Nowy Indeks Ksiąg Zakazanych
Jadwiga Clea Moreno-Szypowska
Portugalskie pojęcie autodafe składa się z trzech elementów, dobrze widocznych w hiszpańskim zwrocie będącym jego odpowiednikiem: auto de fe. Pierwszy człon ‒ auto ‒ pochodzi od greckiego autos i oznacza „samodzielnie”. Da ‒ to przyimek przynależności bądź posiadania, zaś fe ma swe korzenie w łacińskim fides – „wierność”. Stąd autodafe rozumieć należy jako samodzielne wyznanie wiary. W kontekście historycznym termin ten określa akt, kiedy obwiniony o odstępstwo od wiary katolickiej publicznie wyznaje jej wierność i potępia, jako błędne, swoje poprzednie poglądy. Użycie słowa „auto” jest nadużyciem, gdyż oskarżonych zmuszano do zaprzeczenia własnym przekonaniom, by utwierdzić słuchaczy w prawdziwości głoszonych przez Kościół prawd, podobnie jak działo się to w czasach stalinowskich z podobnie zwaną samokrytyką. Autodafe przybierało rożne postacie, nie ograniczając się jedynie do ustnej deklaracji oskarżonego. Publiczne upokorzenie było niemal zawsze wymagane. Myli się, kto sądzi, że tego rodzaju praktyki zakończyły się wraz z inkwizycją.
Utopijna wizja demokratycznej wolności słowa zostaje zdemaskowana przez francuskiego filozofa Michela Onfraya w książce Autodafe. Sztuka unicestwiania książek. Inne znane polskim czytelnikom pozycje tego autora to: Traktat ateologiczny, Antypodręcznik filozofii, Zmierzch bożyszcza, Manifest hedonisty czy Dekadencja. Życie i śmierć judeochrześcijaństwa. Onfray zasłynął oryginalnym podejściem do filozofii. Choć sam uznaje się za ucznia barokowych libertynów i spadkobiercę Camusa, to przydaje sobie też miano libertyńskiego anarchisty, który bada powszechną kulturę z nowej i niespotykanej perspektywy. Ustawicznie zaskakuje czytelnika i pobudza go do refleksji. Jest to metoda, którą wyniósł z wielu lat nauczania w szkole średniej. Onfray nie ulega modom. Odważa się burzyć współczesny dyskurs akademicki oraz polityczny.
W recenzowanej książce francuski myśliciel zapoznaje nas ze współczesną wersją autodafe, która polega nie tyle na bezpośrednim wymuszeniu na skazańcu aktu wiary, co na wpisaniu „niebezpiecznych” dzieł do swego rodzaju nowego Indeksu Ksiąg Zakazanych. Fakt ten sprawia, że dany autor wchodzi do grona osób niepożądanych, których nie należy czytać, i zostaje skazany na intelektualną banicję. Ci, którzy tego ostracyzmu dokonują, to „wybitni” przedstawiciele świata akademickiego bądź wpływowi krytycy piszący we francuskich dziennikach. Miejsce dawnej inkwizycji zostało przejęte przez prasę. Normandzki filozof, rodem ze szkoły Deleuze’a i Foucaulta, skupia się na świecie francuskich intelektualistów, których korzenie sięgają maja 1968 roku. Pokolenie to – wyrosłe z freudyzmu w interpretacji Lacana i mające za swojego guru Sartre’a wraz z jego komunistycznymi poglądami politycznymi – zdominowało francuską humanistykę, tworząc tzw. lewicową kulturę, która agresywnie narzuca swój obraz rzeczywistości, mocno zaczerwieniony propagowaną ideologią. I choć na lewo i prawo głosi ono wielokulturowość oraz pluralizm, to jego świat jest stricte dualistyczny. Lewicowy dogmatyzm nowej kultury nie przyjmuje do wiadomości żadnych odmiennych opinii. Wszelkie, nawet najbardziej naukowe argumentacje, stojące w opozycji do hołubionych przez nią idei, są z góry wypierane i skazywane na bezlitosną krytykę bądź, w najlepszym przypadku, milczenie, które stało się we współczesnym świecie łagodną formą nieistnienia. W kręgach wpływowych intelektualistów rządzi cenzura i żaden dialog nie jest możliwy. Jak bowiem można debatować z czymś, co nie istnieje? Ten, kto myśli inaczej, zostaje ad hominem, czyli w sposób osobisty, osądzony i uznany za faszystę. Bezpodstawna krytyka dotyczy najczęściej treści, których w ogóle nie ma w zakazywanych książkach i są, mówiąc kolokwialnie, wyssane z palca, specjalnie spreparowane, by ubliżyć autorowi i zniweczyć jego dzieło.
