Konserwatyzm radykalny

Robert Kostro

„Bunt Młodych” i „Polityka” to ukazujące się w latach trzydziestych czasopisma opinii, które od kilku dekad budzą ogromne zainteresowanie historyków i historyków myśli politycznej. Można rzec, że nabrały w pewnych kręgach inteligencji statusu kultowego. Nie bez przyczyny. Redaktorem naczelnym pism był Jerzy Giedroyć, a nazwiska, które pojawiły się w stopkach redakcyjnych i na łamach obu tytułów, odegrały trudną do przecenienia rolę w historii polskiej kultury i myśli politycznej XX wieku. Adolf i Aleksander Bocheńscy, Ksawery i Mieczysław Pruszyńscy, Stefan Kisielewski, to tylko niektóre wybitne postaci związane z tym środowiskiem. Niebagatelne znaczenie ma również fakt, że pisma funkcjonowały w okresie niepodległej Polski, co odróżnia je zarówno od publikacji dziewiętnastowiecznych, ale też od tych koncepcji politycznych, które, odwołując się do konserwatywnej tradycji, były tworzone po wojnie. Wiele tekstów z łamów „Polityki” i „Buntu Młodych” brzmi dzisiaj bardziej świeżo niż bliższe nam w czasie publikacje, które powstawały na emigracji czy opozycji w PRL-u, ponieważ odnoszą się do wyzwań suwerennego państwa. W ostatnich miesiącach dodatkowym powodem, by sięgnąć do tej lektury jest sytuacja geopolityczna. Czołowym publicystą obu pism był bowiem Adolf Bocheński, najbardziej przekonujący rzecznik współpracy polsko-ukraińskiej w polskiej myśli politycznej.  

Zainteresowanie środowisk prawicy pismami redagowanymi przed drugą wojną światową przez Giedroycia wynika z jeszcze jednego powodu. Wyzwaniem, z którym mierzy się myśl konserwatywna od początku XX stulecia, jest fakt, że tradycyjne społeczeństwo, w którym rytm dnia był wyznaczany przez przemieszczającą się nad horyzontem tarczę słońca i odmierzany dźwiękiem kościelnych dzwonów, już nie istnieje. W przypadku polskich środowisk o orientacji zachowawczej nieciągłość tradycji była związana nie tylko z procesami modernizacji i demokratyzacji, ale również z dziedzictwem zaborów. Brak niepodległości sprawił, że to, co stanowiło naturalny punkt odniesienia dla konserwatystów zachodnioeuropejskich – tron i państwo, było w Polsce XIX wieku przedmiotem powszechnej kontestacji. Stąd poza Galicją, gdzie istniały warunki autonomii, a zatem i istotny zakres lojalności wobec władzy, nie ukształtował się nigdy w Polsce silny ośrodek konserwatywny. Teoretycznie szansa na to pojawiła się w II Rzeczypospolitej, ale wówczas było za późno. Masowy wyborca, który decydował o sukcesie politycznym w latach dwudziestych i trzydziestych, czyli środowiska chłopskie i robotnicze, były już zorganizowane przez ruch narodowy, ludowy i socjalistyczny. Politycy o konserwatywnych poglądach znaleźli się albo w ugrupowaniach marginalnych, albo jako niewielkie środowiska działające w ramach innych nurtów politycznych, narodowego lub piłsudczykowskiego. Bez wątpienia środowisko „Buntu Młodych” i „Polityki” rozumiało tę słabość formacji konserwatywnej. Stąd idee „mocarstwowe” czy hasło „buntu młodych” można rozumieć jako wyraz poszukiwania nowej formuły działania, która miała pomóc uzyskać sprawczość, a nie zapewnić wegetację w zmarginalizowanym środowisku zachowawców.  

