Kobieta samotna

Agata Koss-Dybała

Są tacy, którzy pracują cały czas. Nie dla nich urlop ani relaks. Nazywa się ich pracoholikami. Ja wolę o nich mówić jako o ludziach zdefiniowanych przez wykonywany zawód. Jakby ów zawód był najważniejszą częścią ich osobowości. A jak wiadomo, leczenie dysfunkcji osobowości jest bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe. Nina Warwiłow, bohaterka serii kryminałów Jędrzeja Pasierskiego, niewątpliwie należy do takiej kategorii. Nie tylko rozwiązuje wszystkie zagadki, co czyni ją gwiazdą polskiej policji, na której sprawach uczą się adepci rzemiosła. Ona zawsze trafia tam, gdzie dzieje się zbrodnia, niektórzy nawet przypuszczają, że „niesie śmierć”. Tak jest w najnowszej, szóstej powieści serii, zatytułowanej Martwy klif. Pasierski posyła Ninę na urlop. Ale ten stan sama bohaterka podaje w wątpliwość, nie wierząc, że umie odpoczywać. I słusznie. Trafia w sam środek zbrodni. W małej miejscowości w północno-zachodniej Polsce grasuje seryjny morderca. Warwiłow, choć początkowo niechętnie, wchodzi do gry. Terapeutyczne działanie sielskich krajobrazów Zalewu Szczecińskiego, klifów i lasów, czas odmierzany posiłkami i spacerami, rozkosze lektury pozostają w strefie planów. Policjantka znowu jest polskim, żeńskim odpowiednikiem Herkulesa Poirota, zanurza się w świat dedukcji i – czego udało się unikać sławnemu Belgowi – świat walki, również tej fizycznej. Ale Nina na wszystko jest przygotowana: instynkt, błyskotliwy intelekt oraz wytrenowane długimi spacerami i codziennym bieganiem ciało pozwalają wygrać i tym razem. Nie tylko fizyczna sprawność Niny odróżnia ją od Herkulesa Poirota. Agatha Christie obdarowała nas postacią, o której historii prawie nic nie wiemy. Tymczasem Pasierski w kolejnych książkach odkrywa przed nami frapującą historię Niny, w połowie Rosjanki. Pozwala nam także poznać skomplikowaną naturę Niny, która walczy ze swoją „osobowością” i nadaremno szuka partnera życiowego. Jej – kobiety bardzo atrakcyjnej fizycznie – przeznaczeniem jest samotność. Dlaczego? Można powiedzieć, że trudno wytrzymać z człowiekiem, na którego trzeba tylko czekać. Nawet córka Niny, Mila, zwyczajowo wita ją słowami „czekałam na ciebie”. Ale to dziecko, a dzieci potrafią kochać bezwarunkowo. Ja jednak wolę inną odpowiedź, bardziej metaforyczną, którą znalazłam w Martwym klifie. Czy wiedzą Państwo, z jakiego drewna starożytni mieszkańcy północno-zachodniego skrawka współczesnej Polski, na poły wojowie, na poły bandyci, robili łuki? Z drewna smaganych wiatrami samotnych cisów, które nabierały niezwykłej siły, niedostępnej tym rosnącym w grupie.

