Szlachetna imitacja
Marek Paryż
Kontrakt wydawniczy, obok przyzwoitej sumy pieniędzy, był częścią nagrody PEN/Bellwether, którą początkująca autorka otrzymała dwa lata wcześniej za manuskrypt Błota. Nagrodzie, ufundowanej przez utytułowana pisarkę Barbarę Kingsolver, przyświeca zacna idea, wyjaśniająca poniekąd, dlaczego wyróżnienie to nie gwarantuje szerokiej rozpoznawalności. Otóż PEN/Bellwether Prize trafia do autorów prozy społecznie zaangażowanej, z reguły dopiero rozpoczynających literacką karierę – do konkursu zgłaszane są bowiem tylko książki niepublikowane. W sposób nieunikniony konkursowe utwory cechuje więc ideowa – i ideologiczna – jednoznaczność, będąca pochodną intencji tyle szlachetnych, co oczywistych, a w literaturze oczywistość rzadko idzie w parze z wartością artystyczną. Błoto tę prawidłowość symptomatycznie potwierdza. To przykład pisarstwa, które – podobnie jak filmy opowiadające o prześladowaniach mniejszości rasowych w dziejach Ameryki – służy do odprawienia rytuału potrzebnego ludziom wrażliwym na różne przejawy niesprawiedliwości i jednocześnie mającym poczucie znikomego wpływu na bieg spraw w kraju. Narracje literackie i filmowe stwarzają im możliwość przeżywania uspokajających sumienie, powtarzalnych aktów upamiętnienia ofiar amerykańskiej historii, aktów nabierających wymiaru zbiorowego poprzez emocjonalną jedność podobnie myślącej publiczności. Kulturotwórcza rola tego zjawiska nie podlega kwestii, powstaje natomiast pytanie o rezonans i trwałość wpływu poszczególnych dzieł – tutaj można mieć wątpliwości, bo mówimy o utworach, które w celu utwierdzenia pewnych przekonań często powielają schematy. Wydaje się, że Jordan jako pisarka z misją przyjmuje taki stan rzeczy; jej druga i jak dotąd ostatnia powieść, When She Woke z 2011 roku, to feministyczna dystopia w duchu słynnej Opowieści podręcznej Margaret Atwood.
W przypadku Błota mamy do czynienia z kreacją literacką ściśle określoną przez tekstowe i pozatekstowe wektory ideologiczne: oto biała pisarka rozlicza się z dziedzictwem rasizmu, osadzając akcję powieści w czasie historycznym w stanie Missisipi, na tak zwanym Głębokim Południu, mimo że z tym regionem czuje się związana przede wszystkim poprzez rodzinne opowieści, a nie w wyniku osobistego doświadczenia. Ktoś, kto mając powyższe na uwadze założy przed lekturą, że wydźwięk książki Jordan jest analogiczny do sensu bicia się w piersi za cudze grzechy, nie pomyli się. W wywiadach pisarka odwołuje się do książek historycznych, rzucających światło na okrutne wydarzenia z okresu opisanego w powieści, tym samym sugerując, że Błoto można odbierać jako literacką ilustrację sytuacji dziejowej. Pisarka stosuje bezpieczne rozwiązania fabularne, łącznie z tymi, które mają wstrząsnąć czytelnikiem. Narracja każe zidentyfikować białą kobietę jako źródło empatycznego głosu, zarazem rezerwuje odpowiednio dużo miejsca dla głosu postaci afroamerykańskich. Toteż czarna reżyserka Dee Rees znalazła w książce Jordan kanwę dla filmu opowiadającego o sile sprawczej Afroamerykanów, pielęgnowanej na przekór warunkom zewnętrznym i przejawiającej się w dążeniu do posiadania własnej ziemi. Film eksponuje rolę czarnej bohaterki, buduje inny pryzmat widzenia zdarzeń. Powieść białej pisarki, jawiąca się jako pretekst do rytuału ekspiacji, w filmowej przeróbce czarnej reżyserki zmienia się w memento o historycznych zaszłościach, które nadal kładą się cieniem na stosunkach rasowych w Ameryce.
Główna akcja powieści Jordan rozgrywa się w 1946 roku. Rodzina McAllanów – Henry, Laura i ich dwie córki – przenosi się z Memphis na farmę w Delcie Missisipi, od razu boleśnie zderzając się z rzeczywistością: okazały dom, za wynajęcie którego Henry zapłacił, został sprzedany, dlatego muszą tymczasowo zamieszkać w ruderze stojącej na farmie. Jest z nimi ojciec Henry’ego zwany Papą, człowiek apodyktyczny i przekonany o własnej wielkości, próbujący podporządkować życie domowe swoim kaprysom. Jedna z rodzin dzierżawiących ziemię od McAllanów to Jacksonowie, oddani pracy Afroamerykanie. Florence Jackson przez jakiś czas pomaga Laurze w prowadzeniu domu. Mniej więcej w tym samym czasie do McAllanów przyjeżdża brat Henry’ego, Jamie, a do Jacksonów ich syn Ronsel – obaj mężczyźni wrócili z wojny w Europie. Wspólne doświadczenia sprawiają, że między Jamiem i Ronselem rośnie zażyłość, niedopuszczalna w realiach segregacji rasowej. Ronsel padnie ofiarą linczu, gdy miejscowi strażnicy czystości rasowej odkryją, że podczas wojny związał się z Niemką i urodziło im się dziecko. Jamie, po nieudanej próbie obrony przyjaciela, zostanie zmuszony, by zdecydować o jego karze.
