Wszyscyśmy z Jante
Marian Hanik
W 1933 roku ukazała się w Norwegii powieść Aksela Sandemose Uciekinier przecina swój ślad (w Polsce ukazała się ona w 2019). Dziś niewielu Skandynawów sięga po tę niełatwą lekturę, lecz każdy zna sformułowane w niej prawo Jante – jedenaście przykazań rządzących społecznością fikcyjnego miasteczka o tej nazwie. Prawo Jante mówi, że nikt nie jest wyjątkowy, lepszy czy mądrzejszy od innych. Każe zrezygnować ze swej indywidualności, wtopić się w otoczenie i poddać jego kontroli. Zabrania szczycić się osiągnięciami, wyróżniać ubiorem, podkreślać status społeczny. Przejawia się nawet w minimalizmie skandynawskiej architektury czy prostocie wzornictwa Ikei.
Filip Springer przyznał w jednym z wywiadów: „Przy tej książce moje dwa założenia legły w gruzach. Pierwsze, że to będzie książka o Skandynawii. Drugie – że to będzie książka reporterska. (…) Traktowanie prawa Jante w kategoriach lokalnych, narodowych czy regionalnych powoduje osunięcie się w grząską przestrzeń, w której wyłączamy uniwersalną refleksję, przestajemy odnosić to zjawisko do nas”. Dla wyrażenia owej refleksji forma reportażu okazała się zbyt rygorystyczna, więc w Dwunastym… realność miesza się z fikcją. „Mieszkamy w mniej i bardziej rozbudowanych opowieściach, nie zaś w obiektywnych i fizycznie opisywalnych przestrzeniach” – tłumaczy autor, cytując Przemysława Czaplińskiego.
Duńczycy odkryli wkrótce, że Aksel Sandemose to Axel Nielsen (pisarz zmienił nazwisko w 1921 roku), który w wieku siedemnastu lat uciekł z rodzinnego Nykobing Mors i zaciągnął się na statek. Springer ruszył jego śladem, dociekając, ile w dzisiejszym Nykobing Mors jest z książkowego Jante, a w bohaterze Uciekiniera… – z osobowości jego twórcy. Rysuje sylwetkę pisarza: awanturnika, pijaka i kobieciarza, uciekającego nieustannie przed dłużnikami i odpowiedzialnością za płodzone z kolejnymi partnerkami potomstwo. Śledzi jego twórczość, dzięki której w 1963 roku znalazł się on w gronie sześciu nominatów do literackiej Nagrody Nobla. Szuka przejawów prawa Jante w pejzażu, w literaturze, w reakcjach swoich rozmówców. Notuje, że gdy zasunął firanki w hotelowym pokoju, to wytknięto mu złamanie skandynawskiego zwyczaju niezasłaniania okien. Jedno z przykazań prawa Jante mówi przecież: „Nie sądź, że jest coś, czego o tobie nie wiemy”.
Skandynawia w Dwunastym… to mroczna, opresyjna kraina rodem z Sandemosowego Uciekiniera… Wrażenie to potęgują ilustrujące książkę zdjęcia autora: szare, puste uliczki wśród pozbawionej wszelkich ozdób, sterylnej zabudowy. Obraz ten kłóci się nie tylko z wyznawaną na Północy filozofią hygge – wygodnego życia w harmonii z otoczeniem – lecz także z rankingami międzynarodowych organizacji. Według World Happiness Report Norwegia jest pierwszym, Dania – drugim najszczęśliwszym krajem na świecie. US News and World Report twierdzi, że kobietom najlepiej żyje się w Danii (pewnie dlatego, iż – według OECD – mężczyźni w tym kraju przodują w spełnianiu obowiązków domowych), a z badań opublikowanych w „The Journal of Pediatrics” wynika, że duńskie dzieci płaczą najrzadziej.