Jeszcze jedna uwaga na marginesie słów o Ninie Warwiłow, która – przypomnę – ma status gwiazdy policji. Pasierski dołącza do dyskusji o roli kobiet w polskiej policji, co jest wątkiem pojawiającym się już wcześniej w polskim kryminale. To głos zdecydowanie feministyczny. Jej „tymczasowy”, lokalny partner nazywa się Szymon Kacperski, który z Poznania trafia z własnej woli na prowincję. Nie muszę chyba pisać, kto nadaje ton temu śledztwu. Jedna z głównych różnic między nimi jest taka, że Nina szybko adaptuje się w nowym środowisku, rozumie genius loci. Tu warto zauważyć, że w ten sposób Pasierski znalazł bardzo inteligentny sposób opisywania miejsca akcji powieści. W poprzednich książkach, prowadzeni przez Ninę, odkrywaliśmy warszawską Pragę czy Beskid Niski. W Martwym klifie poznajemy specyfikę wysp Uznam i Wolin. Znakiem szczególnym tego skrawka Polski jest to, że po wojnie tworzyły one swoisty Dziki Zachód, gdzie ciągnęli wszyscy, którzy chcieli zapomnieć o swojej przeszłości, zacząć życie od początku, z czystą kartą. Czy jednak można wymazać przeszłość? Na pewno nie można bez niej tworzyć przyszłości. Jak Nina szybko odkrywa, lokalsi pasjonują się nie tyle poznawaniem historii miejsca, które wybrali do życia, ile tworzeniem i umacnianiem mitów dotyczących tej ziemi, mitów mniej lub bardziej odległych w czasie. Nina także wie, że przeszłość determinuje losy ludzi, że nie da się wymazać pamięci rodziców, dzieciństwa czy doznanych w młodości krzywd. Martwy klif jest opowieścią o konieczności dokonywania rozliczeń z przeszłością. I jeśli mogę sobie czegoś życzyć w kolejnych powieściach Pasierskiego, to zderzenia wątku pochodzenia Niny z obecną sytuacją relacji polsko-rosyjskich. Ale wracając do Kasperskiego, jemu wniknięcie w nowe środowisko zajmuje dużo więcej czasu i nie jest takie bezwarunkowe. On nie czyta tubylców jak otwartą książkę, on poszukuje różnic pomiędzy tymi, których znał a tymi, których poznaje. Warto dodać, że trzecioosobowa narracja prowadzona jest albo z punktu widzenia Niny, albo Szymona, a język powieści przemyślany i staranny. Narracja pełna krótkich zdań lub równoważników nawiązujących do języka rozmowy, a nie opisu sprawia wrażenie, że czytelnik słyszy opowieści jednego z pary policjantów.

Agatha Christie byłaby zadowolona z twórcy tak dobrego kryminału jak Martwy klif, można powiedzieć swojego „późnego wnuka”. Swego czasu usłyszałam opinię, która mnie, nie ukrywam, nieco zbulwersowała. Otóż padło stwierdzenie, że udział kryminału w polskim współczesnym kryminale jest stosunkowo niewielki, że w większości dobrych powieści osnowa kryminalna „obudowana jest” wątkami psychologicznymi czy socjologicznymi, które stają się wobec niej co najmniej równorzędne, jeśli nie ważniejsze. Znam czytelników – i do nich się zaliczam – dla których jest to zaleta, nie wada. Stąd moje oburzenie. Wydawało mi się, że dobry kryminał powinien właśnie być wielowarstwowy, że zbrodnia jest tylko jednym z tematów frapującej opowieści. Czas jednak weryfikuje niektóre sądy. Poznawałam twórczość Jędrzeja Pasierskiego i obserwowałam, jak dojrzewa pisarz, który konsekwentnie powtarza, że w kryminale najważniejszy jest… kryminał właśnie, wszystko inne może być atrakcyjnym, ale dodatkiem. Martwy klif, podobnie jak poprzednie książki serii, jest opowieścią o zbrodni przede wszystkim. Ale tutaj bardzo ważna uwaga. W Martwym klifie trup ścieli się gęsto (jak to w opowieści o seryjnym zabójcy). Akcja zaczyna się od momentu znalezienia trzeciego ciała. I nie jest ono ostatnie. Nie ma tu jednak brutalnych opisów, a informacje o kolejnych morderstwach, i owszem, budzą grozę, ale z powodu rosnącego napięcia i pytań nie tyle o to, jaki będzie wynik, ale czy Ninie uda się wyjść ze starcia z mordercą bez szwanku. To pytanie angażuje tak bardzo, bo świat bez Niny Warwiłow byłby i mniej ciekawy, i mniej bezpieczny. Pasierski obdarował nas polską wersją Herkulesa Poirota z wartością dodaną. Dał bohaterce historię, która, podobnie jak jej osobowość, intryguje i budzi emocje. To bardzo ociepla postać Niny, mimo że jej osobowość jest dysfunkcyjna. Takie kobiety czasami bywają samotne.