Kompozycja Błota ma postać serii monologów, w których głos zabierają wszyscy najważniejsi bohaterowie powieści z wyjątkiem Papy. W kontekście literatury Południa Stanów Zjednoczonych taki patent strukturalno-narracyjny budzi niechybne skojarzenia z powieścią Williama Faulknera Kiedy umieram z 1930 roku, jednak analogia ta jest powierzchowna i zgoła myląca. U Faulknera monologi pokazują bohaterów zamkniętych w swoich mentalnych światach, niezdolnych do obiektywnej percepcji otoczenia, a niespójny język tekstu odzwierciedla ich wewnętrzny impas, a w niektórych przypadkach rozpad psychiczny. U Jordan narracja, mimo zmiennych perspektyw opowiadania, rozwija się nader klarownie. Obecność wielu narratorów w Błocie to rozwiązanie niemające waloru problematyzacji, momentami nieco sztuczne, zwłaszcza wtedy, gdy jeden narrator rozpoczyna swoją relację fabularną dokładnie w punkcie, w którym skończył narrator poprzedni. Monologi umożliwiają gładkie wplatanie retrospekcji do głównego toku narracji. Spełniają też kluczową funkcję symboliczną, aczkolwiek mało zaskakującą: wyrażają podmiotowość tych, którzy w nich mówią. Rzecz jasna nie jest przypadkiem, że Jordan odmówiła głosu Papie, ucieleśniającemu sumę cech, składających się na stereotyp wyniosłego południowca-rasisty.
Wydaje się, że pomysł Jordan na stworzenie poruszającej książki – bo Błoto niewątpliwie ma poruszyć czytelnika – polegał na połączeniu w ramach odpowiednio melodramatycznej całości zestawu motywów i archetypów wyjętych z uniwersalnego repertuaru literatury albo ugruntowanych w regionalnym imaginarium. Wykorzystanie konwencji dramatu rodzinnego do zobrazowania większego kryzysu ma w literaturze długą tradycję, a pisarze z Południa walnie przyczynili się do jej utrwalenia. Konflikt miedzy braćmi to trop biblijny, dający wielorakie możliwości interpretacyjne, bo dopasowujący się do kontekstów. Henry broni zastanego porządku – lojalnie, chociaż nie zawsze chętnie, nie wszystko bowiem, co przyjmuje jako rzecz daną, mu się podoba, z drugiej jednak strony nie widzi potrzeby zmian. Jamie natomiast, który wyszedł w świat i wrócił do domu głęboko odmieniony, za nic ma uświęcone obyczajem nakazy. Jawi się zatem jako syn – i brat – marnotrawny, tyle że w przeciwieństwie do biblijnego pierwowzoru uczynił cnotę ze swojej zatwardziałości. Laura uosabia znany z literatury Południa typ kobiety zawiedzionej i wytrwałej, tęskniącej za prawdziwymi uniesieniami i godnie znoszącej zwyczajność. Siostra Henry’ego, postać dalszego planu, to zepsuta arystokratka, pretensjonalna mimo dramatycznego zubożenia jej własnej rodziny. Uczestnicy linczu – podobnie jak w opowiadaniu Faulknera Suchy wrzesień albo w filmie Alana Parkera Missisipi w ogniu – sięgają po brutalną przemoc, żeby poczuć władzę, której w codziennym życiu nie mają.
Warstwa symboliczna Błota też jawi się nie całkiem oryginalnie. Jej sedno wyznacza sekwencja kopania grobu i pogrzebu Papy. Została ona podzielona na dwie części, które stanowią ramy narracji. Papa, współodpowiedzialny za lincz na Ronselu, zginął z ręki młodszego syna, który zemścił się za okaleczonego Afroamerykanina i wyrównał z ojcem rachunki za doznane z jego strony zniewagi. Kopanie odbywa się w rzęsistym deszczu, bracia omalże toną w błocie. Tak krystalizuje się najważniejsza metafora powieści; szkopuł w tym, że wyjąwszy sekwencję ramową, metafora ta w żaden znaczący sposób się w utworze nie objawia, jak gdyby Jordan założyła, że czytelnik wszystko, co należy, z tą metaforą połączy: przemoc, rasizm, patriarchat, wsobną mentalność, zdradę małżeńską. Nie jest przypadkiem, że taki sam klucz symboliczny do opisu stanu umysłowego mieszkańców małego miasteczka w Missisipi zastosował wcześniej Steve Yarbrough. Zacytujmy pierwsze zdanie jego powieści Widzialne duchy (2001): „Błoto na Main Street było głębokie na pół stopy i kryło w sobie wystarczającą domieszkę końskiego łajna, by żałował, że nie ma czym zasłonić nosa”. Błoto odnosi się tu rzecz jasna do mentalności wspólnoty produkującej smród i doskonale przyzwyczajonej do wszechogarniającego zapachu.
Do konwencjonalnych rozwiązań, jakie znajdziemy w książce Jordan, należy też zaliczyć stosunkowo pozytywny ton zakończenia. Laura, która miała za złe mężowi przeprowadzkę na farmę, ostatecznie oznajmia mu, że chce tam zostać: wybrany przezeń dom jest jej domem. Powieść zasadniczo neguje południowy pastoralizm, ale zakorzenione w nim sentymenty w finale ożywają. Jako ostatni narrator występuje Ronsel, który w trybie przypuszczającym mówi o swojej przyszłości. Dzięki temu, że jego rodzina została zmuszona do wyjazdu z Missisipi, losy Ronsela mogą ułożyć się lepiej, niż miał odwagę przypuszczać, gdy mieszkał na Głębokim Południu.