Tę idylliczną statystykę psuje nieco inne, również szóste miejsce na świecie: w ilości zażywanych w Danii antydepresantów. Być może to właśnie pozwala powiązać sielski obraz szczęśliwego społeczeństwa z eksklamacjami bohatera Uciekiniera…: „To przecież człowieczeństwo skamieniałe! To człowiek w państwie mrówek, likwidacja jednostki, szara mechaniczna masa”, w której „żyje się po to, aby dopełniać form”.
Jeden z rozmówców Springera, urodzony w Nykobing Mors aktor Poul Storm, wyjaśnia zastosowanie prawa Jante do wyzwania, jakim dla społeczeństw Europy stał się napływ uchodźców: „Wielu Duńczyków ma ochotę powiedzieć żyjącym u nas muzułmanom, że powinni być wdzięczni, że ich przyjęliśmy. I że w związku z tym powinni być tacy jak my. Jesteśmy ciągle dość jednolitym krajem, lubimy robić wszystko tak samo. Ramy normalności w Danii są bardzo wąskie. Gdy pojawia się ktoś, kto robi coś inaczej, na przykład nie je wieprzowiny, to traktujemy to jak krytykę. Nie podoba ci się u nas? Myślisz, że jesteś lepszy? To wynocha. Przyjmij nasz sposób życia, stań się jednym z nas albo znikaj”. Według Filipa Springera prawo Jante nie jest duńskie czy skandynawskie, lecz – ludzkie. W tytule swej książki dodaje do jedenastu przykazań – dwunaste: „Nie myśl, że uciekniesz”. Każdy z nas musi ulec w jakimś stopniu regułom dyktowanym przez anonimowy autorytet swego środowiska, jeśli chce uciec przed samotnością. Rezygnacja z własnej indywidualności i podporządkowanie się regułom obowiązującym w grupie zapewnia poczucie bezpieczeństwa, płynące z przynależności do wspólnoty. Skandynawską specyfikę kształtowały ortodoksyjne odłamy luteranizmu, ale jakieś prawo Jante obowiązuje w każdej społeczności. Reguły panujące na przykład we współczesnych korporacjach – konieczność wspinania się po kolejnych szczeblach kariery, eksponowania własnych osiągnięć, manifestowania zewnętrznych oznak statusu społecznego – to tylko lustrzane odbicie skandynawskiego prawa Jante.
Tekst Springera przywodzi na myśl rozważania o specyficznej „wolności do…”, o której pisał Leszek Kołakowski: „Pozytywne, Augustyńskie wyobrażenie o wolności utożsamia wolność z wyzwoleniem od grzechu, narzuca zatem mniemanie, że im mniej okazji do grzechu świat mi dostarcza, tym bardziej kwitnie wolność moja; stąd łatwy wniosek, że wszelka forma przymusu, która ogranicza moje możliwości zgrzeszenia, nie tylko mi na korzyść wychodzi, ale moją wolność pomnaża; dlatego Augustyńska doktryna w tym punkcie jest dobrym uzasadnieniem reżymu opresywnego”. Potwierdza tę tezę cytowany przez Springera norweski prozaik Espen Haavardsholm: „Prawo Jante to mechanizm, który doskonale przygotowuje społeczeństwo do totalitaryzmu. Zakłada bowiem, że wszyscy powinni być tacy sami, ale to nie znaczy, że kiedykolwiek będą sobie równi”.
Architektoniczne zainteresowania Filipa Springera, ujawnione w jego poprzednich książkach, w Dwunastym… objawiają się we wplecionych w tekst opowieściach o duńskich mostach, na których też kładzie się cień prawa Jante. Mieszkańcy wysepki Fur odrzucili w referendum projekt zastąpienia przeprawy promowej mostem, ponieważ prom „chroni rytm wyspy”, zmusza do zatrzymania się, odwleka moment ryzykownej konfrontacji z innym sposobem życia, myślenia, zachowania. Nieprzypadkowo w badaniach InterNations Survey Expat Insider w 2017 roku Dania zajęła ostatnie miejsce pod względem gościnności wobec przyjezdnych.