Literacka szarża Jonathana Safrana Foera
Marek Paryż
We wcześniejszych książkach fabularnych Foer podejmował tematy o dużym ciężarze gatunkowym, każąc bohaterom określić się w obliczu historycznych lub współczesnych dramatów ludzkości, odpowiednio Holokaustu i 11 września, ale w najnowszej fundamentalne problemy objawiają się na skalę niespotykaną jak dotąd u tego autora. Foer łączy tu analizę stanów emocjonalno- psychologicznych oraz ich zewnętrznych uwarunkowań z refleksją na temat stosunków międzypokoleniowych i dziedzictwa kulturowego, diagnozą alienujących symptomów ery cyfrowej i na koniec z czymś, co można nazwać geopolityczną fantazją. Jeśli chodzi o formę powieści, uwagę przykuwają rozbudowane dialogi, które nawiązują do konwencji amerykańskich seriali komediowych o nieuporządkowanym życiu rodzinnym. Relacjonująca narracja w trzeciej osobie osuwa się już to ku psychologizacji postaci, już to ku wyrażaniu bardziej ogólnych „prawd o życiu”. Treść pojedynczych rozdziałów stanowi na przykład wymiana sms-ów albo wyimki z telewizyjnych newsów. Rozwiązania nowatorskie nie sprzyjają jednak koncepcyjnej spójności utworu, potęgując wrażenie – by tak rzec – jego bezkształtności. Z drugiej strony, zważywszy że jednym z motywów jest rozpad relacji, tekst łamiący własne gatunkowe reguły, a przez to miejscami gubiący logikę, poniekąd pomaga ten motyw wyeksponować. Szkopuł w tym, że taka konstrukcja języka powieści uniemożliwia ściślejsze powiązanie wszystkich obecnych w niej wątków problemowych.
Bohaterowie Oto jestem to wielopokoleniowa rodzina Blochów, amerykańskich Żydów mieszkających w Waszyngtonie. Isaac, ocalały z Holokaustu nestor rodu, dożywa swoich dni w nadziei, że dane mu będzie doczekać bar micwy najstarszego prawnuka. Jego syn Irv manifestuje przywiązanie do tradycji żydowskiej i głosi pogląd o ustawicznym ciemiężeniu Żydów. Z kolei wnuk Isaaca, Jacob, wyrastający na głównego bohatera powieści, przejawia obojętny stosunek do tradycji i religii. Centralnym wydarzeniem w fabule jest bar micwa Sama, pierwszego z trzech synów Jacoba i jego żony Julii. Przygotowania do rodzinnego święta zbiegają się w czasie z poważnym kryzysem w związku rodziców Sama. Ich więź od dłuższego czasu słabła z bardzo prozaicznych powodów, ale czara goryczy po stronie Julii przelała się, gdy odkryła w telefonie Jacoba erotyczne sms-y, które wysyłał do koleżanki z pracy. Tymczasem z okazji pierwszej bar micwy w najmłodszym pokoleniu Blochów w odwiedziny przyjeżdża z Izraela kuzyn Tamir z synem. Kilka lat starszy od Jacoba Tamir jest typem pewnego siebie, silnego mężczyzny, który lubi mówić o swoim zadowoleniu z osobistych i zawodowych sukcesów. Katastroficzne okoliczności zmuszają go do zmiany planów: trzęsienie ziemi na Bliskim Wschodzie prowadzi do serii konfliktów politycznych Izraela z innymi krajami regionu i ostatecznie do wojny.
Spośród całego zestawu lepiej lub gorzej powiązanych ze sobą tematów jako najbardziej przekonujący jawi się motyw rozkładu małżeństwa. Gdy rodzina Jacoba i Julii się powiększa, małżonkowie z naturalnych względów poddają się domowej i zawodowej rutynie, bo tak jest wygodnie. Z ich związku niepostrzeżenie wyparowała namiętność, a oni się z tym faktem pogodzili. Jacob, w którego myśli i uczucia wnikamy dzięki kontemplacyjnym fragmentom narracji, uświadamia to sobie ze szczerym smutkiem. Julia pozostaje zagadką, bo jej punkt widzenia można rozszyfrować w narracji o wiele rzadziej niż w przypadku Jacoba, jednak są przesłanki, by zakładać, że nie przyjęła przykrego obrotu spraw w swoim małżeństwie obojętnie. Żadne z nich nie podejmuje najmniejszych choćby prób, by relacje – póki czas – naprawić. Siłę opisu kryzysu małżeńskiego potęgują retrospekcje, ukazujące zakochanych Jacoba i Julię, którzy stworzyli miłosne rytuały na granicy mistyki – przynajmniej w swoim odczuciu. U obojga małżonków na rozczarowanie partnerem nakłada się rozczarowanie własną osobą. Jacob jest niespełnionym pisarzem, zarabia, zresztą bardzo przyzwoicie, pisząc scenariusze do telewizyjnego serialu rodzinnego. Julia, z wykształcenia architekt, nie może się pochwalić żadnymi własnymi projektami, a jej praca polega na pomocy innym w urządzaniu domów. Ich rodzina żyje na wysokiej stopie i komfort wzmacnia iluzję stabilizacji.