Geneza środowiska „Buntu Młodych” i „Polityki” sięga początków działalności Związku Akademickiego „Myśl Mocarstwowa”, który rozwijał się pod patronatem konserwatywnego polityka sanacyjnego, wojewody poznańskiego i wiceministra rolnictwa Rogera Raczyńskiego. Mimo tych powiązań, środowisko skupione wokół Giedroycia, braci Bocheńskich i Pruszyńskich w deklaracjach politycznych wyraźnie unikało bezpośredniego wiązania się z konserwatywną ideologią i polityką. Pisma raczej identyfikowały się z szeroko rozumianym obozem piłsudczykowskim. Formułą, która łączyła środowisko z obozem Marszałka i która wychodziła poza wąską definicję konserwatyzmu, była koncepcja pracy na rzecz silnego państwa. Trzeba jednak powiedzieć, że wśród czołowych publicystów pism byli również sympatycy środowisk narodowych oraz Frontu Morges. Nazwiska publicystów związanych z ruchem narodowym i chadecją często pojawiały się gościnnie na łamach „Buntu Młodych” i „Polityki”. Czasopisma przejawiały też tendencje, które można byłoby dziś nazwać „symetrystycznymi”. Sytuując się w kręgu władz, niejednokrotnie krytykowały sanację za łamanie prawa, więzienie polityków opozycji w Berezie czy politykę mniejszościową, zwłaszcza wobec Ukraińców.  

Książka Macieja Zakrzewskiego musi powalczyć o miejsce na coraz bardziej zatłoczonej półce z literaturą na temat „Buntu Młodych” i „Polityki”. Znajdują się tu już m.in. prace Marcina Króla, Rafała Habielskiego i Kazimierza M. Ujazdowskiego. Z punktu widzenia akademickiego Zakrzewski radzi sobie z tym wyzwaniem znakomicie. Wnikliwie, obszernie i rzeczowo omawia losy czasopism i ich merytoryczną zawartość. Dzieje się to jednak kosztem mniej cierpliwego czytelnika, którego może odstraszyć objętość tekstu (niemal 600 stron). W odróżnieniu od poprzednich opracowań, które koncentrowały się na poglądach na kwestie ustrojowe i politykę zagraniczną, Rewolucja konserwatywna – przypadek polski wnikliwiej analizuje społeczno-ekonomiczne tezy czasopism, w tym publicystykę zapomnianego dziś Kazimierza Studentowicza. Niezwykle inspirujące jest również ukazanie środowiska „Buntu Młodych” i „Polityki” na tle tradycji myśli konserwatywnej, a zwłaszcza porównanie go z intelektualnymi inicjatywami radykalnego i rewolucyjnego konserwatyzmu, które pojawiły się w dwudziestoleciu we Francji i Niemczech.  

W tym miejscu muszę jednak wyrazić swoje wątpliwości co do tezy, która mocno została wybita w tytule pracy, łączącej „Bunt Młodych” i „Politykę” z nurtem konserwatywnej rewolucji na Zachodzie. Oczywiście istnieją tu podobieństwa. Polityczna i intelektualna genealogia środowiska łączyła je z tradycją konserwatywną, a „Bunt Młodych” i „Polityka” – analogicznie do nurtu rewolucji konserwatywnej – szukały nowych formuł programowych, mając świadomość nieadekwatnej odpowiedzi dziewiętnastowiecznego konserwatyzmu na problemy nowoczesnego społeczeństwa. Równocześnie jednak pisma Giedroycia nie tyle proponują zwrot ku radykalizmowi, ile raczej chcą budowy silnego centrum. Idea buntu pokoleniowego ma na celu zbudowanie szerszej platformy intelektualnej na rzecz silnego państwa, w ramach której środowisko Giedroycia, Bocheńskich i Pruszyńskich spotykać się chciało z innymi formacjami prawicy i centrum. W odróżnieniu od ideologów francuskiej Action Française czy niemieckiej rewolucji konserwatywnej, prawica spod znaku Giedroycia mniej fascynuje się ideologiczną konfrontacją z lewicą, a bardziej praktycznym programem państwowym. Pisma Giedroycia, mimo „flirtu” z narodowcami, nie przyjmują nacjonalistycznych zasad, które obecne są u ideologów konserwatywnej rewolucji na Zachodzie. W tym i w wielu innych punktach idea konserwatywnej rewolucji bliższa była młodym środowiskom narodowym czy narodowo–radykalnym niż „mocarstwowcom”. „Bunt Młodych” i „Polityka”, choć w wielu punktach odchodzą od tradycji, pozostają wierne elitarnej idei konserwatywnej polityki, która usiłuje oddziaływać raczej na elity niż tzw. szerokie masy.