Prawda przegrywa?

Czesław S. Nosal

Niekorzystnym skutkiem masowej, zbiurokratyzowanej nauki stały się pęd do publikowania miałkich, nierzetelnych, a nawet fałszywych rezultatów prac, zamulania kanałów informacji i marnotrawienia finansów. analizach naukoznawczych wyłonienie się masowej nauki, tak zwanej wielkiej nauki, jak to określono nie bez złośliwości, wiązano z rosnącą liczbą programów badawczych, publikacji i cytowań. Niestety masowość nie przekształciła się w wyższą jakość badań, ich oryginalność i poznawczą wnikliwość. Wykryto wiele niekorzystnych tendencji. Oceniając tę sytuację pod względem społecznym i psychologicznym, można twierdzić, że zmieniły się wzorce karier naukowych, niepomiernie wzrosła biurokracja, natomiast spadła twórcza motywacja. Zaczęły powstawać „szkoły” doktorskie, będące właściwie dowodem bezradności biurokracji wobec konieczności odkrywania i rozwijania otwartych umysłów. Innym przykładem niekorzystnych tendencji jest nacisk na publikowanie, mechaniczne „zliczanie” artykułów i cytowań, spadek oryginalności. Na skutek tego powstaje szum informacyjny, rośnie nadmiar nieistotnych prac, powstają grupy wzajemnego cytowania się. Patologia idzie dalej. Pamiętam z naszego podwórka przypadek osoby cytującej prace, których autorzy i tytuły były sfałszowane!

Science fictions Stuarta Ritchiego daje dokładny opis wielu niekorzystnych tendencji w postaci fałszowania wyników, wpływu uprzedzeń, popełniania kardynalnych błędów. Autor jest szkockim psychologiem z King’s College London, badaczem rozwoju inteligencji, popularyzatorem wiedzy, działa też w ruchu Otwartej Nauki. Jego książka przedstawia szerokie spektrum oszustw, stronniczości i błędów w różnych dziedzinach nauki. Autor rozpoczyna ją od przypomnienia kwintesencji nauki jako czterech wartości określonych w 1942 roku przez Roberta Mertona: uniwersalizmu, bezinteresowności, dzielenia się wiedzą (komunalizmu) i zorganizowanego sceptycyzmu.

Warto dodać, bo Ritchie tego nie podaje, że później Merton ostro skrytykował organizację „wielkiej nauki” za niekorzystne tendencje przebiegające wedle efektu św. Mateusza („Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”; art. w „Science”, 1968). Diagnoza Mertona jest, niestety, nadal aktualna. W gruncie rzeczy naruszanie czterech wartości, uwarunkowane różnymi czynnikami, można uważać za przyczyny wielu niekorzystnych tendencji występujących obecnie w „masowej” nauce. Oznacza to zarazem, że nie dba się należycie o przygotowanie adeptów nauki, źle się ich wprowadza w nowe role stawiające wysokie wymagania pod względem intelektualnym, metodologicznym i etycznym. Świadczy o tym na przykład kryzys replikacji rezultatów badań naukowych skutkujący tym, że publikowana wiedza stała się nierzetelna i niepewna. Jak pisze Ritchie, rezultaty te są dalekie od mertonowskich ideałów, „bardziej dezorientują niż oświecają”. Zwraca też uwagę, że na szczęście wielu badaczy zaczyna dostrzegać niekorzystne tendencje. Przytacza w zawiązku z tym rezultaty badań znanego czasopisma „Nature”. Spośród tysiąca pięciuset naukowców ponad połowa przyznała, że w nauce występuje poważny kryzys replikacji rezultatów badań. Są też teksty alarmujące, że „większość publikowanych wyników badań jest fałszywa”. Na przykład z analiz artykułów biomedycznych wynika, że autorzy nieściśle lub nawet błędnie interpretują uzyskane współczynniki korelacji czy wykryte różnice.

