Wyspiarskie wypisy
Przemysław Kaliszuk
Antologia kwartalnika „Wyspa” to dość typowe przedsięwzięcie wydawnicze. Przynajmniej pozornie można mieć takie wrażenie, wszak zbieranie i kolekcjonowanie jest wpisane w nowoczesną kulturę literacką. Ale jak często, jako współcześni czytelnicy prasy literackiej, mamy okazję obcować z wyciągiem – swoistym „the best of” – danego tytułu? Sama kompilacja nabiera w aktualnym kontekście znamion przedsięwzięcia nieco ekskluzywnego, a jednocześnie utopijnego. W czym rzecz? Otrzymujemy przegląd historii czasopisma – poznajemy ją przez pryzmat wybranych tekstów z ostatnich piętnastu „wyspiarskich” lat. Dodajmy, że wydawanie kwartalnika literackiego w wersji papierowej, a następnie antologii, podsumowującej dotychczasowy okres jego działalności, wydaje się czymś zupełnie niszowym, bo skierowanym do względnie wąskiej grupy odbiorców. W dobie wszędobylskiego kultu opłacalności zasługuje to na szczególne uznanie.
„Wyspa” jest wydawana od 2007 roku, więc na jej łamach pojawiła się znaczna liczba tekstów, tematów i autorów, co naturalnie zresztą skłania do podsumowań. Kluczem omawianego zbioru jest różnorodność, która pozwala zorientować się w skali czasopisma. Możemy przeczytać prozę fikcyjną i autobiograficzną, eseje, utwory poetyckie, szkice literaturoznawcze, felietony. W antologii zastosowano układ chronologiczny zamiast tematycznego czy rodzajowo-gatunkowego. Każdy rozdział to część numeru pisma z danego roku – poemat, zestaw wierszy, szkic, rozmowa czy opowiadanie. To rozwiązanie atrakcyjne, ponieważ czytanie wiąże się z niespodzianką, jeśli chcemy poznawać zbiór linearnie – od pierwszego tekstu do ostatniego. Spis treści pomaga wyznaczać własną marszrutę, ale antologia zaprasza do lektury „przygodowej”. Czytanie kolejnych elementów zbioru powinno, takie mam wrażenie, wywoływać uczucie zaskoczenia z uwagi na przeplatające się formy dyskursywne, narracyjne i poetyckie. Daje to jeszcze jeden efekt.
Teksty wydobyte z pierwotnego kontekstu i zestawione w nową całość pokazują charakterystyczną orientację „Wyspy”. Jej zasadniczym elementem jest, jak sądzę, pojmowanie literatury i sztuki jako narzędzi opisu rzeczywistości i uczestniczenia w niej, by ująć tę kwestię nieco górnolotnie. Oczywiście nie należy tego rozumieć jako doraźnej interwencji, lecz w znaczeniu, powiedzmy, hermeneutycznego zanurzenia w świecie. Zarazem to zanurzenie odbywa się w zasadzie dzięki kodom kultury wysokiej. Taka wizja jest dobrze znana, wręcz z pewnej perspektywy staroświecka czy nazbyt tradycyjna, co niektórych czytelników może zniechęcać, choć zapewne wielu wyda się też bliska. Nie sposób jednak odmówić jej konsekwencji i sugestywności.
Jeśli miałbym zdradzić swoje preferencje co do zawartości Portu pierwszego, to musiałbym szczególnie polecić teksty prozatorskie. Choć poezja zaprezentowana w antologii jest ciekawa i różnorodna, to nie są to propozycje, które sytuują się szczególnie blisko mojej wrażliwości. Wiersze i poematy Jacka Dehnela, Tomasza Różyckiego, Krystyny Lars, Tomasza Jastruna, Przemysława Dakowicza są warte uwagi, lecz w tym gronie zdecydowanie wyróżniają się Szwy Adriana Sinkowskiego (zresztą weszły do autorskiego tomu poetyckiego Atropina z 2018 roku – recenzja Bartosza Suwińskiego w „Nowych Książkach” 2019, nr 4), poety, który jest dziś chyba bardziej rozpoznawalny i częściej nagradzany niż kilka lat temu.
Co zatem z prozy zasługuje na szczególną uwagę? Warto zatrzymać się przy opowiadaniu Rafała Wojasińskiego Stara, nie zawodzą teksty Kazimierza Orłosia i Marka Nowakowskiego, bardzo ciekawe jest Wrzosowisko Marka Ławrynowicza. Natomiast w przypadku szkiców i felietonów pozwolę sobie w ramach kontrastu wskazać na esej, który mnie zawiódł. Rozczarowujący okazał się szkic Martyny Deszczyńskiej Informacja, biurokracja i era transludzka. Poczułem się lekko zagubiony w wywodzie autorki, co jest, być może, kwestią skrótów poczynionych przez redakcję w tym obszernym tekście, zaburzających nieco śledzenie toku rozważań. Autorka diagnozuje współczesną rzeczywistość kulturową, zdominowaną przez cyfrowe technologie przetwarzania informacji, sięgając na początku po koncepcje Stanisława Lema na temat związku człowieka i technologii. Jako miłośnik Lemowskiej eseistyki miałem wrażenie, że pewne złożone i niejednoznaczne dla samego Lema kwestie zostały chyba ujęte pretekstowo. Mimo tych zastrzeżeń esej jest z pewnością warty uważniejszej lektury, szczególnie z uwagi na ostatni pandemiczny okres i związane z tym przymusowe zakotwiczenie znacznej części naszego życia w środowisku cyfrowym.
Antologia „Wyspy” jest znakomitą okazją do zapoznania się z kwartalnikiem bądź do odświeżenia sobie tekstów z dawniejszych numerów. Lektura pozwala także w kilku przypadkach skonfrontować ogłoszony w czasopiśmie esej lub fragment prozy danego autora lub autorki z późniejszą wersją książkową (na przykład fragment Srebrzyska Stefana Chwina lub Wrzosowisko Marka Ławrynowicza z późniejszego zbioru Patriotów 41). Omawiana publikacja prezentuje w moim przekonaniu bardzo dobry przekrój, który pozwala zorientować się w profilu czasopisma. A jaki jest ten profil? Skierowany, może wręcz nieco nostalgicznie, w stronę literackiej nowoczesności, a przez to w pewien sposób konserwatywny.
Zbiór warto potraktować jako narzędzie diagnostyczne w dwojakim sensie. Po pierwsze, czy na podstawie prezentowanego wyboru jesteśmy skłonni poświęcić więcej uwagi i czasu „Wyspie”? Po drugie, czy jakikolwiek tekst nas intryguje, odsłoniwszy twórczość postaci mniej znanej lub postawiwszy czyjeś pisanie w nowym świetle? Walory dokumentacyjne – choć ważne – wydają mi się zdecydowanie mniej istotne w aktualnej sytuacji pola literackiego, wypełnionego rozmaitymi propozycjami, wręcz zatłoczonego, a przez to utrudniającego sprawne nawigowanie po swoich meandrach. Antologia „Wyspy”. Port pierwszy pozwala nieco lepiej odnaleźć się w tym chaosie.