Chłód i rosnące napięcie między rodzicami rzutuje na ich relacje z synami. Foer kieruje uwagę na najstarszego z braci, przeczuwającego więcej niż pozostali dwaj z racji wieku, jak również z powodu bolesnych doświadczeń, które w pewnym sensie go naznaczyły. Gdy był młodszy, włożył palce w drzwi i obrażenia okazały się tak poważne, że niewiele brakowało, by doszło do amputacji. Od tamtej pory zawsze miał poczucie, że jest główną przyczyną kłopotów i trosk rodziców. W wieku nastoletnim to poczucie skutkuje wyobcowaniem chłopca, które znamiennie przejawia się, kiedy zaczyna on grać w sieci w Second Life. To rzeczywista gra, o której przed kilkoma laty zrobiło się głośno, gdy psychologowie podnieśli alarm, przestrzegając przed zagrożeniami, jakie niesie. Polega ona na stworzeniu własnego awatara, który „po prostu” egzystuje w alternatywnym świecie. Płynąca z powieści implikacja co do kompensacyjnego charakteru zaangażowania gracza nie jest niczym odkrywczym. Istotniejsze wydaje się to, że ukazana w powieści sytuacja związana z Second Life to jaskrawy przykład niemożności rozpoznania głębiej ukrytych potrzeb dziecka przez rodziców. W jednym z humorystycznych fragmentów książki Jacob, przypadkowo uśmierciwszy kobiecy awatar Sama, dzwoni na infolinię z pytaniem o możliwość wskrzeszenia tego bytu.
Motyw kryzysu małżeńskiego i rozpadu rodziny rozwija się w kierunku może przewidywalnym, ale właśnie konsekwencja Foera w tym tematycznym segmencie powieści, umiejętność przywołania i podsycania melancholijnego nastroju, najbardziej przemawia do czytelnika. Podobnej siły wymowy zabrakło w przedstawieniu wewnętrznego konfliktu Jacoba na tle tożsamościowym. Przeżywane przez Jacoba kryzysy połączone zostały na zasadzie koincydencji, a nie przyczynowości. Trudno wyjaśnić, dlaczego akurat wizyta Tamira ma wywrzeć przełomowy wpływ na bohatera. Jeśli poprzez postać Tamira Foer chce podkreślić problematyczną konieczność ustosunkowania się amerykańskiego Żyda do państwa izraelskiego, to dlaczego ucieka się do fantastycznego scenariusza z trzęsieniem ziemi? Wniosek jest taki, że musi się wydarzyć prawdziwy kataklizm, żeby ktoś zmienił gruntownie ogląd sedna spraw. W osobie Tamira Jacob de facto konfrontuje się z silnym mężczyzną, którego moc emanuje ze sposobu bycia wyrażającego absolutne przekonanie co do własnych racji. Żydowskość w takim przypadku jawi się jako atrybut dodany, tyle że akcentowany.
Symbolika powieści Foera to jej kolejna problematyczna warstwa ze względu na obecność płaszczyzn odniesień, które nijak ze sobą nie rezonują. Na przykład tytuł powieści to powtórzenie słów Abrahama, odpowiadającego na wezwanie Boga. Kryje się tu ironia dotycząca absurdu mierzenia ludzi miarą bohaterów mitów. Z kolei symboliczne zakończenie Oto jestem jest przeróbką finału słynnej powieści J.M. Coetzeego Hańba, gdzie bohater przynosi psa do uśpienia. U południowoafrykańskiego pisarza ta scena to poruszająca metafora kapitulacji człowieka. U Foera analogiczna scena – poza tym, że mówi o przykrej, acz koniecznej pragmatyce – przede wszystkim stanowi zgrabne rozwiązanie kompozycyjne. W przypadku Oto jestem można chyba mówić o tzw. ambitnej porażce; pisarz poruszył tu tak wiele „zasadniczych kwestii”, że nie ma możliwości, żeby wszystkie obeszły czytelnika w stopniu adekwatnym do ich znaczenia.