Jak to jest spotkać „zwykłego boga”?
Krzysztof Rybak
„Teodorowi i wszystkim małym ludziom” – tymi słowami Kitty Crowther poprzedziła zawartą w Teo opowieść. Od początku wiadomo więc, że tytułowy bohater – dzielący imię z synem artystki – będzie wyjątkowy. Podobnie, jak wyjątkowe będzie jego spotkanie z tajemniczą postacią, dzięki której inaczej spojrzy na świat.
Dedykowanie publikacji „małym ludziom” brzmi nieco tajemniczo, powiela jednak frazę zawartą w tytule oryginału książki Crowther: Le petit homme et Dieu (Mały człowiek i Bóg). Zresztą to także imiona bohaterów zachowane w polskim przekładzie: Mały Człowiek spotka pewnego dnia Boga, z którym prowadzi rozmowę o sprawach zwyczajnych i całkiem niezwykłych. Rozumiem, skąd trudność w oddaniu oryginalnego tytułu w języku polskim, francuski przymiotnik petit można rozumieć jako „mały”, ale też „niedorosły”, a tę dwuznaczność – świetnie grającą z frankofońską publicznością – zatracono w tytule wprowadzonym na polski rynek. Co prawda Teo jest nie mniej dwuznaczny, bo poza pospolitym imieniem męskim – zdrobnienie od Teodora – odnosi się do greckiego theos, bóg. Z jednej strony zaskakujące jest, że wśród licznych tłumaczeń tylko polski tytuł nie oddaje dosłownie belgijskiego oryginału, co pozwoliło uniknąć słowa „bóg”, które mogło w naszym kraju wzbudzić kontrowersje. Z drugiej – to rozwiązanie ma uzasadnienie fabularne, z czasem okazuje się bowiem, że Mały Człowiek ma na imię właśnie Teo.
· Polski tytuł – przywołujący imię głównego bohatera – nabiera także znaczenia w świetle słów autorki umieszczonych na czwartej stronie okładki: „Tę książkę napisałam dla mojego najstarszego syna Théodore’a, który bardzo przypomina swojego tatę. Jak to jest, gdy rośniesz w cieniu (albo w blasku) swojego rodzica – ojca lub matki – swojego boga lub bogini?”. Tak zarysowana koncepcja, stawiająca na piedestale postać rodzica, współistnieje z „cieniem”, który może kłaść się na dzieciństwie i dorastaniu, silna zależność od rodziców opisywana przez Crowther wydaje się problematyczna i warta rewizji, ale nie można jej odmówić osadzenia we wciąż funkcjonujących społecznie przekonaniach.
· Na ilustracji okładkowej rzeczywiście widać promieniującego różowym blaskiem (a może cieniem?) Boga górującego wizualnie nad Małym Człowiekiem, który chowa ręce w kieszeniach spodni i odwraca wzrok. Nieco krępującemu spotkaniu przyglądają się leśne zwierzęta, zaciekawione parą postaci – to właśnie świat natury staje się scenografią, na tle której dwójka bohaterów rozmawia o swojej codzienności. Kompozycja identycznych wyklejek przedniej i tylnej podkreśla zestawienie dwóch postaci, ukazanych niczym w lustrzanym odbiciu i skierowanych do siebie plecami: przyglądający się sobie przez ramię bohaterowie z ciekawością, ale i wyczuwalną dozą nieufności lustrują się wzajemnie, co pozwala osobie czytającej dostrzec między nimi sporo różnic, ale też niewątpliwe podobieństwa.
· Ten motyw powraca w tekście właściwym, autorka świetnie gra – w warstwie zarówno tekstowej, jak i obrazowej – kontrastem między obiema postaciami. Zwłaszcza Mały Człowiek jest zaskoczony tym, jak wygląda Bóg – myślał, że ten „jest duży, stary, ma długą, siwą brodę, surową minę i błękitną szatę”, a okazało się inaczej, co więcej, Bóg ma poczucie humoru. Na kolejnej stronie przyjmuje właśnie taką postać bliską wyobrażeniu Małego Człowieka, zresztą jego umiejętność metamorfozy powraca na dalszych rozkładówkach: w warstwie wizualnej elementy świata przyrody otoczone są różowym blaskiem, wskazując zwierzęta, rośliny czy kamienie, których formę może przyjąć Bóg. Zabawa trwa, choć gdy jedna z figur sprawia, że Mały Człowiek się boi, Bóg na pocieszenie przyjmuje postać jego ojca. Mimo tych niewątpliwych talentów Bóg w wydaniu Crowther nie jest ani wszechwiedzący, ani wszechmocny: nie wie, czym jest omlet, i nie umie pływać, a nawet sam przyznaje, że jest „trochę niezdarny”.
