Kwestia ludzka
Kamila Dzika-Jurek
Książka poetycka Macieja Roberta mniejsza o ludzi zachwyca obrazami zapadającymi w pamięć, perfekcyjnym ułożeniem fraz (jak obraz z puzzli wetknięty w ramę), a poza tym „fabularnie” to rzecz lepsza niż niejedna z dzisiejszych próz.
„Pierwsi ludzie weszli do jaskiń / i usłyszeli trzask kości / pękających pod twardymi stopami”. Taka gotowa scena – złożony z zaledwie trzech wersów obraz, dynamiczny i działający na zmysły – ukazuje się czytelnikowi zaraz po otwarciu nowego tomu Roberta. A więc na progu tej książki poetyckiej dzieje się już bardzo wiele – wchodzimy od razu w opowieść. W historie, które mają swoich bohaterów, swoje wątki, a nawet suspensy. Poza tym „twarde stopy” pierwszych ludzi, którzy wchodzą w nowe miejsca po innych istotach (zwierzętach chroniących się w jaskini przed zimnem i drapieżnikami?) i „melodia” trzaskających kości różnych stworzeń towarzyszą czytelnikowi w lekturze całości.
Wbrew temu, co mówi tytuł, jest to rzecz o ludziach i tym, co ludzkie przede wszystkim. O człowieku jako „największej mniejszości” (Ostatni). O niekończącej się wojnie, jaką prowadzimy z całym światem. O życiu jako wędrówce, która nigdy się nie spełnia, lecz ciągle meandruje, gubi tropy i odnajduje z powrotem swoje bieżące cele (albo inaczej: o życiu jako korowodzie zmian, łańcuchu przystosowań – z cierpieniem jako tłem i kosztem tej wędrówki). O człowieku, który jako gatunek bardziej przystosowany niż inne, bardziej chytry, idzie zawsze po śladach innych (swoich przodków, zwierząt i innych jako pomniejszych przykładów flory i fauny, które nie układają się w naszym oku w nic, co znane, oswojone). „Szliśmy doliną rzeki, po zwierzęcej ścieżce” – mówi podmiot długiego i pięknego wiersza Ostatni o wędrówce pierwszych ludzi, którzy podążają w nim ścieżką metaforyczną i dosłowną: od żywiołu wody do żywiołu ognia. Kim jest ten nowy człowiek? – pyta jednocześnie „narrator” wiersza. Człowiek, który mówi „językiem płomieni”, ta „wychudła, jaszczurcza” istota, która, zdaje się, wyszła z przyrody i możliwe, że już do niej nie wróci?
Nowy tom autora Superorganizmu w wielu miejscach poddaje refleksji ludzkie spojrzenie na świat. Pamiętam, jak kilka lat temu urzeczona patrzyłam na kolorowe ryciny komórek roślinnych w tomie Minimum Urszuli Zajączkowskiej (w 2017 roku wydały go – przepięknie, z wielką uwagą dla detali – również Warstwy, aktualny wydawca Roberta), które jako naukowczyni połączyła ze swoimi wierszami. Zapamiętałam szczególnie „historię” o zarodku cisa i opis, jak w otoczeniu odżywczej tkanki siedzi on „jak pączek w maśle”. Robert co prawda nie jest naukowcem zanurzonym w świecie roślin, ale w swoim pisaniu, podobnie jak Zajączkowska, całościowo ujmuje świat ludzi i przyrody. Widać w tym jego wielką ciekawość, widać też oczytanie, ale również dużą wrażliwość na to, co znaleźć można poza głównymi szlakami (w 2023 roku wydał Rzeki, których nie ma – reporterską rzecz o najmniejszych rzekach w Polsce). W mniejsza o ludzi autor mocuje się z ustawieniem szerszej perspektywy, tak żeby z tych drobnostek, które widzi na co dzień, o których czyta, ułożyć opowieści. Z kilku słów zaledwie zmontować sceny na długo zapadające w pamięć (jak malutki, dwuczęściowy cykl Odyseja).
Nic dziwnego, że na jednego z patronów tego tomu Robert wybrał Sebalda – nie tylko świetnego pisarza (genialnego eseistę!), ale też człowieka rozumiejącego ludzkie życie jako rodzaj włóczęgostwa i zbieractwa sensów. Niemiecki pisarz postrzegał nadzieję, że „zdoła się wymknąć pustce, rozprzestrzeniającej się w nim” – a pisał tak w Pierścieniach Saturna, jednym ze swoich najlepszych esejów – jako najsilniejsze uczucie, które popycha człowieka ku światu.
mniejsza o ludzi to przykład poezji zafrapowanej tajemniczą przestrzenią: tym, co niewysłowione, niezapisane, ukryte w znakach, wzorach, dopiero wędrujące w stronę oka obserwatora. To, co jest z ludzkiej perspektywy dopiero do napisania i do odczytania jednocześnie. Poeta, idąc tym śladem, czyta znaki ze świata, ale i zapisuje, interpretuje je, łączy, żeby zbudować nowy porządek do zrozumienia itd. Cykliczny ruch między światem milczącym a tym gotowym do zapisania – jest polem, w którym przede wszystkim się porusza podmiot z wierszy autora.