Koniec niewinności
Marek Paryż
20 kwietnia 1999 roku zapisał się czarnymi literami we współczesnej historii Stanów Zjednoczonych. Tego dnia Eric Harris i Dylan Klebold, osiemnastoletni uczniowie ostatniej klasy liceum Columbine w miasteczku Littleton w Kolorado, przeprowadzili zamach na swoich kolegów i nauczycieli. Kosztował życie trzynaściorga osób, nie licząc samych zabójców, którzy się zastrzelili. Dwadzieścia cztery osoby zostały ranne. Harris i Klebold przygotowali atak na wielką skalę, zamierzali bowiem zdetonować własnoręcznie wykonane bomby w szkolnej stołówce w czasie największego tłoku, wystrzelać możliwie najwięcej uciekających i na koniec wysadzić się w swoich samochodach. Umieścili ładunki w stołówce i czekali na parkingu na wybuch, jednak eksplozji nie było. Wtedy wzięli broń palną i poszli w kierunku szkoły. Kule dosięgły pierwsze dwie ofiary, zanim zamachowcy przekroczyli próg budynku. Największy dramat rozegrał się w czytelni, gdzie się schowało kilkudziesięciu uczniów – Harris i Klebold mieli ich jak na dłoni. Nie zabili wszystkich, wybierali ofiary losowo, demonstrując w ten sposób swoją władzę. Cała ich akcja trwała nieco ponad trzy kwadranse. Operacja ratunkowa przeciągnęła się na tyle, że media mogły transmitować działania ewakuacyjne.
Zamachy zdarzały się w amerykańskich szkołach przed 1999 rokiem, ale w tamtym czasie było to wciąż zjawisko nowe. Columbine stało się historycznym punktem odniesienia przynajmniej z dwóch powodów: liczby ofiar i skali zainteresowania medialnego. Wydarzenie to było tematem wielu książek, zarówno opisów reporterskich, jak i relacji ocalonych, świadków albo innych osób, które tragedia bezpośrednio dotknęła. W największym nakładzie rozeszła się wydana zaledwie pół roku po zamachu książka She Said Yes autorstwa Misty Bernall, matki jednej z dziewczyn zastrzelonych w czytelni. Dzieło to cieszyło się dużą popularnością wśród czytelników ze wspólnot ewangelikalnych, którzy w Cassie Bernall widzieli współczesną świętą – miała zginąć dlatego, że w obliczu zabójcy wyznała wiarę w Boga. W 2016 roku swoje wspomnienia wydała Sue Klebold, matka Dylana.
Spośród publikacji reporterskich najwięcej pochwał zebrała książka Dave’a Cullena Columbine. Masakra w amerykańskim liceum (2009), szczegółowa i obiektywna narracyjna rekonstrukcja kluczowych wypadków, które tragedię poprzedziły, i najważniejszych jej następstw. W ciągu dziesięciu lat pracy nad książką Cullen przeprowadził wiele wywiadów z ocalonymi, krewnymi ofiar i śledczymi. Gruntownie przestudiował sukcesywnie odtajniane materiały z dochodzenia, łącznie z dziennikami Harrisa i Klebolda oraz taśmami nagranymi przez nich kilka dni przed atakiem. Autor Columbine prowadzi narrację w trybie bezosobowym, ale w bardzo osobistym posłowiu pisze o cenie, jaką zapłacił za napisanie książki w sensie emocjonalnym i psychicznym.
Relacja Cullena dzieli się na dwie linie fabularne: jedna opisuje zamach i akcję ratunkową, portretuje wybrane postacie, streszcza medialne przedstawienia Columbine, pokazuje wpływ tragedii na społeczność Littleton, druga ogniskuje się na zamachowcach i dużo mówi o ich psychice. Kompozycja oparta na równoległych tokach fabularnych daje dobry efekt, utrzymując narracyjne napięcie do końca dzięki odpowiedniemu rozkładowi punktów zwrotnych. Rzecz jasna Cullen musiał selektywnie potraktować zgromadzony materiał, co odzwierciedla się na przykład w wyborze postaci, którym poświęcił więcej uwagi. Obok osób, które musiały się w książce znaleźć, takich jak dyrektor szkoły albo rodzice Harrisa i Klebolda, Cullen obsadził w znaczących rolach ludzi uosabiających pewne archetypy. Zatem Patrick Ireland, zapamiętany jako chłopak, który wypadł przez okno (co zarejestrowały kamery), posiada archetypowe cechy ocalonego. Został poważnie ranny w głowę – kula utknęła w jego mózgu, powodując częściowy paraliż – ale zachował świadomość i chciał za wszelką cenę wydostać się z czytelni. W jego przypadku rehabilitacja przyniosła doskonałe skutki i późniejsze losy Patricka potoczyły się bardzo pomyślnie. Brian Rohrbough, ojciec chłopca zabitego przed szkołą, to rodzic niezdolny do pogodzenia się ze stratą, targany przez gniew i ból, w swoim postępowaniu nieustępliwy aż do granic racjonalności. Z kolei wspomniana Misty Bernall potrafiła zracjonalizować stratę dziecka, nadając jej znaczenie symboliczne.
