy na gałęzie drzew…
Czy on we mnie tak śpiewa?
Widzę poprzez śpiew,
Jak księżyc wschodzi nad borem.
„Widzę poprzez śpiew” – mówi Leśmian. Jego śpiew jest tożsamy z poezją, z opowiadaniem. Świat wyłoni się ze snucia opowieści niczym z mroku; świat przechodzi przez słowo – nie jest nam dany bezpośrednio; bez słów i ich śpiewu byłby pozbawiony sensu. I również opowieść Myśliwskiego, zainicjowana pierwszym zdaniem, powołuje świat, który wyłoni się z nieistnienia, korzystając z fragmentów biografii, zmieszanych i rozproszonych losów ludzkich i wszelkich istnień. Byt się urealnia poprzez słowo. Dlatego trud pisania powieści można porównać do tworzenia poezji. Snucie opowieści – tak jak opowiadają narratorzy Myśliwskiego w pierwszej osobie – urealnia istnienie. Oczywiście poetyckość powieści nie jest tożsama z potocznie rozumianym liryzmem. Ale epikę autora Nagiego sadu z liryką spokrewnia stosunek do języka. Dopiero właściwie użyty język, odnalezienie odpowiedniej frazy, zestrojenie współbrzmień pozwolą wyłonić idee, a właściwie ich polifonię. Julian Przyboś – w recenzji debiutanckiego Nagiego sadu – zauważył w sposobie narracji Myśliwskiego docieranie do pierwotności nieskażonej i niezafałszowanej polszczyzny. To jeszcze jedna postać i forma miłości do języka, który pisarz dziedziczy po swoich przodkach i który w niezwykły sposób przeniósł z mowy do literatury.