Liczne „nie”

Szymon Kowalski

„To książka o mnie” – wydaje się, że po lekturze Zaniechania to zdanie mógłby wypowiedzieć niemal każdy. A to dlatego, że Zofia Zaleska, podążając tropem kopisty Bartleby’ego, mówi: „Wolałabym nie” i proponuje nam erudycyjną opowieść o prokrastynacji oraz „nicnierobieniu”. Dowiadujemy się na samym wstępie, że autorka nie miała na celu wyczerpania tematu. Jednakże opis głównych strategii oraz przytoczenie całego mnóstwa postaci, anegdot i przypadków pozwala każdemu poczuć się selekcjonerem drużyny i dokooptować swoją leniwą jedenastkę, swój zwycięski skład wałkoni. Gwarantuję, jest z kogo wybierać.

Zamiast monograficznej prezentacji mamy okazję poznać losy nietuzinkowych bohaterów i bohaterek – od rodzimego utracjusza Franciszka Fiszera, przez klasyka humanistyki Rolanda Barthes’a, aż po wielkie, ale niejednoznaczne w swoich postawach postaci afroamerykańskiej literatury: Ralpha Ellisona czy Nellę Larsen. Zamiast przeprowadzać miażdżącą krytykę wszelkich form nieróbstwa, Zaleska pokazuje liczne potencjały „niedziałania” i nie traci przy tym z oczu dramatycznych przypadków egzystencjalnych załamań i totalnych apatii. Dzieje się tak, bo sposobów na zaniechanie jest właściwie nieograniczenie wiele. Gest będący unikaniem wszelkiego gestu może przybierać przeróżne formy (nawet same tytuły kilku rozdziałów to sugerują: Co byś powiedziała na to, żeby stąd spadać?, Wiecznie coś robić źle, Leżenie). Szczególne wrażenie wywołuje ponad dwustronicowy fragment, w którym wymienione są kolejne zatrudnienia i aktywności, jakich zaraz po ogłoszeniu końca swojej kariery poetyckiej podejmował się Arthur Rimbaud. Jak widać, autorka potrafi świetnie utrzymywać równowagę pomiędzy formą wszechstronnego, w pewnym sensie niedzisiejszego eseju, a bardzo aktualną tematyką. Trudno nie docenić tego skrupulatnego śledztwa, które z głębi archiwum wydobywa sabotażystów nowoczesności od XVIII wieku po czasy nam współczesne.

Wycofanie się, wewnętrzna emigracja, forma oporu, protest – mógłbym długo wyliczać drogi emancypacji. Nie jest tezą oryginalną, że nasze codzienne i konieczne decyzje, zobowiązania i społeczne wymagania niejako petryfikują tożsamości, a nierzadko zupełnie je zniewalają. Zaleska sugeruje, że świadome lenistwo – ta biała plamka w późnokapitalistycznym dyskursie – pozwala nieco porzucić samych siebie, testować inne podmiotowości albo na chwilę stać się nikim. Znaleźć lukę: „Tylko człowiek ma możliwość niebycia”. Chwila wytchnienia wbrew naszym poznawczym nawykom przychodzi z pomocą, ponieważ jej anomalność skutecznie zaburza codzienną monotonię. Zaniechiwanie to praktyka ulotna, drobne odstępstwo, które nigdy nas nie redefiniuje. Nie można zaniechać raz a dobrze – musimy ciągle próbować, podważać toksyczne uwikłania, uciekać. Często pozwala to pomyśleć niemożliwe, ponieważ bezczynność jest szansą na marzenie.

Esej Zaleskiej jest zatem wielką pochwałą imaginacji. Myśleniu w trybie zaniechanym patronuje choćby Gustaw Flaubert. Czas zmitrężony na pracę nad stylem, dokładne planowanie każdego fragmentu poskutkowały stworzeniem postaci będących kamieniami milowymi światowej literatury. Wymykając się, nie tracimy życia, lecz je odzyskujemy. Czy można wyobrazić sobie silniejszy cios zadany północnemu ładowi korporacyjnemu lub zachodnim normom efektywności? Podważyć realność stwarzaną przez kapitalistyczne rytuały takie, jak wykresy giełdowe? Analiza prokrastynacji – zjawisko objęte świeckimi i świętymi patronatami – to uchylenie się presji produktywności.

Zaleska nie zachęca do wykrzyczenia kolektywnego „nie”. Namyśla się nie nad rewolucyjnym zrywem, lecz nad zniknięciem J.D. Salingera czy tragiczną melancholią przykutej do łóżka Virginii Woolf. Interesują ją prywatne akty odmowy. Bez wątpienia podstawowym meblem, który wiruje po książce niczym obrotowa metafora, jest łóżko – przez Barthes’a nazywane „meblem nieodpowiedzialności”.

Zarysowanie aktów oporu w taki sposób może się wydawać naiwne. Łóżka mogą okazać się lekiem, ale także trucizną. Przecież milczenie i radykalna bierność nieraz okazują się bezalternatywną opcją, wynikiem bezsilności. Autorka kładzie jednak nacisk na podmiotowy charakter odmowy. Z tego powodu spora część książki poświęcona jest walkom o prawo do zaniechania, uwarunkowane klasowo i genderowo: „Zawsze istniały bezczynne kobiety, podobnie jak zawsze istnieli bezczynni mężczyźni, lenistwo kobiet jest jednak częściej postrzegane jako oznaka słabości charakteru czy głupoty, a męskie próżnowanie bywa uznawane za twórcze i potrzebne”. Próba ucieczki z jednej opresji może prowadzić w kierunku następnego rygoru. Zaleska zwraca uwagę na kulturowy paradoks, wedle którego istnieje stosowna, powiedzmy „wiktoriańska” bierność kobiet, a zarazem przeświadczenie o ich bezużyteczności, lenistwie i głupocie. W kontekście podkreślanej przez feministki z Silvią Federici na czele kluczowej dla naszego funkcjonowania roli pracy emocjonalnej czy pracy miłości ciekawe są przytoczone w książce losy Alice James – siostry słynnego Williama i słynnego Henry’ego. To przykład jednej z bohaterek, które od tradycyjnie przypisywanych im wzorców matek, dobrych sióstr czy opiekunek znalazły „schronienie” w chorobie, więc… przymusie leżenia: „Przymusowa bezczynność doprowadzała je do rozpaczy i szaleństwa”.

Rewersem pragnienia chwilowej niewidzialności jest dehumanizacja. Znów Zaleska imponuje błyskotliwością swoich interpretacji. Jean Toomer czy wspomniana już wyżej Nella Larsen, którą „prawo wykluczało z własnej rodziny”, to postaci wywodzące się z mieszanych małżeństw o szczególnym typie refleksji nad dyskryminacją rasową w Stanach Zjednoczonych. Trwanie w zawieszeniu między białością a czarnością ukonstytuowało ich literackie projekty. Oboje za wszelką cenę chcieli uniknąć tożsamościowego przypisania, ale na normalność byli za mało biali, dlatego musieli stać się czarni. Zaleska dowartościowuje ich odwagę, ale nie zapomina o niemożliwych do przejścia systemowych ograniczeniach. Zaniechiwać to płynąć pod prąd, stawać okoniem.

Myślę, że dobrą formą zaniechania może być lektura Zaniechania. To książka krótka, pięknie i poręcznie wydana. Idealna do czytania na leżąco.