Trudno oprzeć się ogólniejszemu wnioskowi, że w warunkach masowej nauki następuje obniżanie się standardów metodologicznych i krytycyzmu poznawczego. Na szczęście są autorzy, na przykład tacy jak Ritchie, tropiący błędy i negatywne tendencje. Z książki dowiadujemy się, że nawet Daniel Kahneman (Nobel z ekonomii, 2002) wpadł w pułapkę zbyt pozytywnej oceny tak zwanego efektu torowania, czyli wpływu bodźców na późniejsze decyzje i oceny. Co prawda noblista przeprosił czytelników książki Pułapki myślenia (Poznań, 2012), ale niestety każdy z nich wpadł już wcześniej w… pułapkę nadmiernego optymizmu Kahnemana.

W książce Ritchiego kluczowa jest druga część, poświęcona oszustwom, stronniczości badaczy i medialnej wrzawie powodowanej przez popularyzowanie nieistotnych, wycinkowych rezultatów. Pod tym względem najbardziej przerażającym przykładem są oszustwa i fabrykowanie wyników „empirycznych” w badaniach nad przyczynami choroby Alzheimera. Dotyczą one badań związanych z hipotezą tak zwanej kaskady amyloidowej. Mechanizmy samej choroby nie zostały poznane, nadal jest ona nieuleczalna, ale pojawiła się „klika” profesorów (określenie SR) lansujących hipotezę kaskady. Ritchie tylko skrótowo omawia ten przykład, ograniczając się do raportu Sharon Begley. Jej rozmowy z badaczami świadczą, że „klika” nawet blokowała publikację artykułów krytykujących tę hipotezę. Begley twierdzi, że ich postawa niekoniecznie była świadoma, być może wynikała ze zbytniego „przywiązania się” do hipotezy kaskady. Wątpię w to wyjaśnienie. Istotnym argumentem jest dla mnie sfabrykowanie zdjęć, ewidentne fałszerstwo. Sprawdziłem, że w „Science” (2022) opisał to Charles Piller jako rezultat szczegółowego śledztwa. Stwierdził w nim, że kluczowe wyniki, na których opierają się liczne prowadzone przez wiele lat badania nad chorobą Alzheimera, zostały sfałszowane przez Sylvaina Lesnégo, neurobiologa z Uniwersytetu Minnesota. Ocenia się, że jego publikacja (de facto mistyfikacja) w „Nature” mogła opóźnić badania o kilkanaście lat. Ponadto fałszowanie przez niego zdjęć związane było z badaniami nad (rzekomo) pozytywnym oddziaływaniem pewnego leku (Simufilam) na opóźnianie przebiegu choroby Alzheimera. No cóż, nie można wykluczać, że interesy firmy farmaceutycznej miały wpływ na to, że inkryminowana publikacja stała się „drobiazgowo dopracowanym mirażem” (sformułowanie Pillera).

Jeśli ktoś napisze kiedyś książkę o historii badań nad zespołem Alzheimera, to stanie się ona pouczającym traktatem o moralności i błędach w badaniach medycznych. A konflikt między „Nature” i „Science” będzie stanowił pouczającą część tej historii. Recenzenci jednego czołowego czasopisma nie ustrzegli się błędu, ale na szczęście śledztwo drugiego doprowadziło do wykrycia oszustwa. Zadziwia negatywna rola tak znanego czasopisma jak „Nature”. Kilkanaście lat opóźniania badań z powodu lansowania hipotezy kaskady amyloidowej robi wrażenie!

Wiemy, że Merton dostrzegł znaczenie zorganizowanego sceptycyzmu. Orientujemy się także, jak trudno jest osiągnąć zorganizowany sceptycyzm, gdy w grę wchodzą konflikty wielkich interesów i oszukańcza motywacja badaczy. W tej sytuacji prawda przegrywa. Na niekorzystny przebieg tego procesu wpływają również mass media, stając się narzędziem rozległego krzewienia nierzetelnych poglądów i rezultatów badań. Szczególnie pouczająca jest historia medialnej wrzawy wywołanej przez psycholożkę Carol Dweck, profesorkę z Uniwersytetu Stanforda. Ta znana badaczka opublikowała książkę Nowa psychologia sukcesu (Warszawa 2013), lansując koncepcję wpływu „nastawienia na rozwój”. Dweck stała się medialnym guru tej koncepcji. Niestety w metaanalizach obejmujących setki badań nie potwierdzono istotnego wpływu tego nastawienia. Autosceptycyzm autorki się nie ujawnił.