Pęt(l)a wyobraźni

Agnieszka Karpowicz

Zemsta wyobraźni trafia w czasy, w których obwieszczany coraz głośniej kryzys wyobraźni przybiera wciąż bardziej niepokojące i realne kształty. Zamiast – zgodnie z intencjami głoszących go teoretyków – owocować mnożeniem alternatywnych rozwiązań problemów ekonomicznych, ekologicznych, politycznych lub społecznych, zrośniętych nierozerwalnie z granicami i potencjałem ludzkiej wyobraźni, skutkuje pogłębiającą się zapaścią. Jednocześnie wciąż takie zjawiska, jak popularność ruchów faszystowskich lub okrutny pokaz władzy w Gabinecie Owalnym, wydają się granice naszej wyobraźni mocno nadwyrężać, jeśli nawet nie przekraczać, być może dlatego że próbują spętać nas w imaginarium ubiegłego stulecia.

W tym kontekście złowieszczy tytuł książki Jerzego Franczaka wybrzmiewa szczególnie mocno. Widma tej niewesołej współczesności i drążącego ją kryzysu wyobraźni krążące nad lekturą książki trudno wyegzorcyzmować, choć eseje Franczaka dotyczą – zdawałoby się – zamierzchłej i zamkniętej już historii narodzin i rozwoju artystycznego ruchu surrealistycznego (i powidoków nadrealizmu w późniejszej literaturze i sztuce). Wpisanie opowieści w obchody setnych „urodzin” nadrealizmu, co autor podkreśla we wstępie, dodatkowo tę perspektywę wzmacnia, bo przecież każda aż tak okrągła rocznica to nie tyle okazja do świętowania, ile czas na bilanse, podsumowania, rewizje i spojrzenie wstecz z bagażem wiedzy o tym, co wydarza się teraz.

„Akt założycielski surrealizmu zaczyna się od diagnozy kryzysu i naszkicowania degeneratywnej wizji dziejów” – pisze Franczak. Temat „nadrealizm literacki” czy „poetyki surrealistyczne” można tu rozumieć jako pretekst do przedstawienia tego, co ten nurt i jego (mniej lub bardziej konsekwentne) kontynuacje zapładniało. To właśnie kryzysy i społeczno-polityczne degeneracje XX i XXI stulecia – od nierówności ekonomiczno-społecznych przez terror stechnicyzowanej nowoczesności i kolonializm po hegemoniczny system kapitalistyczny – wydają się prawdziwym tematem książki, a jednocześnie podglebiem nie tylko narodzin, ale i trwałości surrealistycznych i surrealizujących poetyk, powiązanych z nimi utopijnych i dystopijnych fantasmagorii oraz postapokaliptycznych wizji. Lokując początek tej historii w latach 20. XX stulecia i zamykając ją interpretacją powieści Internat Serhija Żadana, a więc na początku XXI wieku, gdy wybuchła wojna w Ukrainie, Franczak podpowiada ten katastroficzny tryb lektury. Zakończenie dziejów wyobraźni surrealistycznej w cieniu Czarnobyla i ogarniętej wojną Ukrainy, podobnie jak otwarcie jej diagnozą kryzysu okcydentalnej kultury naznaczonej Wielką Wojną, wydaje się wyjątkowo znaczące: koło się domyka, pętla mściwej wyobraźni się zacieśnia. „Wojna”, „przemoc” i „kryzys” to słowa klucze organizujące nie tyle opowieść Franczaka, ile imaginarium, które nam ona przedstawia.

Podróż po zakamarkach surrealistycznej wyobraźni literacko-artystycznej, w jaką zabiera nas autor, choć pełna anegdot i absurdów, nie jest zabawna, miła ani przyjemna; w jej tle co chwilę prześwituje okrucieństwo, makabra, wojenna masakra, holocaust, faszyzm, wykluczenie, zbrodnie kolonializmu i instalowanie się totalitaryzmów – procesy dokonujące się na zapleczu artystycznych fantazji. Te ostatnie czytać więc można zarówno jako odreagowanie, zemstę na rzeczywistości, ucieczkę w sztuczne raje czy taktykę obronną, jak i poszukiwanie antidotum, a więc rewolucyjne projektowanie alternatywnych światów. I choć Franczak niewątpliwie wierzy w siłę wyobraźni i wartość intelektualno-językowych ćwiczeń z fantazji, co deklaruje już we wstępie, jest wciąż zdystansowany, krytyczny i nieufny wobec większości opisywanych przez siebie fikcyjnych i teoretycznych rozwiązań nawiedzanych (post)surrealistycznymi koncepcjami.

Wyobraźnia surrealistyczna najpierw mści się na samych surrealistach, gdy ich antymieszczańskie i antykapitalistyczne z ducha pomysły ulegają komercjalizacji i utowarowieniu, zadomawiają się wyjątkowo łatwo w kulturze masowej, reklamie i modzie, dają się skapitalizować w dizajnie. Seria kolejnych zemst jest jeszcze bardziej dotkliwa. Od swobodnego wyzwalania męskich fantazji nie tak daleko przecież do patriarchalnego uprzedmiotowienia kobiet. Granica między naiwnym oczarowaniem wizją sprawiedliwie urządzonego świata, utopią komunistyczną a totalitarnym sennym koszmarem, który dzieje się na jawie, jest bardzo cienka. Podobnie płynna była granica między polityką dekolonizacyjną Négritude wspieraną w wystąpieniach surrealistów a jej panafrykańską realizacją o imperialnych zapędach.