Onfray w dużej mierze identyfikuje się i solidaryzuje z ofiarami współczesnej inkwizycji intelektualnej, gdyż sam nieraz bywał przez nią wykluczany. Żarliwie broni skazanych na intelektualną gilotynę. Przeciwstawia się mitom francuskiej lewicy i nie szczędzi ostrych słów krytyki tzw. nowomowie bazującej na „politycznej poprawności”. Współcześni lewicowi intelektualiści wiodący prym we Francji nie interesują się tym, co dany humanista myśli, lecz wykorzystują jego twierdzenia, chcąc pouczyć, jak powinno się myśleć wedle ich ideologicznej prawdy. Prowadzi to do całkowitego odrzucenia rozumu na rzecz politycznej strategii manipulacji.
Michel Onfray, na przykładzie wybranych dzieł o tematyce różnorodnej, lecz bliskiej aktualności, pokazuje mechanizm tej intelektualnej izolacji. Jego książka podzielona jest na pięć rozdziałów, z których każdy składa się z dwóch części: w pierwszej klarownie przedstawia wyniki wieloletnich studiów humanistów, które zaowocowały niezbędnymi dla zrozumienia historii Zachodu pozycjami, następnie przechodzi do rozprawienia się z ich krytycznym odbiorem. Te podrozdziały noszą znaczący tytuł „…na pohybel z nim”, jako wołanie rozwścieczonego ludu, skazującego daną pozycję na stos. Lud ten jest podżegany przez negatywną prasę, która jednoznacznie zwie dane dzieła ‒ wszystkie one rzetelnie i naukowo udokumentowane ‒ pamfletami, tym sposobem dyskredytując je oraz pozbawiając prawdziwości. Książkami, które uległy owemu intelektualnemu wykluczeniu, są m.in.: Les Habits neufs du président Mao sinologa Simona Leysa, Archipelag GUŁag Sołżenicyna, Voyage au centre du malaise français socjologa Paula Yonneta (ten ostatni dowodzi, że antyrasizm „reaktywuje rasizm poprzez gloryfikowanie preferencji etnicznych, dyskryminacji rasowej, esencjalizacji ras – biali zawsze po stronie zbrodni, co więcej, zbrodni nad zbrodniami, całego ustroju narodowosocjalistycznego sprowadzonego do słowa »Holokaust«, nie-biali zawsze po stronie ofiar”), Zderzenie cywilizacji politologa Samuela Huntingtona. Onfray omawia także dzieło zbiorowe Le Livre noir de la psychanalyse, gdzie zostają ujawnione rozmaite kłamstwa psychoanalizy. Ostatnią omawianą pozycją jest Aristote au Mont Saint-Michel mediewisty Sylvaina Gouguenheima.
Powyższe dzieła zostały w sposób drastyczny naznaczone swoistym sambenito poprzez negatywne recenzje „wielkich” intelektualistów współczesnej Francji, którzy w imię „równości, wolności i braterstwa”, chcąc uchronić lewicową „prawdę”, wycofali je z obiegu, skazując na wieczne zapomnienie. Onfray, wskrzeszając je, godzi w perfidię elit, które głosząc „święte słowa rewolucji”, dokonują unicestwienia treści wartościowych prac naukowych, rzetelnie opisujących historię ludzkości.
Recenzowana pozycja to ważny głos w polemice dotyczącej przyszłości cywilizacji Zachodu, która obecnie – w dużej mierze również za sprawą owej „lewicowej kultury” – stoi pod znakiem zapytania, gdyż: „Wcześniej czy później każda nowa cywilizacja w rozkwicie zostaje nazwana barbarzyńską”. Mając te końcowe słowa francuskiego filozofa na względzie, warto sięgnąć po tę pozycję, by z pomocą rozważań w niej zawartych mocno się zastanowić nad statusem bycia Europejczykiem oraz czekającą nas przyszłością.