O błędnej nauce
Juliusz Gałkowski
Herezję można pojmować dwojako. W znaczeniu pierwotnym definiujemy ją jako odstępstwo od obowiązujących zasad wiary. W słownikach możemy jednak znaleźć szerszą definicję, obejmującą każde odejście od powszechnie przyjętego poglądu. W mowie potocznej słowo to często przybiera sarkastyczny lub nawet humorystyczny wydźwięk. Heretycy budzą lęk i niechęć, czasami nas śmieszą, ale zdarza się też, że ich podziwiamy. Bywa, że takie postawy stają się fundamentem historycznych badań i ustaleń, co niestety – jak przekonuje nas autor omawianej książki – potrafi sprowadzić uczonych na manowce. Przykładem może być traktowanie heterodoksji jako przejawu buntu społecznego, wręcz rewolucji socjalnej. Jest to w przekonaniu Vaucheza ujęcie błędne, dlatego w swojej klasycznej już książce ukazuje on nie tylko zarys dziejów średniowiecznych herezji, ale także podejmuje próbę wyjaśnienia ich czytelnikom. Jest to konieczne, ponieważ niuanse średniowiecznej teologii są dla nas często zupełnie niezrozumiałe.
W rozdziale pierwszym, poświęconym herezjom „roku tysięcznego”, przyglądamy się, jak „millenaryści” byli opisywani przez współczesne im duchowieństwo i jak postrzegało ich społeczeństwo. Co ciekawe, wbrew obiegowym opiniom mniej więcej do końca XII wieku herezje były traktowane ze swoistą wyrozumiałością. Wynikało to z faktu, że nie tylko heretycy, ale także hierarchia kościelna traktowali świat jako arenę walki pomiędzy siłami diabelskimi i anielskimi. Herezja była skutkiem diabelskiego poduszczenia i wpływała przede wszystkim na umysły słabsze. Walka z herezją polegała głównie na demonstrowaniu i obalaniu błędów. Bardzo rzadko posuwano się dalej niż do wypędzenia uparcie błądzących ze wspólnoty. Drugą przyczyną owej wyrozumiałości był fakt, że w czasach, o których mowa, Kościół większość swej energii poświęcał na wewnętrzne reformy oraz na walkę o uniezależnienie się od władzy cesarskiej.
Jednak w drugiej połowie XII stulecia ta pobłażliwość wyraźnie się kończy. Łączy się to z gwałtownym rozwojem ruchów dysydenckich wewnątrz Kościoła. Przyczyną owej „heretyckiej eksplozji” były właśnie reformy, z jednej strony podkreślające duchowy wymiar Kościoła oraz konieczność oderwania się od władzy ziemskiej, z drugiej zaś „anielskość” duchowieństwa. Wymagania i potrzeby zostały rozbudzone, jednak rzeczywistość kościelna była od nich bardzo daleka. Wierni dostrzegali szereg słabości, odstępstw oraz grzechów i sami zaczęli domagać się przestrzegania tych wyśrubowanych norm. Można powiedzieć, że droga do odstępstwa od wiary zaczynała się od… przyjmowania zasad głoszonych przez duchownych. Sytuacja była paradoksalna tylko pozornie. W XII i XIII wieku nietrudno było zauważyć, że hierarchia kościelna o wiele więcej wymagała od szeregowych wiernych niż od samej siebie. Budziło to oczywisty i zrozumiały sprzeciw, wiele osób zatem chętnie dawało posłuch tym, którzy potępiali dwulicowość i domagali się powrotu do „czystości wiary”.
Kolejne rozdziały poświęcone są poszczególnym ruchom heretyckim. Ich nazwy są powszechnie znane, ale zarazem pachną obcością i egzotyką. Spirytuałowie, joachimici, katarzy, bogomiłowie z jednej strony kontestowali błędy i niedociągnięcia nie tylko hierarchii, ale także zwykłych wiernych, z drugiej zaś proponowali drogę „doskonałości” i duchowego rozwoju.
Jednocześnie widać wyraźnie, że XIII wiek to już czas zwalczania dysydentów religijnych z całą stanowczością. W sytuacjach, gdy i oni dysponują siłą, dochodzi do długotrwałych konfrontacji, a nawet wojen, jak na południu Francji w czasie krucjaty przeciwko katarom.
Książka pokazuje jednak o wiele więcej niż jedynie historię herezji. André Vauchez stara się także wyjaśnić mechanizmy ich powstawania oraz działalności. Średniowiecze, poczynając od XI stulecia, jest okresem intensywnych zmian społecznych i gospodarczych, których przejawem są także zmiany roli, jaką w społeczeństwie odgrywał Kościół. Zmiana pozycji duchowieństwa oraz doktryny o roli świeckich powodowała ogromne napięcia, które przyczyniały się do powstawania ruchów heretyckich. Jednakże, co autor podkreśla bardzo mocno, nie mamy do czynienia z ruchami społecznymi, herezjarchowie nie byli liderami rewolucji, lecz religijnymi dysydentami, którzy nie akceptowali nowego oblicza wspólnoty religijnej.
Książka Vaucheza, dzięki temu specyficznemu ujęciu, pozwala na syntetyczne przedstawienie kilkusetletniej historii skomplikowanych relacji społecznych i religijnych w średniowiecznej Europie. Po dziesięciu latach od jej pierwszego wydania wciąż stanowi istotną pozycję w europejskiej mediewistyce.