Dlatego chyba Franczak, pisząc o nadrealistycznych estetykach, nieustannie się od nich odcina; wie dobrze, że wyzwalanie wyobraźni to broń obosieczna, a nawet proces mogący prowadzić do zniewolenia: „Życie w magii nie oznacza mieszkania w bajkowej krainie, gdyż równie dobrze możemy znaleźć się w upiornej krainie, którą otaczają boje z trupami i gdzie prześladują nas potężni czarownicy” – komentuje słowa Michela Leirisa. Autor co jakiś czas wplata w narrację szczere wyznania, komentarze od siebie, w których przyznaje się wprost do niewiary w uzdrawiającą moc psychodelicznych podróży wewnętrznych, punktuje naiwność opisywanych koncepcji, wytyka biograficzne nadużycia i występki swoim bohaterom, wydobywa anachroniczność, podkreśla niebezpieczeństwa postsurrealistycznych rewolucyjnych wizji: „Przekonanie szkodliwe, bo żadnej rewolucji nie da się zrobić bez pracy w domenach tak prozaicznych, jak prawo czy ekonomia polityczna – pracy, na domiar złego, domagającej się trzeźwości umysłu i szerokich wspólnotowych uzgodnień”. To wybijanie własnej zdroworozsądkowej wizji świata, racjonalności, niezaangażowania i niepodzielanie nadrealistycznej wiary w to, co magiczne lub nadprzyrodzone, wydaje się bardzo świadomą konstrukcją. Z jednej strony utrudnia czytelnikom i czytelniczkom pełne zanurzenie się w przedstawiane przez autora imaginarium surrealistyczne, a z drugiej strony przed tą imersją przezornie ich – i autora – chroni.

„Dziś, gdy nawet ostrożne nadzieje wydają się na wyrost, nie powinniśmy rezygnować z odwagi myślenia i fantazjowania, choćby za cenę utraty ostatnich złudzeń” – nawołuje autor, podpowiadając, podobnie jak teoretycy współczesnego kryzysu wyobraźni, że ruch przekraczania zastanej rzeczywistości, choćby we śnie, malignie, mgnieniu oka albo ulotnej myśli, nawet ze świadomością porażki, to eksperyment wart ryzyka. Jednocześnie Zemsta wyobraźni to przecież opowieść o bezsilności wyobraźni, za którą zmiana społeczna albo nigdy nie nadążała, albo ją przerastała, podążając w nieprzewidywalnym i niewyobrażalnym kierunku.

Wyobraźnia surrealistyczna ostatecznie okazuje się bowiem spętana rzeczywistością, z której ma wyzwalać. Ograniczana jest przez zbiór konceptualizacji, symboli, artefaktów i przekonań zakorzenionych i dostępnych kulturze, w której fantazjujemy, śnimy i na pozór swobodnie gramy naszą wyobraźnią. Skrajnym, ale wymownym symbolem, może tu być chłopak z powieści Żadana, którego słowa kończą książkę Franczaka: „Na przykład gdy przygarnia porzuconego szczeniaka, odrzucając fatalistyczne przekonanie, że »i tak umrze«. Ratuje żywą istotę – na własną miarę, bez heroicznych póz, rzuca wyzwanie śmierci. A potem stwierdza, że kiedy piesek dorośnie, »to wszystkich zagryzie«”.

W dziwacznych kształtach wytworów imaginacji nie trudno rozpoznać luki, wyrwy, niedoskonałości, wykoślawione odbicia czy odpryski, ale też mechanizmy rzeczywistości, ograniczające nas wdrukowane ramy – nawet jeśli, jak surrealiści, mówimy o nich tylko po to, by je rozerwać i unicestwić. Surrealistyczne wyzwalanie było nieuchronnie warunkowane przez zdiagnozowane ówcześnie ograniczenia. To właśnie jej dziedzictwem wydaje się współczesny kryzys wyobraźni, co świadczyć może – paradoksalnie, ale dobitnie – o długim trwaniu zarówno nadrealistycznej imaginacji, jak i problemów, które miała ona przekroczyć i rozwiązać. Jej podglebie stanowi bowiem nowoczesność, uznawana przez jednego z myślicieli wpisujących się w ten nurt, Marka Fishera, za ramę myślenia, kategorii i norm (rozwój, postęp, technokracja, racjonalność, scjentyzm, fordyzm) wykluczających inne formy poznania, blokujące do dziś pomyślenie przyszłości inaczej, działające jak paralizatory wyobraźni. Ten zestaw racjonalno-scjentystycznych ograniczeń był przez surrealizm przekraczany, rewolucja miała doprowadzić do ich zniszczenia. Dziś wiemy już jednak, że neoliberalna, kapitalistyczna ponowoczesność jedynie wzmacniała i przedłużała większość tych tendencji, utowarowiając zarówno surrealistyczną rewolucję, jak i zrodzony z jej ducha kontrkulturowy zryw. Efektem jest stan stagnacji, niemożliwość wynalezienia zaprojektowania, a zwłaszcza zrealizowania alternatywnej wizji przebudowy świata.

Książka Franczaka zdaje się – mimo wiary autora w siłę fantazji – ten kryzysowy stan przypieczętowywać. Pozostaje tylko „stawianie pytań, zawieszenie rozstrzygnięć”, a więc „przywilej fikcji, która równoważy nieznośną powagę modelowania przyszłości”. We współczesnym kryzysie wyobraźni chodzi zaś o to, by tę „powagę modelowania” uczynić znów wyobrażalną i znośną. Choć Franczak ocala surrealizm dla współczesności, pokazując, że bywał on „antykapitalistyczny czy antykomunistyczny (…), antyrasistowski, antyheteronormatywny, proekologiczny i profeministyczny”, to ostatecznie jego książka dowodzi, że nasza wyobraźnia powinna być dziś zupełnie gdzie indziej niż ta, w której daje się jeszcze dostrzec dziedzictwo André Bretona; by wyzwolić się z jej pęt(li).