Kronika prawdy życia muzycznego

Krzysztof Lipka

Kiedy zabierałem się do lektury siedmiuset stron Muzyki i tańca Jana Stanisława Witkiewicza, czułem się zdeprymowany tą krytyczną obfitością. Szkice w liczbie stu dziewięćdziesięciu czterech z lat dziewięćdziesiątych XX wieku (tylko na końcu trzy z lat późniejszych) nawet zachęcającymi tytułami nie przywabiały. Tymczasem książka od razu zaczęła mnie wciągać, z trudem się od niej odrywałem. Nie da się zaprzeczyć, jest to tom różnorodny, barwny, pełen życia, przeciwstawnych emocji, odległych punktów widzenia, wielkiej pasji i miłości autora do przedmiotu opisów. A przecież prezentowany wybór zawiera niewielki procent tekstów krytycznych Witkiewicza.

Szkice zawarte w tomie Muzyka i taniec to nie tylko prace krytyczne, lecz również ogromna panorama życia kulturalnego, daleko wykraczająca poza muzykę i poza Polskę. Oczywiście znalazły się tu sprawozdania z premier operowych i baletowych, z koncertów filharmonicznych, ale przede wszystkim relacje te nie stanowią prostego opisu przedstawień, lecz są problemowym ujęciem zagadnień kultury. Tylko mniejsza część mówi o danym spektaklu – ciekawie, skrótowo i trafnie. Witkiewicz znalazł świetny sposób na prezentację ocen życia muzycznego. Jego teksty to raczej felietony o oryginalnej konstrukcji. W poszczególnych szkicach poznajemy na początek ciekawy fakt, anegdotę czy cytat z wypowiedzi artysty wprowadzający do omawianego wydarzenia. Po drodze pojawia się oryginalnie ujęty życiorys, następnie relacja z występu, wreszcie wyłuszczenie zasadniczych problemów produkcji i konkluzja w postaci sugestii czy wątpliwości – nie w stylu moralizujących pouczeń, lecz pytań i zręcznych przycinków. A że tematyka poruszana w Muzyce i tańcu jest różnorodna, autor zaś zgrabnie przestawia ogniwa wypowiedzi, każdy tekst jest inny.

Nie znajdziemy w książce nudnych sprawozdań z przebrzmiałych wydarzeń ani głębokich, lecz żmudnych analiz czy muzykologicznych rozbiorów lub porównań stylów wykonawczych mało nam znanych postaci. Czym zatem wypełnione są teksty Witkiewicza? Obok recenzji przeczytamy także: fragmenty wywiadów i wypowiedzi artystów polskich oraz zagranicznych, dłuższe rozmowy (ze Stefanią Toczyską, Ewą Michnik), omówienia konkursów i festiwali, gale i nagrody w świecie muzycznym, notatki o obcojęzycznych książkach, ważniejszych wydarzeniach za granicą, rozważania o kształceniu młodych i debiutach, tłumaczenia istotnych wypowiedzi (Krystian Zimerman), recenzje ciekawszych płyt, pożegnanie odchodzących (Zygmunt Latoszewski), notatki z muzycznych podróży, nawet tak jednostkowe wypadki jak pożar teatru (Barcelona) czy aukcja schedy po zmarłym tancerzu Rudolfie Nurejewie. Przede wszystkim – co wydaje się głównym walorem książki – dowiadujemy się bardzo dużo o polityce kulturalnej w dziedzinie muzyki (i nie tylko). Ponadto między wierszami sączy się znakomicie uchwycony klimat muzycznych placówek, środowiska i czasów. Znajdziemy też pikantne anegdoty o muzykach, zawsze podane z wyczuciem smaku.

Większość tekstów obejmuje lata dziewięćdziesiąte, dziesięciolecie XX wieku niezwykle trudne dla sztuki, czas przebudowy, zmiany władz, struktury, finansowania, a zwłaszcza myślenia o sprawach muzyki i teatru muzycznego, operetki i opery. Jan Stanisław Witkiewicz znajdował się wówczas w centrum tej problematyki, poświęcał jej wiele miejsca w felietonach, obserwował, analizował, wskazywał błędy i niedostatki. Jestem pewien, że wywierał poważny wpływ na zmiany rozmaitych decyzji, wpływ być może niektórym dobrze znany, lecz dla innych zwykle zakryty. Wypowiedzi Witkiewicza na temat politycznych decyzji w sztuce są niezmiernie istotne, trafne, słuszne, wyważone. Doskonale pamiętam wiele opisywanych w tomie faktów oraz ówczesne własne spostrzeżenia i myśli. Jestem przekonany, że nasze życie muzyczne uniknęłoby wielu kłopotów, gdyby słowa krytyków, takich jak Witkiewicz, pod uwagę brały – używając słownika PRL – miarodajne czynniki. Już w tamtych latach niewielu było podobnych analityków życia kulturalnego w dziedzinie muzyki. A dzisiaj? Choć z rozwojem nowego ustroju liczne problemy zostały ujarzmione, wciąż wiele innych pozostaje do rozwiązania. Jakże słusznie zauważa we wstępie książki Witkiewicza Jacek Marczyński: „Dziś, gdy krytyka muzyczna, a i teatralna czy filmowa także, niemal zaginęła, gdy zamiast niej media zdominowały teksty promocyjne i kryptoreklamowe, gdy o spektaklach czy filmach dziennikarze często mówią lub piszą, zanim je obejrzą, takie samotne poruszanie się po sztuce recenzenta stało się czymś rzadko spotykanym”. Pisanie Witkiewicza cechuje dostępny język, dobry styl, ostrość spojrzenia, dialektyczne wyczulenie na ścieranie się stanowisk, bezstronność relacji, a przede wszystkim niezłomna postawa wspierania dobra sztuki i artystycznych wartości. Zbiór wyróżnia zatem nie tylko wartość dokumentalna, lecz także coraz rzadsze etyczne zaangażowanie w tematykę naprawdę godne naśladowania.

Gdyby recenzent taki jak Witkiewicz zdołał obejrzeć i zanalizować wszystkie ówczesne wydarzenia, mielibyśmy bezcenną kronikę epoki. Może zatem warto kontynuować serię i opublikować w podobnych antologiach dorobek innych krytyków tamtych niezmiernie ciekawych czasów? Na pewno należy opublikować kolejne tomy dorobku Witkiewicza.

Czy książka ma słabe strony? Owszem. Brak szerszego przedstawienia autora we wstępie. Znany jest nam, ale solidnie wydany tom będzie czytany może i po dziesiątkach lat. Zabrakło mi także fotograficznych uzupełnień omawianych spektakli i koncertów. Rozumiem, że znacznie by to powiększyło koszty i obszerność książki, a jednak może warto było wydać tę ciekawą antologię w dwóch tomach, za to ilustrowaną? Pojawia się też pytanie, czy znajdzie się wielu czytelników tomu liczącego siedemset stron? Namawiam, naprawdę warto! Książkę można czytywać także po kawałku, we fragmentach, a interesujące nas postacie wyszukiwać dzięki dobrze opracowanemu indeksowi.