Jedyna postać w dziele Cullena, której obecność rzutuje na rozwiązania narracyjne, to agent FBI Dwayne Fuselier. Jego znaczenie w Columbine można porównać do roli, jaką Truman Capote w słynnej książce Z zimną krwią (1966) przypisał detektywowi Alowi Deweyowi, który wyśledził sprawców zbrodni opisanej w tym utworze. Tak jak relacja z dochodzenia Deweya wyznacza oś fabuły Z zimną krwią, tak opis pracy Fuseliera nadaje kształt opowieści o zabójcach z Columbine. Fuselier, policyjny negocjator, przede wszystkim badał dowody, dające wgląd w umysły Harrisa i Klebolda. W pewnym sensie Cullen powołuje się na jego autorytet, żeby wzmocnić wymowę własnych obserwacji na ich temat. Portretuje Harrisa, autora planu zamachu na szkołę, jako psychopatę pozbawionego zmysłu moralnego, owładniętego obsesją władzy i karmiącego się nienawiścią do całego świata, mistrza manipulacji, który wykorzystywał każdą trudną sytuację do doskonalenia metod maskowania swoich intencji. Niewątpliwie Harris jest w książce demonizowany, jednak pozostawione przezeń dzienniki i nagrania każą właśnie tak go widzieć. Pisząc o nim Cullen w kilku miejscach łamie zasady zobiektywizowanego opisu i konstruuje zdania w pierwszej osobie liczby mnogiej, by oddać siłę nienawiści Harrisa. Klebold natomiast jawi się autorowi jako nastolatek z dość typowymi dylematami tożsamościowymi, z którymi nie umiał sobie poradzić, co potęgowało jego skłonność do agresji.
Wnikając w umysły zabójców, Cullen przeprowadza swoisty egzorcyzm, by pokazać ich zbrodnię we właściwej perspektywie. Postacie Harrisa i Klebolda szybko bowiem obrosły legendą, zwłaszcza w oczach wyalienowanej młodzieży urosły do rangi bohaterów. Według owej legendy, odwołującej się do podziałów charakterystycznych dla amerykańskich społeczności uczniowskich, oni sami byli ofiarami doprowadzonymi do ostateczności – rzekomo mieli ich prześladować szkolni sportowcy – i po prostu musieli wziąć odwet. Młodzi Amerykanie utożsamiali się też z nimi na płaszczyźnie subkulturowej, ponieważ mówiło się o ich związkach z gotami. Uruchomiona została machina skojarzeń, media podchwyciły spekulacje, w eter poszły oskarżenia, które dotknęły wielu osób niemających nic wspólnego z zabójcami. Oświadczenie potępiające zbrodnię w Columbine wydał Marilyn Manson wobec zarzutów, że jego twórczość zainspirowała Harrisa i Klebolda. Cullen podkreśla, że w życiu przyszłych zamachowców nie wydarzyło się nic, co mogłoby obudzić w nich mordercze instynkty. Wychowali się w normalnych rodzinach, mieli szkolnych przyjaciół, całkiem dobrze się uczyli. Na pewno nie byli ofiarami poważnych aktów przemocy.
Cullen rozbiera na czynniki pierwsze mity narosłe wokół Columbine, łącznie z mitem świętości Cassie Bernall, jednocześnie sam wpisuje tę tragedię w wyobrażenia mityczne, funkcjonujące w bardziej ogólnym wymiarze kultury amerykańskiej – chodzi o mit niewinności. Książka Cullena nawiązuje do wersji tego mitu, w której bohater traci niewinność w konfrontacji ze złem. Okoliczności poprzedzające atak na szkołę nasuwają konotacje symboliczne i Cullen je akcentuje. W jednym z pierwszych rozdziałów pisze, jak wszystko zaczyna bujnie rozkwitać w pierwszych ciepłych dniach wiosny, jak gdyby sama natura niosła obietnicę dla młodzieży, która wkrótce opuści mury swojej szkoły. Akcja książki Cullena rozpoczyna się bowiem od opisu przygotowań do balu absolwentów w Columbine, który odbył się trzy dni przed zamachem. Sceny balów szkolnych pojawiają się w literaturze i filmie amerykańskim, a ich znaczenie zależy od konwencji utworu. W reportażu Cullena znaczenie balu należy interpretować poprzez analogię do horrorów czy thrillerów, by wspomnieć szkolne zabawy w takich powieściach, jak Carrie Stephena Kinga (1974) i Przekleństwa niewinności Jeffreya Eugenidesa (1993), albo w filmie Davida Lyncha Blue Velvet (1986). Narracje o utracie niewinności w wyniku dramatycznego doświadczenia zła implikują zwykle, że zło ma w sobie coś niesamowitego, nieprzeniknionego dla ludzkiego rozumu. Podobnie, to znaczy jako nieznany i nieposkromiony żywioł, jawi się zło ucieleśnione przez Harrisa i Klebolda w książce Cullena.
Zdaniem Cullena, Columbine wyznacza moment przełomowy w historii strzelanin w szkołach i na campusach amerykańskich dlatego, że sprawcy ataku przyjęli cele i metody właściwe dla terroryzmu. Inspirował ich zamach bombowy Timothy’ego McVeigha w Oklahoma City (1995). Wyobrażali sobie spektakularny efekt, który zmrozi dosłownie cały świat. Widzieli siebie jako „gwiazdy” telewizji, o czym świadczy ich potrzeba, by zostawić po sobie nagrania. Gdy podczas akcji wiedzieli już, że ich wizja wielkiego zniszczenia się nie spełni, szybko ogarnęło ich znużenie. Cullen konstatuje, że jeśli mieć na uwadze ich rozbuchane plany, to zabójcy z Columbine w istocie ponieśli porażkę.