O przemocy postępu
Michał Gołębiowski
W stosunkowo niedługim czasie w Polsce ukazały się dwie ważne książki rozliczające nowoczesność. Obie w pewien sposób podobne. Podejmują w gruncie rzeczy ten sam problem i wywołują u czytelnika takie samo napięcie czy wręcz niepokoje, choć jedna jest powieścią, a druga – zbiorem esejów. Mam na myśli z jednej strony Unicestwianie Michela Houellebecqa, a z drugiej Anachroniczną nowoczesność Tomasza Rowińskiego. Czytane jedna po drugiej albo obok siebie, znakomicie się dopełniają, przy czym – należy o tym stale pamiętać – obie pozostają książkami zupełnie od siebie niezależnymi, pełnymi i samodzielnymi.
Tym razem skupię się na Anachronicznej nowoczesności. Ma ona znamienny podtytuł: Eseje o cywilizacji przemocy. Rowiński jest ostatnio autorem niezwykle płodnym. Dwa lata temu wydał razem z Pawłem Milcarkiem zbiór rozmów Non possumus. Niezgoda, której uczy Kościół jako kontynuację Alarmu dla Kościoła. Następnie teksty w apologetycznych antologiach na temat liturgii katolickiej oraz antropologicznych i etycznych problemów związanych z prenatalną fazą życia ludzkiego. Później – w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy – liczącą prawie pięćset stron rozmowę z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim Niech wasza mowa będzie: tak, tak; nie, nie, a także rozpisaną na blisko siedemset stron monumentalną książkę Turbopapiestwo. O dynamice pewnego kryzysu.
Jest to ogrom pracy jak na jednego autora. Z tego powodu publikacja najświeższej książki, właśnie Anachronicznej nowoczesności, mogła umknąć czytelnikowi. Choć jest to pozycja niezwykle ważna. Być może najlepsza książka Rowińskiego od czasów zdecydowanie wartych uwagi Bękartów Dantego. Obie pozycje składają się na historię idei wysokiej próby. Recenzowana publikacja to zbiór esejów, które przeprowadzają swoistą wiwisekcję nowoczesności jako struktury skonstruowanej z szeregu mitów i przesądów. Rowiński jest katolikiem, a więc jego ocenę naszych czasów dokonuje z poziomu przekonań etycznych opartych na Dobrej Nowinie i Tradycji Kościoła. Cała rzecz nie jest jednak dziełem fideisty, który po prostu wierzy, przylgnąwszy uczuciowo do określonej wizji świata, lecz autora odwołującego się do racjonalności jako jednej z zasad katolickich. Rowiński wyraża zarazem niezgodę na to, aby liberalizm uważany był za opcję domyślną nowoczesnych społeczeństw, za czystą racjonalność, coś tak oczywistego, jak powietrze. Za punkt oparcia dla całego tomu można by zatem uznać następujące dwa zdania wstępu: „Dziś, gdy rugowanie chrześcijaństwa jest w wielu miejscach coraz bardziej skuteczne lub nawet gdzieniegdzie dobiega końca, trzeba sobie zadać pytanie, czy nowoczesność nie jest po prostu dla ludzi niebezpieczna, ponieważ stanowi efekt błędów poznawczych wypaczających rozumienie natury człowieka. Czy nowoczesność, choć usprawniła działanie wielu systemów społecznych, dała postęp technologiczny i niespotykany wzrost dobrobytu w wielu regionach świata, pozbawiona chrześcijańskiego dziedzictwa, nie staje się nieuchronnie motorem rozkładu więzi społecznych i rozpadu człowieka jako osoby?”.
Rowiński jest autorem odważnym i niesztampowym. Wielu czytelników może poczuć się wręcz skonfundowanych z powodu krytyki, jakiej poddaje nasze czasy, wszakże obiecujące postęp i powszechny dobrobyt. Anachroniczna nowoczesność pokazuje, że dzieje się tak dlatego, że często przyswajamy bezkrytycznie pewne fundamentalne dla naszych czasów mity. Ta myśl może być prowokująca. Taki charakter ma, w moim odczuciu, już sama okładka: nowoczesność jako zagryzające się wilki z obrazu George’a Bouverie Goddarda. Ale przecież nowoczesność to postęp, wolność, tolerancja…
Motyw z okładki przypomniał mi słynną scenę z Egzorcysty Williama Friedkina, w której o. Lankester Merrin staje naprzeciwko posągu bóstwa Pazuzu, a u jego stóp dwaj kapłani diabła: walczące w nienawistnym amoku pustynne psy. Oto obraz chaosu, „zła przeciwko złu”, jak słyszymy z ust bohatera Egzorcysty. Skojarzenie dość dalekie, owszem, lecz wydaje się przy tym zaskakująco adekwatne. „Jeżeli szukaliśmy kiedyś społecznego obrazu piekła, to właśnie je odnajdujemy w tym świecie niekontrolowanej przemocy wojen tożsamościowych, rozgrywających się w układzie zdecentralizowanej sieci społecznej” – stwierdza Rowiński. A więc nowoczesne potępienie wszelkiej prawdy uniwersalnej i centralnej prowadzi do chaosu, czyli „zła przeciwko złu”.
Intencje samego autora odnośnie do okładki były oczywiście inne, bliższe metaforze powziętej z Lewiatana Tomasza Hobbesa jako jednego z dzieł fundacyjnych dla nowoczesności. „To znamienne, że książką tak ważną dla całej liberalnej kultury – pisze Rowiński – stała się rozprawa o specyficznym stanie wojny – dodajmy, wojny wszystkich ze wszystkimi, w czasie której człowiek jest człowiekowi wilkiem”. Nieposłuszeństwo względem natury i rzeczywistości, w imię odcieleśnionej idei oraz wyobrażonych tożsamości, prędzej czy później wywołuje, zdaniem autora, taką właśnie wojnę. Nawet jeśli u jej podstaw stoi dążenie do likwidacji cierpienia, przemocy i niesprawiedliwości.
Wspomniane na początku zestawienie z najnowszą powieścią Houellebecqa ma zatem głębsze uzasadnienie. Unicestwianie to powieść napisana przez ateistę i syna laickiej Francji. Do głosu dochodzi tu rozczarowanie tym, co nazywamy nowoczesnym postępem. Zapominając o zasadach chrześcijańskich czy wręcz pogardzając nimi, skazaliśmy samych siebie na życie w nieustannej ułudzie, w której się gubimy. To, do czego doszedł Houellebecq na drodze egzystencjalnej, zostaje opisane przez Rowińskiego na gruncie intelektualnego namysłu tworzonego przez historyka idei.