· Dzięki tym rozmowom osoba czytająca poznaje każdego z bohaterów, choć nie jest to poznanie pełne. Nieprzypadkowo na myśl przychodzi właśnie „poznanie”. Teo jest bowiem metafizyczną refleksją nie tyle o Bogu rozumianym jako absolut związany z konkretnym wyznaniem, ile o nieprzeniknionej sile kierującej naszym życiem: jak mówi jeden z bohaterów, „przede wszystkim nie jestem TYM Bogiem, tylko zwykłym bogiem. (…) Jest nas tylu, ile gwiazd na niebie, a nawet więcej”.
· Co prawda Bóg jest „zwykły”, ale jednocześnie wciąż boski (zmiennokształtny, chodzi po wodzie), a tym samym zdystansowany, za to człowiek jest ludzki (lubi omlety, kąpie się w wodzie) i bliski osobie czytającej, która może wraz z nim pomyśleć o swojej roli i swoim miejscu w świecie. Do takich filozoficznych rozważań prowokuje lektura Teo, ale Crowther nie uderza w wysokie C: jej słowa (oddane w tłumaczeniu przez Pawła Łapińskiego) są proste i nieco zwyczajne, a obrazy wieloznaczne i otwarte na interpretację. Jednocześnie są spokojne i zbalansowane – próżno szukać w Teo dynamicznych kompozycji, silnych kontrastów kolorystycznych czy mocnego konturu: postaci nieraz wyłaniają się spokojnie z bezbarwnego tła, nieraz harmonijnie wtapiają w świat przyrody. Książka obrazkowa belgijskiej artystki to zaproszenie do powolnej, spokojnej i refleksyjnej lektury. Frapujące – nieraz wytrącające osobę czytającą z jej przyzwyczajeń – zdania mogą sprowokować więcej pytań niż odpowiedzi, zarówno młodszej, jak i starszej publiczności.
· To nie pierwszy raz, gdy Crowther gra nie do jednej, a do dwóch (czy może raczej wszystkich) bramek czytelniczych. Wiele z jej książek – choć ukazuje się nakładem oficyn dziecięcych, a także zdobywa nagrody w obszarze twórczości dla młodej publiczności – można określić mianem literatury dla osób w każdym wieku (all-age literature). Wśród cech książek obrazkowych tego rodzaju wymienia się między innymi naiwny styl języka werbalnego i wizualnego (przypominające dziecięce słowa i rysunki) oraz podejmowanie tematów egzystencjalnych (życie i śmierć, cierpienie, moralność i tak zwane tematy tabu, jak w niedostępnej w Polsce książce La visite de Petite Morte, pol. Odwiedziny Małej Śmierci). Crowther nie są obce te zabiegi. Także w Teo autorka sięga po naiwny styl (zdania proste, pytania o sprawy zwyczajne, rysowane kredkami ilustracje, elementy kompozycji miejscami ograniczone nieprecyzyjnym konturem) oraz skupia się na filozoficznym aspekcie życia człowieka. Co ważne, właśnie filozoficznym, a nie teologicznym. Teo można oczywiście odczytywać w kontekście religijnym, ale nie jest to jedyna ani narzucająca się droga lektury. Otwartość na interpretacje i refleksyjność to cechy twórczości Crowther, które zapewniły jej nie tylko popularność na świecie, ale też wiele wyróżnień, w tym nagrodę Astrid Lindgren Memorial Award, jeden z najważniejszych tytułów w świecie książki dziecięcej przyznawany za całokształt twórczości. Gremium jurorskie w swoim werdykcie doceniło między innymi prostotę form artystycznego wyrazu oraz połączenie humoru i melancholii, które można dostrzec również w Teo. Melancholijna opowieść niespiesznie prowadzi ku refleksji metafizycznej, przełamując powagę spotkania Boga i Małego Człowieka komizmem wytrącającym z czytelniczych oczekiwań.
· Każda kolejna książka Crowther wydawana w Polsce – czy to przez EneDueRabe (nieistniejące już), Dwie Siostry, Zakamarki czy, jak w przypadku Teo, Wytwórnię – cieszy mnie podwójnie. Z jednej strony jestem bowiem przekonany, że do rąk osób czytających trafiają projekty świetnie przemyślane pod kątem graficznym (gdy Crowther tworzy do tekstu kogoś innego, jak z Uciekinierami Ulfa Starka) lub ikonotekstowym (łączącym słowo i obraz w przypadku całkowicie autorskich książek obrazkowych). Z drugiej – publikacje, które (współ)tworzy belgijska artystka, zachęcają mnie do refleksji nad sposobem myślenia o tym, czym „powinna” i czym może być literatura dziecięca, także taka, która z powodzeniem trafić może w ręce dorosłych. Po kilkukrotnej lekturze książki Crowther nadal się zastanawiam, dlaczego Mały Człowiek wybrał się do lasu? Jego motywacje pozostają nieznane, podobnie z nieznanych powodów rodzą się w nas pytania i wątpliwości dotyczące naszego życia. Niewątpliwie jednak spotkanie z Bogiem miało na niego wielki wpływ: „»niektóre dni zmieniają człowieka na całe życie« – pomyślał” podczas zmywania naczyń. Podobnie lektura Teo może zmienić osobę czytającą i jej sposób patrzenia na świat.